Rozdział 46
Dom Lewego był dość daleko od parku, więc jechaliśmy tam jakieś 15 minut. Byłam naprawdę zmęczona dzisiejszym dniem. Kiedy weszliśmy do domu piłkarza napisałam do Klary, że zostaję dziś na noc u Lewego, żeby się nie denerwowała. Następnie poszliśmy z Robertem do góry, on dał mi jakąś koszulkę do spania i poszłam się umyć. Po jakiś 10 minutach wróciłam do sypialni i położyłam się koło piłkarza. Lewy objął mnie mocno i tak leżeliśmy. Powiedziałam mu dlaczego Marco wyszedł dziś wcześniej z treningu i co się później stało. Roberta zdziwiło zachowanie przyjaciela. W końcu znają się z nami niecałe 5 miesięcy. Powiedział, że dla niego to za szybko na zaręczyny.
-Ale jeśli wie, że ją kocha i jeszcze do tego spodziewają się dziecka to chyba dobrze, że się zaręczyli -rzuciłam nieco wkurzona reakcją partnera.
-No niby tak, ale dla mnie to i tak za szybko odparł.
-To co gdyby się okazało, że nie wiem ja też jestem w ciąży to co byś zrobił? Zostawił mnie może i wrócił do Ani?! -wykrzyknęłam podnosząc się z łóżka.
-Ale przecież ja nic takiego nie powiedziałem! Nigdy nie wróciłbym do Ani, co Ci przyszło do głowy?! Kochałbym nasze dziecko, ale nie wiem czy bym się zaręczył -powiedział i przybliżył się chcąc mnie przytulić, ale ja odsunęłam się i ruszyłam w stronę drzwi.
-Nie wiem czy chciałabym tego dziecka -odparłam wściekła i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Zeszłam na dół, wzięłam koc i położyłam się na kanapie. Byłam wkurzona przez to co powiedział Robert. Skoro twierdzi, że zostałby ze mną i z dzieckiem to dlaczego i, że mnie naprawdę kocha to dlaczego by się nie zaręczył? Nie rozumiem jego logiki. Leżałam tak i rozmyślałam o tym, ale byłam zmęczona, więc zasnęłam po niecałych 15 minutach. Kiedy tak spałam nagle około 4 obudził mnie dźwięk otwierających się drzwi wejściowych. Podniosłam wzrok i zauważyłam jakąś nieznajomą osobę. Usiadłam na kanapie i powiedziałam podniesionym tonem:
-Mogę wiedzieć kim pan jest i co pan tu robi?!
-Zamknij się szmato! -wykrzyknął mężczyzna.
-Proszę stąd wyjść, albo dzwonię na policję! -odkrzyknęłam chwytając słuchawkę od telefonu. Już praktycznie wybierałam numer, ale w pewnej chwili usłyszałam strzał i nagle znalazłam się na ziemi. Widziałam jak złodziej wybiega z domu, następnie sięgnęłam ręką na brzuch i kiedy ją podniosłam była cała we krwi. Z moich oczu pociekły zły, powoli czułam jak tracę przytomność. Mrugnęłam kilka razy i nagle nie widziałam już niczego.
Robert:
Obudziłem się bo słyszałem jakieś krzyki na dole. Założyłem na siebie koszulkę która leżała obok, bo myślałem, że ktoś do nas przyszedł. Bardzo się wystraszyłem gdy usłyszałem strzał. W tedy w ekspresowym tempie podniosłem się z łóżka i zbiegłem na dół. Doznałem szoku gdy ujrzałem Laurę leżącą na ziemi do tego całą zakrwawioną. Mówiłem do niej bez przerwy, ale ona nie odpowiadała. Chwyciłem ją za rękę na szczęście był puls. Wziąłem ją szybko na ręce i położyłem na tylnym siedzeniu samochodu. Od razu ruszyłem w stronę szpitala. Na szczęście był kilka przecznic od mojego domu. Wszedłem do budynku z ukochaną na rękach. Podbiegli do nas ratownicy z noszami i zanieśli Laurę do jednego z gabinetów. Ja podbiegłem do recepcji i podałem dane Polki. Recepcjonistka powiedziała mi do której sali zabrali Laurę i kazała mi czekać przed drzwiami aż ktoś nie powie mi co i jak. Siedziałem przed gabinetem, a po głowie chodziły mi same czarne scenariusze. Strasznie bałem się o Lori i byłem na siebie zły. Gdyby nie nasza kłótnia wieczorem to nic by jej się nie stało. Modliłem się, żeby wyszła z tego cała. Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś jej się stało. Kocham ją nad życie i nie wytrzymałbym bez niej. W między czasie napisałem sms do Marco żeby później przyjechali razem z Klarą. Reus chyba nie spał bo od razu mi odpisał.
*Jak to do szpitala co się stało?!*. Napisałem mu co się stało i po chwili dostałem kolejną wiadomość: *W którym szpitalu jesteście? Zaraz będziemy. Podaj tylko numer sali i nazwę szpitala*. Podałem mu to o co prosił i odłożyłem telefon. Kilkanaście minut później przyjaciele przyjechali do wyznaczonego miejsca.
-Co z Lori już coś wiadomo?! -zapytała nerwowo dziewczyna.
-Jeszcze nic nie wiem ... Boję się o nią -powiedziałem, a w moich oczach pojawiły się łzy.
-Ja to się w ogóle stało?! -rzucił Marco. Wytłumaczyłem im wszystko, a oni jakby zamarli. Nie mogli w to uwierzyć, że coś takiego przydarzyło się Laurze. Klara razem z Reusem usiedli na krzesłach, a ja chodziłem nerwowo w tą i z powrotem.
-Nie martw się wszystko będzie dobrze zobaczysz -rzuciła spokojnie Klara.
-Obyś się nie myliła -odpowiedziałem. Po kilku godzinach czekania z sali w końcu wyszedł lekarz, który przyjął Lori...
*********************************************************************************
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
~Lewa ♥

Super super ! Jestem bardzo ciekawa co dalej ! ; )
OdpowiedzUsuń