Playlista

poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział LIV ;p

Rozdział 54

Kiedy byliśmy na miejscu było tam mnóstwo paparazzi. Zauważyłam Klaudią i Mario, więc postanowiłam pójść się przywitać. Po przywitaniu się podeszłam do Klau i zaczęłyśmy rozmowę.
Robert:
Przywitaliśmy się z przyjaciółmi po czym Laura zaczęła rozmawiać z dziewczyną Goetzego, a ja z nim. Co prawda mięliśmy koło siebie pokoje, ale nawet zbytnio ze sobą nie gadaliśmy.
-No, więc dziś wielki dzień dla naszego blondaska -zaśmiał się Mario.
-Nie mogę uwierzyć, że z naszej trójki On żeni się jako pierwszy -rzuciłem.
-No fakt, trochę nieprawdopodobne. Stawiałem, że to ty będziesz pierwszy, ale jednak się myliłem -zaśmiał się po czym zaczął ziewać.
-Uuuu, Chyba ktoś tu miał ciężką noc -zacząłem droczyć się z młodszym kolegą.
-Wręcz przeciwnie. Po prostu KTOŚ z pokoju obok nie pozwolił mi na zaśnięcie -spojrzał na mnie z wyrzutem i zaczął się podśmiechiwać.
-Sorry stary -zrobiło mi się trochę głupio.
-Spoko, przecież nic nie mówię -Mario zaczął się śmiać. Chwilę po naszej rozmowie z kościoła wyszli ochroniarze i zaprowadzili wszystkich zaproszonych do środka. Usiedliśmy z Lori na naszych miejscach i czekaliśmy na rozpoczęcie ceremonii.
Laura:
Po tym jak z Robertem zajęliśmy swoje miejsca czekaliśmy, aż wszystko się rozpocznie. Siedzieliśmy na samym początku, ale osobno, bo oby dwoje byliśmy świadkami. Rozglądnęłam się po kościele. Wszystko było idealnie przyszykowane. Na środku był długi czerwony dywan, ławki były ozdobione białymi różami i materiałem, brakowało jedynie młodej pary. W pewnym momencie zaczęłam się podśmiechiwać, bo przypomniała mi się pewna rzecz, a mianowicie to, że jak jeszcze oby dwie mieszkałyśmy w Oberhausen śmiałyśmy się, że Marco będzie mężem Klary, a Robert moim. Byłyśmy pewne, że takie coś nigdy Ne będzie miało miejsca, ale jednak jej się poszczęściło. Zawsze sobie planowałam moją suknię ślubną i ogólnie całą ceremonię i wesele, ale z tego co wiem Robert nie jest zwolennikiem małżeństwa. Dlatego też trochę zazdrościłam przyjaciółce. Marco za wszelką cenę chciał zostać jej mężem jak najszybciej się da, a zdanie Roberta było całkiem odmienne i twierdził, że nie potrzebie się śmieszą. Może i nie znają się zbyt długo, ale rozumieją się bez słów. Kiedy tak o tym wszystkim rozmyślałam nagle przed ołtarzem zjawił się zdenerwowany Reus. Robert podszedł do niego i próbował go trochę uspokoić. W tym samym czasie do pana młodego poszedł ksiądz by uzgodnić coś jeszcze. Marco nie widział jeszcze Klary i jej sukni, więc do tego wszystkiego był jeszcze ciekawy. Gdy panna młoda weszła pod rękę z ojcem do budynku wszyscy zamarli, a w szczególności Reus. Jaj piękna suknia ciągnęła się po czerwonym dywanie, miała cudowny makijaż oraz włosy i ogólnie wyglądała olśniewająco. Kiedy doszła do ołtarza stanęła naprzeciwko Marco i uśmiechnęła się szeroko. W oczach miała łzy, ale i tak wyglądała cudownie. Zaczęła się ceremonia. Młodzi sami pisali swoją przysięgę przez co ślub był jeszcze bardziej wyjątkowy. Kiedy nastał ich pierwszy pocałunek zaproszeni wstali z miejsc i zaczęli bić brawo. Reus wziął swoją żonę na ręce, wyniósł ją z kościoła i wsadził do limuzyny która miała zawieść ich w miejsce gdzie miało odbyć się wesele czyli do hotelu w którym mieszkaliśmy. Jako, że z Robertem byliśmy świadkami musieliśmy pojechać z nimi. Wesele było wspaniałe wszyscy bawili się do białego rana, nie było miejsca na nudę. Po wszystkim Klara i Marco pojechali, a właściwie polecieli w podróż poślubną do Barcelony.
*********************************************************************************

CZYTASZ = KOMENTUJESZ ;D


~Lewa ♥


niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział LIII

Rozdział 53

Po wspólnej kolacji wszyscy poszli do swoich pokoi. Co prawda była dopiero 20, ale mimo to i tak byłam strasznie zmęczona. Poszłam do łazienki przebrać się w pidżamę, a Robert oglądał jakiś film. Po jakiś 15 minutach wróciłam do pokoju i położyłam się koło ukochanego. Robert objął mnie delikatnie i dał mi soczystego całusa po czym spojrzał na mnie i zaczął rozmowę.
-I co przemyślałaś ten wyjazd na Malediwy? -uśmiechnął się cwaniacko.
-Wiesz nie wiem czy to najlepszy pomysł z tymi wakacjami.. -powiedziałam z grymasem twarzy.
-Jak to? Ale dlaczego? -zdziwił się piłkarz.
-No pomyśl Klara jest w ciąży i chyba muszą trochę pieniędzy przeznaczyć na dziecko, a przyznasz, że Malediwy do najtańszego miejsca nie należą.
-No, a Klaudia i Mario? Oni przecież też mięli jechać.
-Przecież nie zostawimy Klary samej, znaczy no bez przyjaciółek -oznajmiłam.
-Kochanie proszę Cie.. Zresztą przecież zawszę możemy jechać we dwójkę prawda? To nawet lepiej -Robert wyszczerzył swoje białe zęby.
-Oj no nie wiem, nie jestem co do tego wyjazdu przekonana. Zresztą pewnie będą treningi w Blummerze -uświadomiłam Lewego.
-No to weźmiesz sobie mały urlopik -zaśmiał się jednocześnie przenosząc się na de mnie i delikatnie całując moją szyję. Po chwili luźna bluzka zniknęła z mojego ciała. Spędziłam z piłkarzem kolejną upojną noc, ale tym razem musieliśmy wstać nieco szybciej niż zwykle. W końcu rano miał być ślub naszych przyjaciół, a my jesteśmy świadkami. Ja wstałam o 8, co prawda uroczystość zaczynała się o 12, ale wolałam obudzić się wcześniej żeby nie robić wszystkiego na ostatnią chwilę. Robert w dalszym ciągu spał. Wiadomo potrzebowałam trochę więcej czasu na przygotowania niż on więc go nie budziłam. Od razu po wstaniu z łóżka nałożyłam koszulkę, która leżała na podłodze i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam głowę i zakręciłam mokre włosy na wałki, po czym czekałam aż wyschną szukając jakiegoś Łądnego makijażu, który będzie pasować do mojej kreacji. Kiedy znalazłam odpowiedni była już 10, więc postanowiłam już obudzić piłkarza. Nachyliłam się nad nim i zaczęłam szeptać mu coś do ucha. Ku mojemu zdziwieniu to zadziałało, więc Lewy szybko wstał. Ruszyłam w stronę łazienki przygotować potrzebne kosmetyki i robić makijaż. Kiedy stałam przed lustrem Robert przytulił mnie od tyłu. Odwróciłam się i dałam mu szybkiego całusa.
-A teraz spadaj muszę się wyszykować -zachichotałam i kopnęłam go lekko w tyłek jednocześnie siadając na umywalce.
-O nie! Teraz to nigdy się mnie nie pozbędziesz -powiedział i zaczął mnie całować. Próbowałam mu się wyrwać, ale bez skutku, więc zarzuciłam mu ręce na ramiona i splotłam nogi na wysokości jego bioder.  Robert uniósł mnie delikatnie i położył na łóżku. Powoli zaczął całować każdą część mojego ciała. Kątem oka spojrzałam na zegarek i była już w pół do 11. Zerwałam się odpychając piłkarza i pobiegłam w stronę łazienki.  Zrobiłam makijaż najszybciej jak mogłam i zaczęłam robić fryzurę. Rozplotłam wałki i jeszcze troszkę podkręciłam włosy lokówką żeby nadać kształtu włosom. Kiedy byłam już prawie w pełni gotowa byłą już 11:30. Ubrałam sukienkę i poszłam do pokoju gdzie siedział Lewy.
-Łał! Wyglądasz kosmicznie -powiedział przytulając mnie lekko.

-Dziękuję, ty też wyglądasz niczego sobie –zaśmiałam się, Po tych słowach wzięłam krawat który leżał na łóżku i zawiązałam go na szyi piłkarza. Następnie wsunęłam buty na stopy i wyszliśmy razem z Robertem z pokoju, Złapałam go pod rękę i ruszyliśmy w stronę kościoła gdzie miała odbyć się cała ceremonia.

*****************************************************************************

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


~ Lewa ♥

piątek, 5 lipca 2013

!!!!!

Tak, a więc zawieszam bloga z powodu 
wyjazdu na Wakacje ;)
Od razu jak wrócę zacznę znów dodawać 
tu kolejne rozdziały ;D
Mam nadzieję, że oglądalność mojego bloga będzie
taka sama jak przez czas kiedy jestem tu regularnie ;]

To miłych wakacji, udanego wypoczynku
i do zobaczenia za dwa tygodnie ! ;*


~ Lewa ♥

Rozdział LII ;)

Rozdział 52

Półtorej tygodnia później:

Już jutro miał być ślub Klary i Reusa, dlatego razem z Robertem wstaliśmy rano i zaczęliśmy się pakować. Robert kupił sobie elegancki, czarny garnitur i do tego brzoskwiniowy krawat żeby pasował do koloru mojej sukienki. Sukienka była zwykła prosta bez ramiączek z falbanką w talii (kilk). Wybrałam do niej kremowe wysokie szpilki i kremową kopertówkę. Wszystko pomagał mi wybrać Lewy, miał naprawdę dobry styl. Kiedy byliśmy już spakowani zadzwoniliśmy do Klaudii i Mario, ponieważ mięli jechać z nami. Praktycznie od razu po telefonie byli już pod domem Lewandowskiego. 
-Hej kochani! Jesteście gotowi? -powiedziała Klaudia.
-No jasne. A tak w ogóle wiecie właściwie gdzie mamy jechać? -zaśmiał się Robert.
-No Marco mi wszystko wytłumaczył, więc może już wyjeżdżać -odpowiedział Mario.
-Okej dajcie mi chwilę, zapakuję tylko walizki do auta i w drogę. Mario chodź mi pomóc.
Po tych słowach Robert razem z Mario poszli po bagaż, a ja z Klaudią zostałyśmy na zewnątrz. Cieszyłyśmy się, że nasza przyjaciółka już jutro wyjdzie za mąż. Klau opisała mi swoją sukienkę. Powiedziała, że jej sukienka także jest bez ramiączek, ale jest koloru miętowego, ma puszczony dół i przy gorsecie ma srebrny motyw kwiatów (kilk) . Z tego co mówiła jest śliczna, do tego kupiła srebrne szpilki i torebkę. Kiedy skończyłyśmy rozmawiać chłopaki zapakowali już walizki, więc ruszyliśmy w drogę. Z Austrii do Dortmundu nie było dość daleko, więc jechaliśmy jakieś 5 godzin. Na miejscu czekali na nas Klara z Marco. Zaprowadzili nas do swoich pokoi, zostawiliśmy tam walizki, ogarnęliśmy się i poszliśmy zwiedzić okolicę. Było tu naprawdę pięknie. Małe, piękne miasteczko w górach. Było tam też bardzo spokojnie, ponieważ pensjonat znajdował się na obrzeżach tego miasteczka. Gdy wszyscy razem byliśmy na spacerze w pewnym momencie do Klary zadzwonił telefon. Byli to jej rodzice, więc musiała wracać do hotelu. Razem z nią i Marco poszli Klau i Mario, więc zostaliśmy sami z Robertem, ale nie zamierzaliśmy jeszcze się wracać. Poszliśmy do miasta. Tam było o wiele więcej ludzi.
-Kochanie słuchaj wracając do sprawy tego wyjazdu, rozmawiałem już o tym z chłopakami i oni się zgodzili, więc chyba już musimy pojechać -zaśmiał się piłkarz.
-O to fajnie, tylko wybraliście już miejsce wyjazdu?
-Jeszcze nie, ale mam pewien pomysł -powiedział po czym uśmiechnął się szeroko.
-Jaki? Mam nadzieję, że nie chcesz jechać na Antarktydę -zaśmiałam się.
-Wręcz przeciwnie. Co powiesz na Malediwy?
-Malediwy?! Chyba oszalałeś, droższej opcji wybrać się nie dało?
-Oj no już nie przesadzaj, tam w cale nie jest tak drogo, za to jest cudownie uwierz -odparł łapiąc mnie w pasie- To co zgadzasz się?
-No nie wiem Robert, nie wiem. Nigdy nie jechałam tak daleko zresztą nie wiem co na to moi rodzice, nie wiem czy będzie mnie stać na taki wyjazd&
-A czy ja powiedziałem, że musisz za to płacić? Powiedzmy, że to będzie taki prezent na urodziny -rzucił i po czym pocałował mnie czule.
-Co to, to nie! Na urodziny można dać bransoletkę albo naszyjnik, ale nie wyjazd na Malediwy -zaśmiałam się.
-No, ale jak ja chcę -wyszczerzył swoje białe zęby.
-Dobra jeszcze do tego wrócimy, a teraz wracajmy już do hotelu -uśmiechnęłam się po czym chwyciłam piłkarza za dłoń, a następnie ruszyliśmy w stronę pensjonatu. Kiedy byliśmy na miejscu w hotelu była już ponad połowa zaproszonych gości. Lewy poszedł przywitać się z chłopakami z drużyny, a ja poszłam do naszego pokoju wziąć szybki prysznic i przebrać się. Założyłam na siebie krótkie jeansowe spodenki, czarną bokserkę i granatową, prześwitującą koszulę. Zrobiłam lekki makijaż, włosy spięłam w niedbałego koka i zeszłam na dół do Roberta. Przywitałam się ze znajomymi, a po chwili wszyscy poszliśmy na kolację.
*********************************************************************************

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


~ Lewa ♥

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział LI ;p

Rozdział 51

Obudziłam się o 8 kiedy przyszło śniadanie. Zjadłam je i poszłam dalej spać. Byłam zmęczona tą nocą, nie wyspałam się w ogóle, a to wszystko przez ten mecz. Dalej byłam smutna i złą, ale po prostu musiałam spać. Wstałam dopiero po 16, a to tylko dlatego, że obudził mnie Robert. Zdziwiła mnie jego obecność, myślałam, że z Anglii wracają dopiero jutro jednak się myliłam.
-Robert? A co ty tu robisz?
-Jak chcesz mogę sobie pójść -zaśmiał się. 
- Nie no co ty, Cześć -powiedziałam po czym namiętnie go pocałowałam- Myślałam, że wracacie jutro.
-No bo mięliśmy, ale jakoś nie mięliśmy powodu żeby tam zostać, sama wiesz dlaczego -powiedział smutnym głosem.
-Nie przejmuj się, dla mnie i tak byliście lepsi i nie tylko dla mnie. Graliście znakomicie no, ale co poradzisz? Tamci mięli po prostu szczęście -uśmiechnęłam się do mężczyzny i na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech. Wiadomo jak zawszę rozmawialiśmy długo jednak przerwał nam lekarz, który wszedł do Sali.
-Dzień Dobry. Mogę państwu przeszkodzić? -powiedział pogodnym głosem. 
-Tak oczywiście, proszę wejść -odparłam z uśmiechem.
-Mam dobrą wiadomość. Wyniki badań wykazują, że pani stan jest stabilny i nie ma żadnych komplikacji, więc może pani już dziś wrócić do domu.
-Naprawdę? Boże nawet pan nie wie jak się cieszę!
-Jest jednak jeden warunek. Nie może pani się przemęczać i przez najbliższe 3 dni musi pani leżeć w łóżku.
Po tych słowach lekarz wyszedł z pokoju i zostawił mnie samą z Robertem. Wyjęłam rzeczy które miałam w torbie, poszłam do łazienki przebrać się w nie i wróciłam do Sali gdzie czekał na mnie Lewy. Piłkarz pomógł mi wziąć wszystkie prezenty i poszliśmy do rejestracji wypisać mnie z szpitala. Zapakowaliśmy wszystko do samochodu i pojechaliśmy do mojego domu po rzeczy. Kiedy weszłam przywitałam się z Klarą i Marco którzy robili coś w kuchni. Porozmawialiśmy chwilę, a następnie poszłam do swojego pokoju po ubrania.
-Ale co ty nie zostajesz w domu na noc? -rzuciła zdziwiona przyjaciółka.
-Nie, bo przez następne trzy dni muszę leżeć bezczynnie w łóżku i nie chcę być dla Ciebie ciężarem. W końcu masz już jedno dziecko na głowie, no może dwa -zaśmiałam się.
-Dzięki Lori -powiedział Reus, który udawał obrażonego.
-Oh nie ma za co przyjacielu -rzuciłam i wytknęłam w jego stronę język- Dobra kochani my już będziemy się zbierać, tylko nie zróbcie sobie krzywdy.
-No, a wy uważajcie tam, bo wiecie dwójka niemowlaków w jednym domu to nie będzie za fajne -odgryzła się Klara- To pa!
No papa -rzuciłam, a po chwili wyszliśmy z domu i pojechaliśmy do Roberta. Kiedy byliśmy na miejscu Lewy wziął moją torbę i skierowaliśmy się w stronę domu.
-Jeju jak mnie tu dawno nie było.
-No nawet nie wiesz jak bardzo -powiedział piłkarz dając mi buziaka w policzek.
-Idę zrobić coś do jedzenia, też chcesz? -zapytałam.
-O nie, nie, nie, nie! Ty teraz idziesz się przebrać w pidżamkę i kładziesz się do łóżeczka, a ja idę do kuchni i robię Ci kolacje stoi?
-Oj no nie wygłupiaj się, przecież mam ręce -powiedziałam próbując wydostać się z objęć Lewego.
-Okej tak chcesz grać? -rzucił po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do jednej z sypialni na dole.
-Ty to jednak uparciuch jesteś -uśmiechnęłam się, a następnie pocałował go czule. Kiedy poszedł ja wzięłam pidżamę i przebrałam się w nią. Wróciłam do pokoju, położyłam się w łóżku i włączyłam telewizor, który wisiał na ścianie. Po chwili do pokoju przyszedł Robert z kanapkami i herbatką.
-Proszę bardzo i smacznego!
-A dziękuję ślicznie -powiedziałam i wzięłam się za jedzenie. W końcu mogła zjeść coś innego niż szpitalne jedzenie. Kiedy ja jadłam Robert poszedł pod szybki prysznic. Do sypialni wrócił w tym samym czasie gdy ja skończyłam kolację. Położył się koło mnie, a ja wtuliłam się w niego mocno. Brakowało mi jego przez ten tydzień. W końcu mogłam się do niego przytulić i zasnąć u jego boku.
*********************************************************************************

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


~ Lewa ♥

środa, 3 lipca 2013

Rozdział L ;p

Rozdział 50

Kiedy otworzyły się drzwi do mojego pokoju weszła Ania. Zdziwiłam się, że mnie odwiedziła, w końcu nie miałyśmy dobrych kontaktów, wręcz przeciwnie.
-Cześć! -powiedziała uśmiechając się szeroko.
-No hej -odwzajemniłam uśmiech.
-Jak się czujesz? -zapytała siadając na krześle koło mnie i wręczając mi bukiet kwiatów.
-A już lepiej, i dziękuję bardzo. A co tam u Ciebie?
-A wszystko dobrze -powiedziała i między nami zapadła cisza- Wiesz przyszłam tu bo chciałam z tobą porozmawiać tak szczerze w cztery oczy.
-No to słucham -uśmiechnęłam się, ale szczerze mówiąc trochę się przestraszyłam.
-Chciałam Cię za wszystko serdecznie przeprosić. Za to, że jak się po raz pierwszy spotkałyśmy źle o tobie mówiłam, za ten pocałunek na imprezie, bo wiem, że chciałaś zostawić Roberta, no i za to, że próbowałam Ci go odbić. Po prostu byłam zazdrosna, bo spędziłam z nim naprawdę spory kawałek życia. Uświadomiłam sobie, że bardzo cierpiałam po naszym rozstaniu i nie chciałam, żebyś czułą się tak samo. Pasujecie do siebie z Lewym idealnie, więc jeszcze raz Cię przepraszam -powiedziała, a ja nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam, ale ucieszyło mnie to.
-Łał, No to nie źle mnie zaskoczyłaś -zaśmiałam się- Szczerze mówiąc rozumiałam twoje zachowanie, bo pewnie zachowałabym się tak samo na twoim miejscu. Czyli rozumiem, że pomiędzy nami już wszystko ok. tak?
-Na to wychodzi -wyszczerzyła zęby, po czym się przytuliłyśmy- Boże czuję się o niebo lepiej.
-Ja tak samo, nigdy nie chciałam mieć wrogów.
Ania została u mnie jeszcze godzinę, która zleciała w mgnieniu oka. Jeśli się na siebie nie wydzierałyśmy była nawet fajna, ale wiadomo, że i tak przyjaciółkami nigdy nie zostaniemy. Byłyśmy po prostu w zgodzie. Kiedy Ania wyszła poprawiłam poduszkę i położyłam się wygodnie. Długo myślałam o tym co skłoniło Stachurską do przeproszenia mnie i wkrótce zasnęłam.
Sześć dni później:

Tego dnia wstałam wcześnie rano. Wzięłam laptopa, który leżał na komodzie i zadzwoniłam do Roberta, który był już w Londynie. Gadałam z nim do czasu aż nie przyszły do mnie Klara z Klaudią czyli do 15. Życzyłam mu powodzenia na dzisiejszym meczu i pożegnałam się z nim. Dziewczyny przyniosły do mojej Sali mnóstwo chipsów, popcornu i rzeczy tego typu, więc byłyśmy już gotowe na mecz. Co prawda spotkanie zaczynało się dopiero za 5 godzin, ale jakoś się nie nudziłyśmy. W między czasie Klara zabrała mi komputer, bo za wszelką cenę chciała mi pokazać dwa artykuły i coś jeszcze. Pierwszy był o mnie i o mojej wizycie w szpitalu. Były zdjęcia, wywiady z bliskimi mi osobami i lekarzami. Co prawda nie byłam żadną gwiazdą, choć ludzie i media tak mnie traktowali. Drugi reportaż z kolei był o Klarze i Reusie, a dokładniej o ich zaręczynach i ciąży. Po tych artykułach przyjaciółka chciała pokazać jeszcze jedną rzecz. Wybrali już z Marco miejsce ślubu, który miał odbyć się za dwa tygodnie. Był to ekskluzywny hotel w Austrii. Ostatnią rzeczą którą chciała nam pokazać  była jej suknia ślubna, która wyglądała rewelacyjnie. Góra była bez ramiączek, wysadzana małymi kryształkami, a dół był jakby puchowy z długim trenem. Razem z Klaudią zaniemówiłyśmy jak ją zobaczyłyśmy. Po oglądnięciu wszystkich rzeczy była już 18, więc do finału zostały nam jeszcze ponad dwie godziny, który minęły ja 10 minut. Nim się oglądnęłyśmy zaczynało się spotkanie. Wszystko było świetnie przygotowane, rozpoczęcie, puchar, boisko, po prostu wszystko. Razem z dziewczynami trzymałyśmy kciuki za naszych mężczyzn. Pierwsza połowa była genialna. Moim zdanie Borussia była lepsza. Pierwsza bramka podła w drugiej połowie dla Bayernu, a strzelił ją Mandżukić. Następnie po faulu na Marco sędzia podyktował rzut karny dla nas, który genialnie strzelił Illy.  Razem z dziewczynami skakałyśmy z radości. Kiedy praktycznie każdy był przekonany, ze będzie dogrywka bramkę strzelił Robben. Zalałyśmy się łzami, ale dalej wierzyłyśmy w naszych chłopców. Po cichu miałam nadzieję, że będzie tak ja w meczu z Malagą, że w doliczonym czasie strzelimy te dwie bramki, jednak nie stało się po mojej myśli. Płakałam przez cały czas podobnie jak dziewczyny, a skończyłam tylko dlatego, że zasnęłam. Spałam może trzy, cztery godziny, nie mogłam pogodzić się z porażką, za bardzo wierzyłam. 
*********************************************************************************

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


~ Lewa ♥

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział XLIX



-No Lori to do kiedy musisz tutaj być? zapytała jedna z przyjaciółek.
-Dwa tygodnie -zrobiłam krzywą minę- Ominie mnie finał..
-Jeśli ty nie jedziesz do Londynu to ja też nie -rzuciła Klara.
-Ja tak samo -dodała Klaudia.
-Oj dziewczyny nie wygłupiajcie się, to najważniejszy mecz, musicie być przy chłopakach oni tego potrzebują.
-A ty potrzebujesz nas i nawet jeśli będziesz nam kazać jechać to my zostaniemy! Prawda Klaudia?
-Oczywiście! Zrobimy sobie żeński finał, a chłopacy sobie poradzą. Będziemy z nimi tylko po prostu przed telewizorem -przyjaciółka kończąc zdanie zaśmiała się. Cieszyłam się, że dziewczyny chcą ze mną zostać. Wiem, że Klara marzyła o tym wyjeździe dlatego podziwiam jej decyzję. Tym poświęceniem pokazuje jak dobrą przyjaciółką jest.
-A tak zmieniając temat jak czuje się przyszła matka? -wyszczerzyłam zęby i spojrzałam na Klarę.
-Osz ty oczywiście, dogryzaj mi, ale nie dziw się jak będziesz miała myszy w domu. Zobaczysz ja Ci to już załatwię -powiedziała ze śmiechem.
-A tak w ogóle myśleliście już nad imieniem?
-Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, ale mam już pomysł -spojrzałyśmy na siebie z Klaudią i jednocześnie nasze oczy skierowały się pytająco w stronę Klary- No, więc chciałabym żeby chłopczyk miał na imię Aron, a jeśli będzie dziewczynka to Alicja.
-Podoba mi się! A tak sekrecie wolałabyś córkę czy syna? -zadałam kolejne pytanie.
-Chyba chłopca, ale to nie ma różnicy i tak, i tak będę kochać to dziecko -uśmiechnęła się promiennie.
Później temat zmienił się na ich ślub. Szczerze mówiąc zazdrościłam trochę Klarze tego ślubu. Sama chciałabym się ożenić, ale trzeba jeszcze trochę poczekać. Dziewczyny były u mnie aż do 18. Kiedy wyszły wzięłam telefon do ręki i weszłam na Internet. Sprawdziłam czy leci jakiś ciekawy mecz. Na szczęście zaczynało się spotkanie pomiędzy Barceloną, a Realem. Chociaż nie pooglądałam go zbyt długo, bo miałam gości.
-Dobry wieczór słońce -zza drzwi wyszedł Robert, który podszedł i mnie pocałował- Mam niespodziankę -uśmiechnął się, a w tym samym momencie do Sali weszli chłopaki z Borussii. Ucieszyłam się, bo było to naprawdę miłe. W moim pokoju było teraz dwa razy więcej wszystkiego. Mnóstwo kwiatów, misiów, czekoladek i balonów. Było mi naprawdę miło, że znajomi tak chętnie mnie odwiedzają tym bardziej, że był to mój drugi dzień w szpitalu.
-Lori jak się czujesz? -zapytał Kuba i nagle w pokoju nastała cisza.
-Dziwnie dobrze -uśmiechnęłam się.
-Co ten drań Ci zrobił? -rzucił lekko podenerwowanym głosem Mario.
-No nie za miłą rzecz. Robert wam nie mówił? -zdziwiłam się.
-Nie chciał -powiedział dość spokojnym głosem Mats.
-Jak już pewnie wiecie do domu naszego Lewuska ktoś się wkradł, a że ja spałam na dole to obudził mnie dźwięk otwierających drzwi. Wstałam i kazałam wynosić się tej osobie, ale ona nie słuchała. Zagroziłam, że wezwę policję, ale on nic, kiedy sięgałam po telefon, który leżał na półce postrzelił mnie -opowiedziałam historię chłopakom, a oni mięli zdziwioną minę.
-Postrzelił Cię ?! Jakim prawem ja się pytam ?! -zdenerwował się Łukasz.
-No niestety. Podobno ledwo co z tego wyszłam, prawda kochanie? -powiedziałam i spojrzałam na ukochanego. On tylko ruszył twierdząco głową.
-Sorry, że Cię tak męczymy, ale mam jeszcze jedno pytanie, gdzie Cię trafił? -zapytał Moritz.
-Nie męczycie no co wy -uśmiechnęłam się, a następnie podniosłam lekko koszulkę i pokazałam piłkarzom opatrzoną ranę. Wszyscy byli zdziwieni, więc przez to zapadła cisza. Nagle ktoś skończył temat dotyczący tego zdarzenia i zaczęliśmy rozmawiać na normalne tematy. Oczywiście nie obeszło by się bez obgadania nożnej.
-Lori, ale będziesz z nami na finale prawda? -rzucił z ciekawością Sven.
-No nie -posmutniałam- Przepraszam was, bo wiem, że to najważniejszy mecz, ale będę jeszcze w szpitalu.
-To nie ważne czy będziesz w Londynie, czy będziesz tutaj. Ważne, że będziesz z nami duchem -powiedział Robert łapiąc mnie za rękę. Kiedy to powiedział wbiłam wzrok w jego oczy i czule go pocałowałam.
-Oh wy zakochańce -zaśmiał się Neven. Rozmawialiśmy jeszcze jakieś 20 minut, a później piłkarze pożegnali się ze mną i wyszli ze szpitala. Wiadomo Lewy został ze mną dłużej, ale po pewnym czasie też poszedł, bo widziałam, że jest zmęczony i kazałam mu iść. Było trochę po 20, więc byłam pewna, że już nikt mnie nie odwiedzi. Jednak się myliłam.
*****************************************************************************

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


~ Lewa ♥

Rozdział XLVIII ;)

Rozdział 48

Nie ukrywam trochę się wystraszyłam gdy obudziłam się w szpitalu a na de mną stał jakiś nieznajomy mężczyzna. Odkryłam spod kołdry brzuch, który strasznie mnie bolał. Był cały zabandażowany. Nie do końca wiedziałam co się stało, byłam przerażona i niczego nie pamiętałam. Kiedy lekarz wyszedł z Sali w której leżałam ponownie okryłam się kołdrą i wygodnie się położyłam. Spojrzałam w stronę okna, słońce świeciło, a niebo było bezchmurne. Kiedy zaczęłam sobie powoli przypominać co stało się dzisiejszej nocy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Zza nich wyszedł Robert. Cieszyłam się, że go widziałam, ale wyglądał fatalnie. Jego twarz była jednocześnie zmęczona i smutna. Domyśliłam się, że był przy mnie cały czas pomimo naszej kłótni i martwił się o mnie.
-Cześć kochanie -powiedział siadając na krześle koło mojego łóżka łapiąc mnie za rękę i podarował mi czuły, a za razem delikatny pocałunek.
-Dzień Dobry  -przywitałam się z uśmiechem na twarzy.
-Jak się czujesz? Mam nadzieję, że dobrze -uśmiechnął się.
-Jest okej, tylko trochę boli mnie to -powiedziałam i odsłoniłam brzuch, a w sumie zakrwawiony bandaż. Robert gdy to zobaczył od razu zasłonił mnie kołdrą, a ja zauważyłam, ze w jego oczach są łzy- Dlaczego ten mężczyzna mi to zrobił?
-Nie wiem, ale znajdę go i obiecuje Ci ,że tego pożałuje -między nami zapadła cisza- To moja wina, gdyby nie ta nasza kłótnia..
-Hej, nawet tak nie mów! Ty niczym nie zawiniłeś, wiadomo jesteśmy razem i czy tego chcemy czy nie to i tak i tak będziemy się kłócić, a to, że akurat ktoś włamał się do mieszkania to całkiem inna sprawa -oparłam patrząc piłkarzowi prosto w oczy.
Po chwili rozmowy do mojej Sali weszli Klara, Marco, Klaudia i Mario. Zrobiło mi się miło gdy ich zobaczyłam. Dostałam od nich piękne kwiaty i bombonierkę. Wszyscy usiedli wkoło mnie i wspólnie rozmawialiśmy. Poprawili mi humor, różnymi śmiesznymi opowieściami. Było naprawdę fajnie, ale niestety lekarz wyprosił ich, ponieważ musieli mi zrobić badania i dać jakieś zastrzyki. Kiedy było po wszystkim położyłam się wygodnie i myślałam o tym jak to będzie. Stwierdziłam, że mam strasznego pecha. Po raz drugi gdy poszłam do jakiegoś nowego studia coś mi się stało po jednym z pierwszych treningów. Kiedy tak o tym myślałam po prostu zasnęłam. Obudziłam się dopiero następnego dnia rano. Ku mojemu zdziwieniu Koło mnie był, a w sumie spał Lewy. Obudził się kiedy poruszyłam nogami, na których leżał.
-O już wstałaś -powiedział zaspanym głosem.
-Ty też -zaśmiałam się- Byłeś tu całą noc? Chciało Ci się?
-Dla Ciebie wszystko. Zresztą myślisz, że zostawiłbym Cię samą na całą noc?
-Nie wiem, ale wiesz co zrób sobie wolne -wyszczerzyłam się i złapałam piłkarza za rękę- Idź do domu się przespać, a później wypad mi na trening bo Jurgen się wkurzy.
-Wiesz co masz rację. W takim razie nie męczę Cię już -wstał po czym pocałował mnie w policzek- Co ja bym bez Ciebie zrobił?
-No nie wiem, nie poradziłbyś sobie sam -wytknęłam do niego język.
-Dobra słońce to ja idę i będę po treningu. Papa -powiedział po czym znikł za drzwiami.

Kiedy Robert poszedł włączyłam telewizor, który wisiał na ścianie. Miałam szczęście bo akurat leciała powtórka półfinałów ligi mistrzów, a dokładnie meczu Borussii z Realem. Chyba najlepszy mecz w życiu Lewego. W końcu nie każdy strzela 4 bramki Madrytowi. Pamiętam jak byłyśmy w tedy z Klarą na stadionie. Ta atmosfera, Ci kibice. To było niezapomniane przeżycie. Pamiętam tą radość po strzeleniu tych 4 bramek przez Lewego. Dalej nie mogę uwierzyć w to, że moja Borussia jest w finale Ligi Mistrzów, ale też boli mnie to, że finał już za 6 dni, a ja będę tutaj w szpitalu zamiast wspierać chłopaków na Wembley. Najważniejsze wydarzenia sezonu, a ja leże w szpitalu, a to wszystko przez tego włamywacza. Po co ludziom kradnięcie, albo zabijanie innych? Tego typu pytania chodziły mi po głowie przez większą część dnia. Praktycznie od razu po zakończeniu się meczu w odwiedziny przyszły do mnie Klara i Klaudia, więc się nie nudziłam. Przyniosły mi kolejny kwiaty, słodycze i do tego jakiegoś wielkiego misia i balony. Mój pokój stawał się coraz bardziej kolorowy przez te upominki, ale jakoś mi to nie przeszkadzał, w końcu miałam tu spędzić najbliższe 2 tygodnie. Razem z dziewczynami rozmawiałyśmy dużo o jakiś bzdurach. Zauważyłam, że dziewczyny są do siebie strasznie podobne pod względem zachowania i charakteru. Cieszyłam się, bo było widać, że się zaprzyjaźniły. Jeszcze bardziej cieszył mnie fakt, że nasi partnerzy również są przyjaciółmi. Dzięki temu będziemy mogły spędzać ze sobą dwa razy więcej czasu i przy okazji być z naszymi drugimi połówkami. 
*****************************************************************************

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


~Lewa ♥