Rozdział 66
W dalszym ciągu nie rozumiałem złości Laury. Zrobiła mi awanturę dosłownie o nic. Byłem przez to zły. Kiedy zszedłem na dół do Reusów powiedziałem im co działo się na górze.
-Robert ty tępaku! -rzuciła Klara uderzając lekko dłonią w czoło.
-Co znowu ja? Co znowu zrobiłem? -zapytałem.
-Ona nie cierpi Sashy! Zrobiłeś największą głupotę jaką mogłeś zrobić. Zresztą ja też za nią nie przepadam -odpowiedziała.
-Co wy z Lori do niej macie, przecież ona jest fajna -powiedział Marco, a Klara zaśmiała mu się w twarz.
-Że jaka jest? Proszę kotku nie rozśmieszaj mnie, bo zaraz urodzę -powiedziała prze ironiczny śmiech- Ona i ta jej przyjaciółeczka Jenna to dwie największe szuje jakie znam. Laura to w ogóle gdyby mogła to by je zabiła -dodała.
-Ale dlaczego one się tak nie lubią? -Klara wyjaśniła mi wszystko i tym razem ja zrobiłem to samo co ona na początku rozmowy. Laura mówiła mi o nich kilka razy, ale nie wiedziałem, że to są te same. Postanowiłem, że pójdę do góry i ją przeproszę, choć szczerze mówiąc nie miałem za co, ale nie chciałem się z nią kłócić.
Laura:
Kłótnia z Robertem jeszcze bardziej mnie wkurzyła. Nie potrzebnie zaczęłam na niego krzyczeć, ale niestety tak już mam kiedy mowa o osobach z którymi kontaktu nie mam dobrego. Miałam wyrzuty sumienia, więc chciałem przeprosić piłkarza za ten cały incydent. Kiedy wstawałam z łóżka żeby iść przeprosić ukochanego ktoś zapukał do moich drzwi. Podeszłam i je otworzyłam, był to Lewy.
-Można? -zapytał, a ja przepuściłam go do dalszej części pokoju.
-Słuchaj chciałam Ci coś powiedzieć -zaczęłam.
-No ja też, ale proszę ty zacznij.
-No, więc chciałam Cię przeprosić za to, że tak na Ciebie naskoczyłam, po prostu jej nie lubię i tak jakoś wyszło.
-Ja też chciałem Cię przeprosić za to, że zamiast trzymać twojej strony zacząłem jej bronić.
-Ty nie masz mnie za co przepraszać -zaśmiałam się i usiadłam mu na kolanach- Czyli wszystko ok.?
-Się pytasz -zaśmiał się zaczął mnie namiętnie całować.
-A i jeszcze jedno -przerwałam serię pocałunków- mamy zaproszenie do Matsa i Sashy. Może jakoś się do niej przekonam, skoro Hummi ją kocha to ja nie mam nic do gadania -zaśmiałam się lekko.
-No to co szykujemy się i idziemy tak?
-No tak, tylko jak możesz zadzwoń do Matsa i powiedz, ze przyjdziemy, a ja w tym czasie zadzwonię do Klaudii i powiem Reusikom -powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Jak powiedziałam tak zrobiłam. Po jakiejś godzinie wszyscy byli gotów do wyjścia. Ja i Robert pojechaliśmy razem z Klarą i Marco. Kiedy byliśmy pod domem przyjaciela wzięłam głęboki oddech i ruszyliśmy w stronę willi.
-Lori pamiętasz nasz pierwszy dzień tutaj? -zaśmiała się Klara.
-A jak mogłabym zapomnieć? Najlepszy pierwszy wieczór w życiu -po tych słowach drzwi otworzył Mats. Weszliśmy do środka i od razy poszliśmy w stronę salonu i usiedliśmy przy stole Klaudia i Mario już tam byli.
-Co dziewczyny dawno was tu nie było co nie? -zaśmiał się Hummels.
-Długo to mało powiedziane -powiedziała Klara.
Wieczór mijał bardzo miło co mnie zdziwiło. Sahsa była bardzo miła, inna niż zwykle na treningach. W pewnym momencie jak na każdym spotkaniu chłopcy zaczęli grać w fife, a my we czwórkę poszłyśmy na taras.
*********************************************************************************
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
~ Lewa ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz