Rozdział 79
Odwróciłam się i zobaczyłam nie dość mile widzianą mi osobę. Dałam Klaudii ciuchy oraz pieniądze, żeby za mnie zapłaciła, a następnie szybkim tempem wyszłam ze sklepu ciągnąc za sobą piłkarza.
-Co ty tutaj robisz?! -zapytałam zdenerwowana.
-Przyjechałem, żeby z tobą porozmawiać -Marc uśmiechnął się lekko.
-Proszę rozmawiajmy. Słucham… -powiedziałam, a raczej wykrzyknęłam.
-O nie, tu rozmawiać nie będziemy -Bartra chwycił mnie za nadgarstek i lekko pociągnął.
-Ale ja nie chcę nigdzie z tobą iść, chcesz porozmawiać to proszę rozmawiajmy -próbowałam się wyrwać, ale niestety piłkarz miał więcej siły co wykorzystał i wyciągnął mnie do kawiarni przed centrum.
-Dobra to możemy rozmawiać -uśmiechnął się i posadził mnie na krześle. W międzyczasie przyszła kelnerka by przyjąć zamówienie- Dwie Latte poproszę -Marc zamówił moją ulubioną kawę o czym dobrze wiedział. W sumie zapomniałam jak on dobrze mnie zna, dlatego bałam się trochę rozmowy z nim. Gdybym skłamała dobrze by o tym wiedział.
-Słucham. O czym tak bardzo chciałeś rozmawiać, że przyjechałeś z Barcelony do Monachium? Skąd wgl wiedziałeś, że tu będę?!
-Mam dobrego informatora -uśmiechnął się lekko i w tym czasie przyszła kelnerka z zamówieniem- Mam do Ciebie kilka pytań, głównie dlatego tutaj jestem. Mam nadzieję, że udzielisz mi na nie odpowiedzi -przewróciłam tylko oczami składając jednocześnie ręce i czekałam na pytania mojego byłego- No więc, dlaczego nie odbierasz telefonów, nie odpisujesz na sms, nie dajesz znaku życia? Lori ja się o Ciebie martwię i ty dobrze o tym wiesz. Wiem, że jesteś bezpieczna tylko czasami od Michała, albo z gazet.. -chłopak spuścił głowę i zamilkł.
-Po pierwsze ostatni raz dzwoniłeś może pół roku temu, twoje sms do mnie nie dochodzą bo zmieniłam numer, tego mój kochany braciszek Ci nie powiedział? Kurde dziwne.. -rzuciłam i wzięłam łyk kawy- Proszę czekam na następne pytanie.
-No dobra to powiedz mi w końcu dlaczego przekreśliłaś nasz związek? Przecież dobrze nam się układało, nie kłóciliśmy się, byliśmy szczęśliwi, wszystko było w porządku, więc o co chodzi?
-Nie układało nam się dobrze, bo wszystko co tylko Ci powiedziałam musiałeś od razu też powiedzieć mojemu braciszkowi, kłóciliśmy się bez przerwy i nic nie było w porządku, widywaliśmy się raz na miesiąc, ale to akurat nie nasza wina tylko odległości. Zresztą nawet jeśli to jak ty to sobie wyobrażasz? Zrozum ja jestem teraz z Lewym, tylko on się teraz liczy. Nas już nie ma, to przeszłość -powiedziałam po czym założyłam torbę na ramię- Mogę już iść dziewczyny na mnie czekają -powiedziałam wstając od stolika i oddalając się. Marc położył na stoliku pieniądze i podbiegł do mnie łapiąc moje dłonie.
-No to teraz ostatnia rzecz o jaką Cię proszę, spójrz mi prosto w oczy i powiedz, że nic do mnie nie czujesz, a zniknę z twojego życia na zawszę -to było wiadome, że coś dalej do niego czuję. W końcu no to on był moją taką pierwszą prawdziwą miłością, a tego się nigdy nie zapomina. Chciałam go okłamać, miałam nadzieję, że tego nie pozna. Miałam nadzieję, że odejdzie, gdyby tak się stało odszedł by i nikt by prze ze mnie nie cierpiał.
-Nic nie czuję -powiedziałam i lekko spuściłam wzrok.
-Kłamiesz, znam Cię zbyt dobrze -na jego twarzy pojawił się lekki, ale za to szczery uśmiech. Do przedniej kieszeni wsadził mi jakąś karteczkę po czym powiedział- Będę tu do piątku, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy -po tym odwrócił się i odszedł. Lori kurde co tu do cholery robisz?! Powiedziałam sama do siebie, a następnie weszłam do centrum gdzie na ławce przy wejściu czekały dziewczyny. Widziały, że jestem nie w humorze więc obeszło się bez zbędnych pytań. Klaudia dała mi moje rzeczy i wróciłyśmy do hotelu. Była już 17, więc postanowiłam zadzwonić do Roberta na Skype. Ponownie był niedostępny, więc chciałam do niego zadzwonić. Jako, ze nie miałam ze sobą telefonu na zakupach miałam kilka nieodebranych wiadomości. Wszystkie były od Klary, więc wyszłam na balkon i oddzwoniłam do niej.
-No cześć kochana sorry, że nie odbierałam, ale byłam na zakupach -uśmiechnęłam się do słuchawki.
-Hej, hej, mogłaś chociaż coś powiedzieć, my tu już z Marco zawału dostajemy o Ciebie -zaśmiała się.
-Oj no przepraszam, ale przecież Robert miał was pozdrowić, ja mu dam. A no właśnie jest może dalej u was? -zapytałam miłym głosem.
-Jak to dalej? Roberta dziś u nas nie było, cały dzień siedzieliśmy z Marco w domu, bo przyszedł do nas Mario w odwiedziny -odparła, a mnie dosłownie zatkało.
-Proszę powiedz, że teraz sobie ze mnie żartujesz. Przecież dzwoniłam do niego, mało tego słyszałam jakiś kobiecy głos w tle byłam pewna, że to ty! -powiedziałam i w moich oczach pojawiły się łzy. Nie chciałam dłużej z nikim gadać, więc pożegnałam się pośpiesznie z przyjaciółką i zakończyłam rozmowę. Usiadłam na ławce na balkonie, schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam delikatnie szlochać gdy nagle zabrzmiał mój telefon.
*********************************************************************************
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
~ Lewa ♥

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz