Rozdział 54
Kiedy byliśmy na miejscu było tam mnóstwo paparazzi. Zauważyłam Klaudią i Mario, więc postanowiłam pójść się przywitać. Po przywitaniu się podeszłam do Klau i zaczęłyśmy rozmowę.
Robert:
Przywitaliśmy się z przyjaciółmi po czym Laura zaczęła rozmawiać z dziewczyną Goetzego, a ja z nim. Co prawda mięliśmy koło siebie pokoje, ale nawet zbytnio ze sobą nie gadaliśmy.
-No, więc dziś wielki dzień dla naszego blondaska -zaśmiał się Mario.
-Nie mogę uwierzyć, że z naszej trójki On żeni się jako pierwszy -rzuciłem.
-No fakt, trochę nieprawdopodobne. Stawiałem, że to ty będziesz pierwszy, ale jednak się myliłem -zaśmiał się po czym zaczął ziewać.
-Uuuu, Chyba ktoś tu miał ciężką noc -zacząłem droczyć się z młodszym kolegą.
-Wręcz przeciwnie. Po prostu KTOŚ z pokoju obok nie pozwolił mi na zaśnięcie -spojrzał na mnie z wyrzutem i zaczął się podśmiechiwać.
-Sorry stary -zrobiło mi się trochę głupio.
-Spoko, przecież nic nie mówię -Mario zaczął się śmiać. Chwilę po naszej rozmowie z kościoła wyszli ochroniarze i zaprowadzili wszystkich zaproszonych do środka. Usiedliśmy z Lori na naszych miejscach i czekaliśmy na rozpoczęcie ceremonii.
Laura:
Po tym jak z Robertem zajęliśmy swoje miejsca czekaliśmy, aż wszystko się rozpocznie. Siedzieliśmy na samym początku, ale osobno, bo oby dwoje byliśmy świadkami. Rozglądnęłam się po kościele. Wszystko było idealnie przyszykowane. Na środku był długi czerwony dywan, ławki były ozdobione białymi różami i materiałem, brakowało jedynie młodej pary. W pewnym momencie zaczęłam się podśmiechiwać, bo przypomniała mi się pewna rzecz, a mianowicie to, że jak jeszcze oby dwie mieszkałyśmy w Oberhausen śmiałyśmy się, że Marco będzie mężem Klary, a Robert moim. Byłyśmy pewne, że takie coś nigdy Ne będzie miało miejsca, ale jednak jej się poszczęściło. Zawsze sobie planowałam moją suknię ślubną i ogólnie całą ceremonię i wesele, ale z tego co wiem Robert nie jest zwolennikiem małżeństwa. Dlatego też trochę zazdrościłam przyjaciółce. Marco za wszelką cenę chciał zostać jej mężem jak najszybciej się da, a zdanie Roberta było całkiem odmienne i twierdził, że nie potrzebie się śmieszą. Może i nie znają się zbyt długo, ale rozumieją się bez słów. Kiedy tak o tym wszystkim rozmyślałam nagle przed ołtarzem zjawił się zdenerwowany Reus. Robert podszedł do niego i próbował go trochę uspokoić. W tym samym czasie do pana młodego poszedł ksiądz by uzgodnić coś jeszcze. Marco nie widział jeszcze Klary i jej sukni, więc do tego wszystkiego był jeszcze ciekawy. Gdy panna młoda weszła pod rękę z ojcem do budynku wszyscy zamarli, a w szczególności Reus. Jaj piękna suknia ciągnęła się po czerwonym dywanie, miała cudowny makijaż oraz włosy i ogólnie wyglądała olśniewająco. Kiedy doszła do ołtarza stanęła naprzeciwko Marco i uśmiechnęła się szeroko. W oczach miała łzy, ale i tak wyglądała cudownie. Zaczęła się ceremonia. Młodzi sami pisali swoją przysięgę przez co ślub był jeszcze bardziej wyjątkowy. Kiedy nastał ich pierwszy pocałunek zaproszeni wstali z miejsc i zaczęli bić brawo. Reus wziął swoją żonę na ręce, wyniósł ją z kościoła i wsadził do limuzyny która miała zawieść ich w miejsce gdzie miało odbyć się wesele czyli do hotelu w którym mieszkaliśmy. Jako, że z Robertem byliśmy świadkami musieliśmy pojechać z nimi. Wesele było wspaniałe wszyscy bawili się do białego rana, nie było miejsca na nudę. Po wszystkim Klara i Marco pojechali, a właściwie polecieli w podróż poślubną do Barcelony.
*********************************************************************************
CZYTASZ = KOMENTUJESZ ;D
~Lewa ♥

Jejku *.* ale cudowny! Dawaj szybko następny ; )
OdpowiedzUsuń