Playlista

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział XXVII ;]

Rozdział 27

-Proszę za mną wrócimy do gabinetu i tam wszystko państwu wytłumaczę -lekarz powiedział ruszając w stronę swojej Sali. Usiadł na krześle, a naprzeciw niego Robert, bo ja siedziałam na wózku- Niestety moje podejrzenia się potwierdziły. Będziemy musieli założyć na jakiś czas ortezę skokowo-stopową. Nie znaczy to, że nie będzie mogła pani chodzić, ale na pewno będzie ciężko. Przez najbliższe pół roku nie będzie mogła pani brać udziału w treningach -dodał poważnym głosem- Pani chyba lubi mieć poważne kontuzję, prawda?
-Niestety jak widać. Proszę mi powiedzieć tylko jedno, Czy ten uraz jest poważniejszy, niż ten biodra?
-Niestety, ale tak -odpowiedział, a ja zamarłam. Bałam się tego, bo naprawdę wtedy cierpiałam, ale kiedy myślę, że to będzie jeszcze gorsze to odechciewa mi się wszystkiego. Piotr poszedł po ortezę, a ja siedziałam bez słowa patrząc przed siebie.
-Nie martw się, zobaczysz wszystko się ułoży -powiedział Lewy próbując mnie pocieszyć. Po chwili wszedł pan Piotr i założył mi stabilizator na nogę.
-Dobrze to już wszystko. To moja wizytówka, proszę dzwonić jeśli wystąpią jakieś powikłania lub jeśli będzie chciało się państwo czegoś dowiedzieć.
-Dziękuję bardzo, Dobranoc -powiedziałam i złapałam piłkarza pod rękę. Wyszliśmy wspólnie z budynku i pojechaliśmy do mojego mieszkania. Zatrzymaliśmy się pod domem i ruszyliśmy w stronę drzwi. Weszliśmy do środka, a w domu na kanapie siedzieli Marco z Klarą.
-Boże Laura co Ci się stało!? -wykrzyknęła moja przyjaciółka.
-Kontuzja, po raz kolejny -dokuśtykałam się do sofy i usiadłam na niej.
-No widzę, ale jak to się stało?
-Wiesz, co zawszę robię jak mam zły humor prawda? Źle stanęłam i nie wiem jakim cudem, ale złamałam kość skokową -odparłam zła.
-Jeju sieroto ty moja, proszę Cię uważaj na siebie bardziej kiedy grasz -powiedziała i przytuliła się do mnie- Za każdym razem musi Ci się coś stać. Od dziś masz zakaz chodzenia na boisko kiedy jesteś zła i bez żadnego ale!
-Dobra mamo, ale wiesz, że i tak Cie nie posłucham -odparłam wytykając jej język. Po tym wstałam z kanapy i poszłam z pomocą Roberta na górę. Weszłam do mojej sypialni i rzuciłam się na łóżko. Piłkarz usiadł obok mnie, a ja położyłam mu głowę na kolana.
-Słońce nie smuć się, zobaczysz wszystko będzie dobrze. Cały czas będę przy tobie -powiedział smutnym głosem piłkarz.
-Nic nie będzie dobrze! -wykrzyknęłam, a po policzku spłynęła mi łza- Słyszałeś co powiedział lekarz, ten uraz jest poważniejszy niż moja wcześniejsza kontuzja z którą walczyłam ponad 1,5 roku. Nawet nie wiesz jak trudno było ją zwalczyć. A to wszystko przez moją głupotę -mówiąc to schowałam twarz w dłonie.
-Ciekawi mnie tylko jedno, dlaczego poszłaś tam sama w taką ohydną pogodę?
-Uwierz kiedy mam zły humor to pogoda nie ma większego znaczenia. Zawszę gdy jest mi źle idę na pierwsze lepsze boisko i jakby wyżywam się za pomocą kopnięć. Robię tak praktycznie od zawszę, ale jeszcze nigdy nic sobie nie zrobiłam -odparłam smutno i usiadłam.
-Rozumiem. W sumie mam tak samo, ale wiesz ja jestem piłkarzem i bez względu na wszystko piłka jest zawsze przy mnie, a ty jesteś tancerką. Nie mówiłaś, że grasz, dlaczego? -zapytał ciekawy.
-Nie wiem, może dlatego, że bałam się, że mnie wyśmiejesz -odpowiedziałam odwracając się plecami do Roberta i wpatrując się w ziemię.
-Chyba sobie ze mnie żartujesz. Myślisz, że mógłbym Cię wyśmiać, dlatego, że grasz? Przecież to bez sensu.
-Może masz rację, a może nie. Nic już nie wiem -powiedziałam wstając z łóżka. Podeszłam powoli do szafy i wyciągnęłam z niej pierwszą lepszą koszulkę- Idę się przebrać, jak chcesz możesz już iść nie musisz tu siedzieć -mówiąc to weszłam do łazienki zamykając za sobą drzwi. Stanęłam naprzeciw wielkiego lustra w mojej łazience i spojrzałam na nogę. Znów zaczęłam płakać. Nie mogłam pogodzić się z tym, że muszę nosić to przez najbliższe 3 miesiące. Otarłam łzy i przebrałam się w pidżamę. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam smutnego piłkarza siedzącego na łóżku. Podeszłam do niego i usiadłam obok mocno go przytulając.
-Przepraszam. To moja wina. Prze ze mnie tylko się stresujesz i jesteś smutny, więc przepraszam Cię i dziękuję, że jesteś przy mnie -powiedziałam i czule go pocałowałam. On tylko na mnie spojrzał i podarował mi równie namiętny pocałunek.
*******************************************************************************


CZYTASZ=KOMENTUJESZ



~ Lewa ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz