Playlista

środa, 27 listopada 2013

Rozdział 30 ;)

Rozdział 30

Druga połowa od pierwszej minuty była bardziej nerwowa. Kolejne niewykorzystane sytuacje i coraz to mniej czasu. I w końcu nadszedł ten moment. 56 minuta meczu z murawy schodzi Mandżukić, a za niego nikt inny jak Goetze i dopiero w tedy rozpętało się prawdziwe piekło. Mario został wygwizdany przez 80 tysięcy kibiców Borussii. Nie wiem jakbym zareagowała na jego miejscu. Zaledwie 8 miesięcy Ci sami ludzie właśnie na tym stadionie dziękowali mu za zdobywanie bramek, a teraz jest tutaj znienawidzony. Różne obraźliwe przyśpiewki śpiewane niemalże jednym głosem, bilbordy z napisami "Judasz", pozaklejane nazwisko na koszulkach z ostatnich sezonów wszystko by poczuł jak zranił kibiców. Szczerze mówiąc nie dziwię się im. Gdybym była gdzieś pośród nich pewnie robiłabym takie same rzeczy.  Najbardziej zdziwiło mnie to, że chłopak wbiegając na boisko nie pokazywał po sobie, że jest mu w jakiś sposób przykro, a wręcz przeciwnie. Wbiegł z uśmiechem na twarzy. Jednak wejście Mario na murawę nie bolało ich tak co zrobił 10 minut później.  Kiedy tylko był przy piłce po raz kolejny rozbrzmiewały gwizdy kibiców, jednak kiedy zawodnik umieścił piłkę w bramce zespołu wszyscy nagle ucichli. Gdyby zrobił to inny zawodnik wszyscy wyrzucali by jakimiś przezwiskami lub po prostu denerwowali się, ale po tym co zrobił i najważniejsze jak zachował się Goetze każdy kibic Borussii miał taki sam wyraz twarzy. Widoczny ból we wzroku, odczuwalna zdrada wychowanka Dortmundu. W momencie strzelenia bramki przypomniały mi się słowa, które kilka dni temu padły z ust Marco : "Goetze powiedział, że możliwa wygrana Bawarii, będzie jedynym wygranym meczem swojej drużyny z którego nie będzie się cieszyć." Nie wyobrażam sobie jaki ból musiał czuć Reus widząc, że jego przyjaciel tak po prostu, bezczelnie go okłamał i teraz faworyzuje swoją trafienie. Po tym zdarzeniu było widać, że chłopakom było trudno się pozbierać. Wkrótce stracili kolejne dwie bramki. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 0:3 dla Bayernu. Widziałam z jaką nienawiścią kibice, a nawet niektórzy piłkarze Bvb patrzą na Goetzego. Ja sama patrzałam na niego podobnie. Mimo wszystko wydaje mi się, że zaistniała chwilę temu sytuacja zabolała najbardziej Jurgena. Zawodnicy Dortmundu podziękowali zebranym za doping i od razu zeszli do szatni. Ja również poszłam z nimi tak jak prosił mnie trener. 
Marco:
Ten mecz to była jedna wielka porażka... Nie dość, że przegraliśmy 3:0 to w pewnym sensie zostałem zdradzony przez najlepszego przyjaciela. Zabolało mnie to, że Mario mnie okłamał. Kiedy usłyszałem ostateczny gwizdek zostałem tak gdzie byłem czyli pod naszą bramką. Goetze był po drugiej stronie boiska, więc miałam nadzieję, że do mnie nie podejdzie. Niestety się myliłem. Piłkarz przytulił mnie, ale ja jakoś nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy. Czułem się oszukany... Całym zespołem jak zawszę poszliśmy podziękować kibicom, a następnie wszyscy zeszliśmy do szatni. Do nikogo nie odezwałem się ani słowem nawet do Ann. Na szczęście wszyscy są tak wyrozumiali i nie mięli do mnie o to pretensji. Poszedłem szybko pod prysznic i od razu się ubrałem. Kiedy wróciłem w szatni siedział Mario rozmawiając o czymś z chłopakami. Bez słowa wziąłem swoją torbę po czym rzuciłam tylko krótkie "cześć" i wyszedłem z pomieszczenia. Ann czekała na mnie w samochodzie, ale kiedy wrzucałem torbę na tylne siedzenie usłyszałem znajomy mi krzyk. Jak łatwo się było domyślić był to Goetze.
-I o co Ci chodzi? -zapytał kiedy się odwróciłem.
-O co mi chodzi?! Naprawdę jesteś taki głupi, że pytasz się o co mi chodzi?! -powiedziałem podniesionym tonem- Wiesz już zacząłem Ci wierzyć, że naprawdę chcesz tutaj wrócić, ale oczywiście jak zawsze się na tobie zawiodłem -po kolei wyrzucałem wszystko co siedziało mi na sercu, a on stał ze spuszczoną głową nic się nie odzywając- Po za tym świetna bramka, szkoda, że strzeliłeś tylko jedną -rzuciłem ironicznie.
-A co miałem stać jak słup i się nie ruszać?! -odkrzyknął do mnie.
-Byłem świadom tego, że będziesz strzelał bramki, ale nie spodziewałem się, że będziesz w stanie je celebrować. To nie zraniło tylko mnie, ale kibiców, którzy kiedyś rzuciliby się za tobą w ogień! Zrobiłeś największe świństwo jakie tylko się da!
-Może miałem im jeszcze dziękować za to, że tak pięknie mnie wygwizdali co?!
-A dziwisz się im?! Zachowałbyś się inaczej na ich miejscu? Najpierw mówisz, że kochasz Borussię i chcesz zostać w Dortmundzie na najbliższe kilka sezonów, a dwa tygodnie później "Goetze w Bayernie". Myślisz, że jak Oni wszyscy się czuli, myślisz, że jak ja się czułem?! Byłeś moim najlepszym przyjacielem, traktowałem Cię jak własnego brata, ale teraz widzę, że to był błąd. Wiedziałem, że zmienisz się od razu jak tylko tam pojedziesz, ale proszę twoje życia ja już więcej nie stanę Ci na drodze -mówiąc to zaciskałem dłonie, ale kiedy tylko skończyłem wycofałem się, wsiadłem do samochodu i z piskiem opon odjechałem spod stadionu. Ann chyba słyszała wszystko co mówiłem, więc siedziała obok nic się nie odzywając. Wiedziała, że to wszystko jest dla mnie trudne w końcu nie co dzień traci się przyjaciół.
-Jakbyś mógł zawieź mnie do domu -uśmiechnęła się lekko po kilku minutach.
-Nie możesz ze mną zostać? -zapytałem zerkając raz na dziewczynę, raz na drogę.
-Nie chcę Cię bardziej denerwować -odparła ciszej.
-Nie wygłupiaj się, jedziemy do Ciebie czy do mnie? -uniosłem lekko kąciki ust.
-To może dla odmiany zostańmy u mnie -odpowiedziała, a ja posłusznie skręciłem na ulicę na której mieszkała Ann.
*********************************************************************************
jakoś w końcu mnie trochę wena złapało, więc powinno być ok xD
Wybaczcie, ale musiałam się jakoś wyżyć na goetze ;)






wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 29 ;)

Rozdział 29


Kiedy przyjechaliśmy na stadion chłopaki mięli zacząć od rozmowy z psychologiem, więc poszłam przebrać się w strój w którym miałam być obecna. Jako, że jestem pracownikiem dostałam klubowe spodnie, koszulkę, bluzę oraz kurtkę. Dość szybko się przebrałam, a następnie wyszłam na boisko gdzie trenowali zawodnicy Bawarczycy. Nie pałam do większości z nich sympatią, głównie dlatego, że jestem również kibicem klubu w którym pracuję i nie podobał mi się chamski sposób w jaki grają. Mario i kilka innych piłkarzy nie trenowali razem ze wszystkimi tylko za boczną linią boiska. Zdziwił mnie trochę ten obrazek, ale to nie ja jestem ich trenerem. Obserwowałam chwilę ich trening gdy nagle poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Odwróciłam się i zobaczyłam Marco. Chłopak spojrzał prosto w moje oczy po czym pocałował mnie czule. Tym razem piłkarze zaczęli coś krzyczeć bo każdy z nich widział nasze "przywitanie". Jurgen podszedł do mnie i poprosił żebym poprowadziła im krótką rozgrzewkę, bo on musiał coś załatwić. Bez wahania się zgodziłam i podyktowałam chłopakom ćwiczenia. po jakiś 15 minutach trener wrócił na murawę i prowadził dalszy trening. Ja za to usiadłam na ławce i obserwowałam każdy ruch piłkarzy. Trochę zerkałam też na trening Monachium, ale był dal mnie zbyt nudny, więc większość czasu obserwowałam Borussię. W pewnym momencie Bawarczycy zaczęli biegać kółka. Kiedy przebiegali koło mnie delikatnie uśmiechnęłam się do Mario. On niby odwzajemnił uśmiech, ale jakoś nie do końca. Przedmeczowy trening zakończył się 15 minut przed rozpoczęciem meczu. Wszyscy poszli do szatni, a ja jako jedyna zostałam na ławce. Nagle dostałam sms od Caroline, który brzmiał następująco:
*Hej kochana! Nie żeby coś, ale właśnie widzę Cię w telewizji ;* Miłego meczu śliczna! <3*
Czytając wiadomość mimowolnie się uśmiechnęłam, po czym schowałam telefon do kieszeni i usiadłam na jednym z siedzeń. Po jakiejś chwili dosiedli się do mnie rezerwowi gracze klubu, masażyści i oczywiście trener. Usiadłam w tylnym rzędzie i zaczęłam rozmawiać o czymś z Łukaszem, który w końcu znalazł się w meczowej kadrze. Po chwili rozmowy z nim mogła wywnioskować, że jest szczęśliwy, że w końcu wraca. Podobnie jak ja nie mógł doczekać się rozpoczęcia meczu. Jest bardzo sympatyczny i miły, ale przy tym wszystkim strasznie skromny. Ewa była podobna do niego, moim zdaniem pasują do siebie idealnie. Wkrótce piłkarze wyszli na murawę i rozbrzmiał hymn Ligi. Rozglądnęłam się w okół i zaparło mi dech w piersiach. Pierwszy raz widziałam stadion z takiej perspektywy. Ci wszyscy wierzący kibice i oczywiście chwalebna żółta ściana z kolejnymi oprawami ultrasów. Od momentu kiedy zabrzmiał pierwszy gwizdek było widać, że będzie to trudny mecz. Pierwsza połowa była bardzo wyrównana. Mniej więcej po tyle samo sytuacji, niestety niewykorzystanych, jednak jeśli chodzi o faule były one po stronie Bawarczyków.  Jak zawsze Bayern grał bardziej brutalną piłkę. Cały czas rozmawiałam z Łukaszem, który miał bardzo podobne zdanie o poszczególnych zawodnikach co ja. Po 45 minutach zawodnicy zeszli z boiska, a rezerwowi poszli na kilku minutowy trening. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Jak mogłam się spodziewać była to Caroline. Bez zastanowienia się odebrałam połączenie jednocześnie zasłaniając jedno ucho.
-Ann weź ich trochę tam dociśnij, a nie z Piszczem flirtujesz! -zaśmiała się do telefonu.
-Co mam może jeszcze wybiec na boisko i grać z nimi -odparłam śmiechem. 
-No najlepiej by było. Może by coś ustrzelili -zachichotała- I powiedz Jonasowi żeby spiął tyłek i wybiegł grać, a nie ławę grzeje! No i przekaż, że tęsknię.
-Dobra powiem mu jak wróci z rozgrzewki, ale teraz wybacz muszę kończyć. Do jutra kochana! -pożegnałam się i po chwili zakończyłam połączenie. W sumie dobrze, że Caro i Jonas ostatecznie się pogodzili. Widać, że moja przyjaciółka kocha Hofmana i nie wytrzymała by bez niego dłużej niż kilka dni. Z rozmyśleń wytrącili mnie piłkarze, którzy wrócili na ławkę i kolejny gwizdek sędziego. 
*********************************************************************************




niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 28 ;)

Rozdział 28

Ann:
Razem z Marco o 13 musieliśmy być na stadionie, więc z domu piłkarza wyjechaliśmy o 12:30. Rzeczy które były mi potrzebne na trening wzięłam do Reusa, więc nie musieliśmy jechać do mnie. Na miejscu byliśmy po 10 minutach. Ruszyłam do szatni i powoli zaczęłam się przebierać. Założyłam na siebie krótkie klubowe spodenki, które miałam w torbie i wyciągnęłam z niej koszulkę. Kiedy stałam w samym staniku do szatni nagle wtargnął Lewandowski. Chwyciłam koszulkę leżącą na ławce i zakryłam górną partię ciała.
-Kurde Ann przepraszam -powiedział i natychmiastowo się odwrócił, a ja za to poczułam jak się zawstydzam- Chciałem tylko powiedzieć, że Jurgen Cię woła -powiedział i pośpiesznie wyszedł z pomieszczenia. Trochę dziwnie się poczułam w tej sytuacji, ale w końcu każdemu się zdarza zapomnieć o pukaniu. Pośpiesznie ubrałam koszulkę oraz buty i schowałam torbę do szafki. Kiedy byłam w pełni gotowa szybkim krokiem zmierzyłam w stronę trenera, który stał przed wejściem do siłowni. 
-Dzień dobry -uśmiechnęłam się do mężczyzny.
-O witaj Ann -odwzajemnił uśmiech- Słuchaj jeśli możesz dzisiejszy trening zrób nieco lżejszy. Nie chcę by żaden z piłkarzy złapał urazu.
-Oczywiście. Jeśli pan chce zrobię tylko ćwiczenia rozciągające plus bieganie -odparłam pogodnym głosem.
-Właśnie o to mi chodziło -klasnął w dłonie i wyszczerzył zęby- A i mam jeszcze jedną sprawę -powiedział gdy już chciałam odchodzić- Masz może ochotę oglądać dzisiejszy mecz z ławki rezerwowych razem z nami? -zapytał jak zwykle z uśmiechem na twarzy.
-Będzie mi bardzo miło -uniosłam lekko kąciki ust, a następnie ruszyłam w stronę siłowni. Pomieszczenie było puste towarzyszył mi tylko sprzęt treningowy. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał dokładnie 13. Jako, że nie chciało mi się dłużej czekać postanowiłam pójść do szatni chłopaków. Energicznie otworzyłam drzwi i zobaczyłam roześmianych piłkarzy -Długo mam na was czekać?
-Przepraszamy -powiedzieli chórkiem po czym wszyscy podnieśli się z ławek i poszli na salę. Marco skradł mi buziaka, a że szedł ostatni obeszło się bez docinek ze strony reszty drużyny. Z uśmiechem weszłam na siłownie i zaczęłam trening. Zaczęliśmy od biegania. Jak zawszę trenowałam razem z piłkarzami.
-Przepraszam jeszcze raz -powiedział Robert, który zajął bieżnię koło mnie.
-Następnym razem polecam pukać -zaśmiałam się do niego.
-Chociaż przyznam, że brzuszek masz ładny -zaczął się ze mną droczyć.
-LEWANDOWSKI -zaśmiałam się głośno.
-Dobra już dobra -również zaczął się śmiać po czym ucichł. Do końca biegu praktycznie cały czas mnie jakoś zagadywał. Po 15 minutach, wszyscy zeszliśmy z bieżni i zaczęliśmy rozciąganie się. Chłopcy stanęli w rozsypce, a ja naprzeciw nich. Pokazywałam im różne ćwiczenia, które posłusznie wykonywali. Oczywiście połowę czasu się śmiali i mówili jakieś głupie teksty. 
-Okey to przechodzimy do parteru -powiedziałam jednocześnie siadając na podłodze na co odpowiedzi dostałam głośne śmiechy ze strony piłkarzy- A wy tylko o jednym -wybuchłam śmiechem.
-Co się dziwić jak ma się taką trenerkę -rzucił po raz kolejny rozbawiony napastnik.
-Robercik ty lepiej żony pilnuj -odparłam z uśmiechem, a piłkarze zaczęli śmiać się jeszcze głośniej.W sumie trening zakończył się o 14, więc ja poszłam do szatni pod prysznic, a chłopcy ruszyli na murawę. Nie musiałam się nigdzie śpieszyć, więc spod prysznica wyszłam chyba po 30 minutach. Wytarłam dokładnie ciało po czym ubrałam się w normalne rzeczy. Wysuszyłam włosy, spakowałam wszystko do torby i poszłam obserwować dalszą część treningu piłkarzy. Usiadłam na jednej z trybun i obserwowałam wszystkich dokładnie. W efekcie ich trening zakończył się gdy na stadion przyjechali zawodnicy Bayernu czyli chwilę po 15. Kiedy wychodziłam przed stadion minęłam się z nimi. Ku mojemu zdziwieniu Mario, który szedł z resztą drużyny się ze mną nie przywitał. Pomyślałam, że po prostu mógł mnie nie zauważyć. Czekałam chwilę na Marco, po czym pojechaliśmy na chwilę do mnie, a następnie do niego. Zjedliśmy jakiś szybki obiad i jakąś chwilę poleniuchowaliśmy na kanapie oglądając jakiś serial. Było widać po chłopaku, ze stresował się dzisiejszym wieczorem. Przytuliłam się do niego mocniej, a on objął mnie swoim ramieniem.
-Będzie dobrze -poniosłam wzrok, by móc spojrzeć mu w oczy.
-Trochę się boję wiesz -powiedział po chwili.
-Ale czego? -usiadłam prosto i spojrzałam na Reusa.
-Boję się grać przeciwko najlepszemu przyjacielowi. Będę się tak dziwnie czuć. Nie jestem do tego przyzwyczajony ... -powiedział ściszonym głosem.
-Jeszcze pokażecie mu, że to był największy błąd w jego życiu -uśmiechnęłam się i delikatnie musnęłam jego usta. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę po czym ponownie musieliśmy jechać na stadion. 
*********************************************************************************


sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 27 ;)

Rozdział 27

-Powiesz mi co się stało? -powiedziałam spokojnym głosem. Caroline podniosła głowę i skinęła twierdząco. Otarła łzy i wzięła głęboki wdech. 
-Jonas mnie zostawił -powiedziała zapłakanym głosem.
-A powiedział chociaż dlaczego? -zdziwiłam się. Przecież dogadywali się lepiej niż ja i Marco. Jeszcze dziś Caro mówiła mi jaki on to nie jest cudowny i jak go kocha, a tu nagle taki zwrot akcji...
-Powiedział, że widział jak całowałam się z Mario.
-Jak to całowałaś? Przecież wy nie... 
-No właśnie!! Sugeruje, że go zdradziłam z Goetze, a ja przecież tylko z nim rozmawiałam -znów zaczęła płakać. Przytuliłam ją mocno i zaczęłam głaskać po głowie. Gdyby nie to, że było tak późno chyba sama poszłabym do Hofmanna i mu wygarnęła. Nie mam pojęcia skąd to wziął, ale miałam ochotę go zabić. Przyjaciółka płakała dość długo, ale chyba zmęczyło ją to i wkrótce zasnęła. Wyjęłam z szafy jakiś duży koc, okryłam nim ją, sama usiadłam na rozkładanym fotelu i zadzwoniłam do Reusa.
Marco:
Po tym jak zawieźliśmy Ann do Caroliny wróciliśmy do mnie. Zdziwiło mnie to, że Mario nagle stał się taki chętny do pomocy. Zazwyczaj trzeba było prosić go żeby kogoś zawiózł czy coś w tym stylu, a tu nagle wszystko sam zaproponował. Nawet chciał pójść z Ann do Caro. Kiedy wróciliśmy do mnie siedzieliśmy na kanapie myśląc co mogło się stać. Goetze bardzo się denerwował.
-Stary co Ci się stało? -zapytałem po jakimś czasie zdziwiony zachowaniem przyjaciela.
-A co miało się stać? -odpowiedział pytaniem.
-Nigdy się tak o nikogo nie martwiłeś. Nawet kiedy twoja mama miała operację byłeś bardziej spokojny niż teraz -wyjaśniłem o co dokładnie mi chodzi- Więc się pytam co się stało?
-Po prostu no polubiłem Caroline ogólnie wydaje się bardzo w porządku. Po prostu no... nie wiem nawiązałem z nią jakąś więź, dlatego się martwię.
-Musiałeś ją bardzo "polubić" -zakreśliłem nawias- skoro tak się martwisz -poklepałem go po ramieniu.
-Dobra bardzo ją polubiłem pasuje? -odparł z uśmiechem.
-Ale wiesz, że ona ma kogoś prawda?
-Kogo? -zapytał od razu.
-No z Jonasem. Są może miesiąc, więc wątpię, że jakoś szybko to się skończy. Tym bardziej, że no widać po nich, że dużo ich ze sobą łączy -rzuciłem, ale Mario już niczego nie powiedział, jedynie posmutniał lekko. Siedzieliśmy chwilę w ciszy gdy usłyszałem dzwonek telefonu.
-Słucham.
-No co tam kochanie -usłyszałam cichy głos Ann.
-Wiesz trochę się zamartwiamy o Caroline. Co się stało? -zapytałem a dziewczyna wyjaśniła w czym rzecz. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, a następnie odłożyłem telefon i rozsiadłem się spokojnie na kanapie.
-Powiesz mi w końcu o co chodzi! -rzucił po chwili ciszy Goetze.
-A no tak sorry zapomniałem -zaśmiałem się głośno, a piłkarz zamienił się w słuch- Caro jest załamana, bo Jonas z nią zerwał -wytłumaczyłem chłopakowi.
-I o to tyle krzyku?
-Masz uczucia, albo chociaż mózg? Ona go kocha, więc jest w rozsypce to chyba jasne.
-Boże przecież to nie jest jeden chłopak na świecie -odparł rozluźniony. Wkurzyła mnie trochę rekcja przyjaciela, głównie dlatego, że Caroline jest moją przyjaciółką. Zachowuje się jakby nigdy nie był zakochany. Było już trochę późno, więc poszedłem już się położyć. Byłem trochę zmęczony dzisiejszym dniem, więc zaśnięcie nie było zbyt dużym problemem.
*dwa tygodnie później*
Razem z Ann wstaliśmy dość szybko bo chwilę po 8. Jako, że moja lodówka była prawie pusta ubraliśmy się i pojechaliśmy na jakieś zakupy. Nie zajęły nam one więcej niż 30 minut, więc w dość szybkim czasie byliśmy z powrotem u mnie. Zrobiliśmy wspólnie jakieś śniadanie, a następnie je spożyliśmy. Wypiliśmy jeszcze kawę jednocześnie przy tym rozmawiając, a następnie oglądnęliśmy jakiś film. Co prawda była Sobota, ale to będzie ciężki dzień. O 13 mamy trening z moją ukochaną, a później normalny. Jakoś o 17 znów musimy być na stadionie zaczynając trening przed meczem. Nie ukrywam, że na boisku będę się dziwnie czuć, ponieważ gramy z Bayernem. Będzie to mój pierwszy mecz przeciwko Mario. Kilka dni temu byliśmy na zgrupowaniu i dużo rozmawialiśmy o zbliżającym się meczu. Goetze powiedział, że możliwa wygrana Bawarii, będzie jedynym wygranym meczem swojej drużyny z którego nie będzie się cieszyć. Razem z chłopakami mięliśmy mniej czasu na przygotowanie niż zwykle, bo dopiero w czwartek był pierwszy trening. Praktycznie do 12 z Ann obijaliśmy się i nic nie robiliśmy. jakoś o 12:30 wyjechaliśmy z mojego domu i ruszyliśmy w stronę Signal Iduna Park.
*********************************************************************************
Jestem zagubiona.
Po części mam dobry humor, ale po części jest strasznie ..
Wszystko przez mecz ;p



czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 26 ;)

Rozdział 26

Kiedy zabrzmiał hymn Ligi Mistrzów wszyscy kibice zarówno jak i piłkarze uważnie go nasłuchiwali. Nasza trybuna była naprzeciw "żółtej ściany", więc dobrze widzieliśmy wszystkie oprawy kibiców. Jak zawsze były niesamowite. Od momentu w którym chłopacy usłyszeli pierwszy gwizdek było ciekawie. 
-Wiesz jak za tym tęsknie... -powiedział po chwili niezadowolony Goetze. 
-Więc dlaczego odchodziłeś? -chłopak skrzywił się lekko i westchnął.
-Szczerze mówiąc to sam nie wiem. Kochałem i w sumie nadal kocham ten klub nad życie. Myślałem, że jeśli odejdę do Bayernu jakoś pomoże mi to w rozwoju, ale jednak się myliłem i tego żałuję...
-Nie chcę Cię dobijać, ale to była najgłupsza decyzja jaką może podjąć piłkarz. Nie dość, że zrobiłeś w pewnym sensie przykrość sobie to do tego zabolało to wszystkich kibiców takich jak ja czy Caroline -Mario spojrzał na mnie, ale już nic nie odpowiedział. Do końca meczu nie powiedział już niczego dotyczącego tego tematu. Pierwsza połowa moim zdaniem była dla Borussii jednak wynik obu drużyn w dalszym ciągu był równy 0. W czasie przerwy kilka razy widnieliśmy na telebimie, jednak kiedy pokazali Mario na stadionie rozległy się gwizdy kibiców. Było widać, że trochę go to zabolało, ale mógł się tego spodziewać. Nie był dość mile widzianym gościem w Dortmundzie. Po 15 minutach przerwy chłopaki ponownie wyszli na boisko. Niestety druga połowa była przeciwieństwem pierwszej. W 62' bramkę dla Arsenalu zdobył Ramsey. Od tego momentu gra żółto-czarnych wyraźnie się pogorszyła. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 0-1 dla Londynu. Przez to Borussia ma bardzo niekorzystną pozycję w grupie. Mimo złego wyniku mój humor nie za bardzo się zmienił. W dalszym ciągu było całkiem dobrze. Z tego co zauważyłam Caro i Goetze mięli podobnie jak ja, bynajmniej nie okazywali złości. Dość długo czekaliśmy na chłopaków bo prawie pół h, ale dość szybko to zleciało. Marco z szatni wyszedł z widocznym niezadowoleniem. Kiedy tylko wyszedł zza drzwi szybko do niego podeszłam i czule pocałowałam.
-Byłeś świetny -uśmiechnęłam się jednocześnie go przytulając.
-Proszę Cię to była porażka -odparł ze złością w głosie.
-Dla mnie byliście genialni. Może nie wygraliście, ale walczyliście do ostatniej minuty -chłopak odwzajemnił mój uśmiech i pocałował mnie w policzek. Po tym podeszliśmy do Caroline i Mario, którzy zawzięcie o czymś rozmawiali. Jako, że wracałam razem z chłopakami pożegnałam przyjaciółkę mocnym uściskiem. To samo zrobili piłkarze jednak Goetze dodatkowo pocałował Caro w policzek i odeszliśmy. Pojechałam razem z chłopakami do Reusa. Pewnie gdyby było inaczej nieźle by się spili. W efekcie miałam zamiar zostać u ukochanego na noc, ale nagle usłyszałam dźwięk swojej komórki. Dzwoniła Caroline.
-No co jest kocie -rzuciłam z uśmiechem na twarzy po odebraniu połączenia. 
-Ann błagam Cię powiedz, że możesz do mnie przyjść -usłyszałam zapłakany głos przyjaciółki.
-Caro, ale co się stało? -uśmiech od razu zszedł z mojej twarzy i zaczęłam się martwić, więc wstałam z kanapy i szybkim krokiem ruszyłam do kuchni. 
-Powiem Ci wszystko tylko proszę przyjdź -odpowiedziała szlochając. Powiedziałam jej, że za chwilę u niej będę i pośpiesznie się rozłączyłam. Wróciłam do salonu powiedzieć, że idę i wziąć swoje rzeczy.
-Co się stało? -poderwał się Reus.
-Nie mam pojęcia. Dzwoniła do mnie zapłakana Caroline, muszę do niej pójść.
-Jak to, dlaczego płakała? -przejął się Mario.
-Wiem tyle samo co wy -odparłam i wyszłam do korytarza.
-Zawiozę Cię -odparł. Nie protestowałam, bo chciałam jak najszybciej być przy przyjaciółce. Marco również pojechał z nami. Kiedy byliśmy pod domem dziewczyny pocałowałam Reusa na do widzenia i wyszłam. Goetze chciał iść ze mną, ale poprosiłam żeby został. Znałam Caro na wylot i wiedziałam, ze nie lubi robić wokół siebie jakiejś sensacji. Weszłam do jej domu bez pukania jak miałam w zwyczaju, szybko zdjęłam buty i poszłam do salonu gdzie siedziała zapłakana dziewczyna. Od razu ją przytuliłam jednocześnie gładząc po głowie. Brunetka płakała w moje ramie, więc przez chwilę siedziałyśmy w ciszy. Wiedziałam, że najpierw musi się uspokoić żebym mogła czegokolwiek się dowiedzieć. 
*********************************************************************************

Gówniane trochę xD
Sorry, że wczoraj nie było, ale wróciłam do domu po 20,
a wyszłam o 8 pozderki :D


wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 25 ;)

Rozdział 25

Drzwi otworzyłam od razu, ponieważ wiedziałam, że to mój ukochany. Przywitałam go czułym pocałunkiem, a On uśmiechnął się szeroko. Ubrałam szybko buty, zarzuciłam na siebie kurtkę i wzięłam torbę.
-Kochanie nie przeszkadza Ci, że zabrałem ze sobą kolegę prawda? -zapytał kiedy zamykałam drzwi.
-Nie, ależ skąd -uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę samochodu chłopaka. Reus otworzył mi drzwi i dopiero w tedy zobaczyłam jego przyjaciela.   
-Cześć -rzucił uśmiechnięty Goetze.
-Hej -byłam trochę zdziwiona, ale odwzajemniłam uśmiech.
-Ty pewnie jesteś Ann, ja jestem Mario -powiedział i uścisnął mi dłoń.
-Miło mi -uniosłam lekko kąciki ust. Zaskoczyła mnie obecność byłego piłkarza Borussii. Mimo, że wcześniej go nie znałam widywałam często jego zdjęcia w gazetach, czy telewizji i jeśli chodzi o jego wygląd zewnętrzny bardzo się zmienił od kiedy wyjechał do Monachium. Jechaliśmy w ciszy, ale na szczęście droga do stadionu nie była długa. Z pojazdu wyszłam szybciej niż chłopacy i od razu poszłam w stronę stadionu. Po chwili dogonili mnie piłkarze. Ochroniarz wpuścił nas do środka, a po chwili byliśmy w środku. Oboje poszli do szatni, a ja szybkim krokiem udałam się w stronę gabinetu trenera. Zapukałam delikatnie, a kiedy usłyszałam ciche "proszę" weszłam do środka. Przywitałam się z mężczyzna i usiadłam po drugiej stronie biurka. Jurgen był uśmiechnięty i w dobrym humorze jak ostatnio.  Porozmawialiśmy chwilę, ponieważ czekaliśmy na dyrektora aż przyniesie potrzebne papiery. Kiedy przyszedł przywitał się, a następnie położył prze de mną kilka zapisanych kartek. Musiałam podpisać się w kilku wyznaczonych miejscach i w sumie wszystko już było gotowe. Porozmawiałam z nimi jeszcze przez chwilę, by wszystkiego się upewnić, a później razem z trenerem zeszłam na murawę stadionu gdzie czekali chłopaki. Usiadłam na ławce obok Mario, którego Klopp nawet nie zauważył.
-Dobra panowie -klasnął w dłonie- Więc Ann oficjalnie jest pracownikiem klubu -uśmiechnął się i pokazał na mnie jednocześnie się uśmiechając. Dopiero w tym momencie zauważył Goetzego. Ten podniósł się i podszedł do Jurgena. Wyglądało na to, że mężczyzna mimo "zdrady" piłkarza nadal miał z nim dobry kontakt. Podyktował grupie trening, a później razem z dawną klubową 10 usiedli stanęli koło mnie. Cały czas chodziło mi po głowie w jakim celu tak naprawdę przyjechał. Kiedy chłopacy przestali biegać Jurgen wziął się za dalszy trening, a chłopak z uśmiechem na twarzy usiadł koło mnie. 
-Kim jesteś w klubie? -zapytał zaczynając rozmowę.
-Trenuje chłopaków na siłowni -powiedziałam, a On zaśmiał się pod nosem- To takie śmieszne?
-Nie, ale po prostu ty jesteś taka no wiesz, a Oni no wiesz -powiedział dalej się podśmiewając. 
-No nie wiem oświeć mnie -założyłam nogę na nogę i oparłam na nich łokieć.
-Bo jesteś taka drobna i w ogóle, a po nich nawet widać, że są no silniejsi. 
-W sumie Oni też tak mówili, ale jednak po pierwszym treningu zmienili zdanie. Jak mi nie wierzysz to zapytaj się ich. Jestem ciekawa co Ci powiedzą -uśmiechnęłam się do piłkarza. Rozmawiałam z nim praktycznie cały trening na róże tematy jednak jednocześnie cały czas obserwowałam grę chłopaków. Kiedy na murawę przyszli zawodnicy Arsenalu wraz z ich trenerem było może 1,5 godziny do rozpoczęcia się meczu. Posiedzieliśmy razem z piłkarzem chwilę na ławce, a później poszliśmy kupić sobie coś do picia. Zamówiłam sobie jakiś sok w stadionowej restauracji podobnie jak Mario, a następnie poszliśmy na swoje miejsca już na trybunę. Usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Była to Caroline, więc od razu odebrałam.
-Ann jesteś już na stadionie? -zapytała mnie przyjaciółka.
-No tak siedzę właśnie an trybunie, a ty gdzie jesteś?
-Będę za 5 minut. Mogłabyś proszę mnie wyjść? 
-No niech Ci będzie -westchnęłam po czym się rozłączyłam i wstałam- Mario będziesz tak miły popilnujesz mi proszę torebki? Ja idę po moją przyjaciółkę -chłopak zgodził się, więc skierowałam się w stronę wejścia na stadion. Czekałam może 3 minuty i ujrzałam Caro. 
-No hej -przytuliłam ją na powitanie.
-Cześć, cześć -powiedziała lekko zdyszana, a następnie poszłyśmy na swoje miejsca- Widzisz kto tak siedzi? -wskazała wzrokiem na Mario- Po On tutaj przyszedł? -wkurzyła się lekko. Caroline była jego anty-fanką od kiedy Goetze odszedł z Borussii.
-No to Cię trochę zmartwię, bo siedzi z nami.
-Dlaczego -skrzywiła się. Powiedziałam jej jak to się w ogóle stało, że tu jest. Co prawda nie była jakoś specjalnie zadowolona, ale nie miała innego wyboru. Jak na jej negatywne nastawienie co do chłopak dość dobrze zaczęła się z nim dogadywać. Do momentu rozpoczęcia meczu nie zamykała im się buzia.
*********************************************************************************

sorry, że takie beznadziejne ... Nie mam wgl pomysłów ;/


poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 24 ;)

Rozdział 24

-Wiesz w sumie to myślę nad zakończeniem kontraktu z Bayernem i powrocie do Borussii -powiedział nie pewnie, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Żartujesz? To świetnie -wyszczerzyłem swoje zęby.
-No, ale nie wiadomo czy Watzke i Klopp będą chcieli mnie z powrotem -skrzywił się.
-Spoko coś wymyślimy. Pomogę Ci w tym -uśmiechnąłem się do przyjaciela i poklepałem go delikatnie po ramieniu- Wiesz co? Wstawaj idziemy na jakiś obiad, bo nie chce mi się nic robić -zaśmiałem się i wstałem z kanapy. Mario zrobił to samo co ja, a po chwili byliśmy już w drodze do pizzerii. Kiedy zamówiliśmy wszystko zaczęliśmy ponownie zaczęliśmy rozmawiać. Goetze powiedział, że o jego decyzji zadecydowało to, że nie ma dobrego kontaktu z czołowymi graczami, a nawet z samym trenerem. Poszedł tak by się rozwijać, a mało kiedy wychodzi by zagrać mecz.  
-Dobra teraz dosyć o mnie. Jak tam u Ciebie? Zmieniło się coś... -spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Skąd wiesz -zaśmiałem się dokładnie wiedząc o co mu chodzi.
-Blondasku, prze de mną nic się nie ukryje -pokazał rząd białych zębów- A tak poważnie jaką tylko gazetę nie wezmę jesteś na pierwszej stronie z ...
-Z Ann-uśmiechnąłem się.
-Tak dokładnie. To opowiadaj jak się w  ogóle poznaliście? Zamieniam się w słuch -uniósł kąciki ust oraz podparł się o łokcie czekając aż zacznę mu wszystko opowiadać.
-Kojarzysz Lucasa? Tego co ma siłownie -zapytałem a On skinął twierdząco głową- Ann jest jego siostrą. Poszliśmy razem z chłopakami na siłownie, a Ona po prostu tam była, pomagała swojemu bratu.
-I co zobaczyłeś ją i tak o się zakochałeś? -zaśmiał się głośno.
-Właśnie tak to wyglądało -odwzajemniłem uśmiech- Zaprosiłem ją później na kawę, ale w tedy jeszcze nie wiedziałem, że ma chłopaka. Nie wiem czy to było jakieś ustawione czy co, ale w tej samej kawiarni jej chłopak przeleciał jakąś panienkę w toalecie, a na jego nieszczęście On tam była.
-Co to za idiota? Przecież z tego co widzę na zdjęciach ta twoja Ann no jest nie zła.
-Ha, a to też jest ciekawe. Ten idiota to David. Pamiętasz kiedyś byłem się z nim o Larę -zaśmiałem się delikatnie, a Mario nieźle się zdziwił. Opowiedziałem mu wszystko co stało się później. W międzyczasie przyszło nasze zamówienie, więc praktycznie po tym jak skończyłem swoją "historię" wychodziliśmy z pizzerii. Rozmawialiśmy jeszcze w samochodzie. Chłopak miał mi dużo do opowiedzenia. Dowiedziałem się, że zerwał również ze swoją narzeczoną, bo po raz kolejny go zdradziła. Kiedy dojechaliśmy do mnie było chwile po 16, więc miałem jeszcze trochę czasu do treningu. Mario za wszelką cenę chciał pojechać ze mną, a że mi jakoś to zbytnio nie przeszkadzało zgodziłem się niemal od razu. 
-Wiesz co moglibyśmy pojechać trochę szybciej? Od razu zamówię sobie pokój w hotelu -rzucił.
-No chyba nie myślisz, że będziesz się targać po jakiś hotelach? Zostajesz u mnie i nawet nie mów, że nie -zaśmiałem się do przyjaciela i usiadłem koło niego na kanapie.
-Nie chcę robić Ci problemu. Zresztą wiesz nie śmie się przeszkadzać Ci i Ann -szturchnął mnie lekko.
-Oj no weź przestań. Zostajesz u mnie i koniec! -powiedziałem, a następnie włączyłem jakiś mecz. Nawet go nie oglądaliśmy po prostu leciał. Bez przerwy rozmawialiśmy o tym co się w ostatnim czasie działo u nas obu. Jakoś za 20 17 wyjechaliśmy o de mnie i tak jak się zobowiązałem pojechaliśmy po Ann, która była u siebie. Dojazd do niej zajął nie więcej niż 5 minut, więc byłem idealnie o tej godzinie co chciałem.
Ann:
Na zajęciach wyjątkowo nie uważałam, nie miałam po prostu humorku co zauważyła Caroline. Niepokoiło ją to, że jestem taka przygnębiona. Po wykładnie wszystko dokładnie jej opowiedziałam. Wkurzyła się chyba jeszcze bardziej niż ja. Dawno nie widziałam jej tak zdenerwowanej jak w tedy. Powiedziałam jej, że to i tak już nie ma znaczenia, więc żeby się trochę wyluzowała. Porozmawialiśmy jeszcze jakąś chwilę i poszłyśmy do samochodu. Zaproponowałam przyjaciółce, że ją odwiozę skoro i tak mieszkamy koło siebie. Umówiłyśmy się na mecz, bo oczywiście Ona również się na niego wybierała. Pożegnałam się z nią i poszłam do siebie. Zjadłam coś na szybkiego i poszłam spakować jakieś rzeczy oraz przebrać się i umalować. Postanowiłam, że założę to . Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Wiedziałam, że to Marco więc od razu poszłam otworzyć. Zdziwił mnie jednak jego towarzysz.
*********************************************************************************


niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 23 ;)

Rozdział 23


Marco:
Trochę zdziwiła mnie reakcja Ann na to, że znam się z jej byłym chłopakiem. Co prawda na początku powiedziałem, że nawet nie wiem kim jest, więc mogła się lekko wkurzyć. Jednak była bardziej zdenerwowała kiedy dowiedziała się, że pokłóciliśmy się o Larę. Widziałem minę dziewczyny kiedy usłyszała, że byli razem pół roku. I w tedy mnie oświeciło. Powiedziałem jej, że całe zdarzenie miało miejsce 4 lata temu. Ann dokładnie tyle lat temu zaczęła z nim chodzić. Wychodzi na to, że był z nimi obiema na raz. Kiedy ogarnąłem dokładnie o co chodzi sam się wkurzyłem. Wychodzę z założenia, że ani jedna, ani druga nie wiedziała o podstępnie chłopaka, jeśli można to tak nazwać. Mogłem tego nie mówić, tylko niepotrzebnie zepsułem jej humor. Kiedy szatynka wróciła na dół podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem. -Przepraszam -szepnąłem całując ją w głowę.
-Ale za co? Przecież ty nic nie zrobiłeś -uśmiechnęła się lekko do mnie.
-Nie powinienem Ci o tym mówić -skrzywiłem się- Więc jeszcze raz przepraszam.
-Dobrze, że mi o tym powiedziałeś. Teraz widzę, że to On nie był mnie wart, a nie ja jego. A teraz wiesz muszę się zbierać do szkoły -zaśmiała się- Ty jedź do siebie, odpręż się trochę. Dziś ważny dzień -dała mi soczystego buziaka w policzek. Uśmiechnąłem się do niej i razem skierowaliśmy się do korytarza. Ubraliśmy się, a następnie wyszliśmy z domu.
-Będę po Ciebie za 15 17. Może być?
-Kochanie, przecież wiem gdzie jest stadion. Nie musisz przyjeżdżać.
-I tak przyjadę -zaśmiałem się delikatnie, po czym pożegnaliśmy się i każde z nas weszło do swojego samochodu. Od razu pojechałem do siebie. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się w świeże ciuchy i przy okazji już spakowałam rzeczy potrzebne na trening i od razu na mecz. Wszystko zabrałem już na dół, bo później zapewne nie będzie mi się chciało po wszystko chodzić do góry. Kiedy byłem w salonie usłyszałem dzwonek mojej komórki. Spojrzałem na wyświetlacz. Był to Mario, więc od razu odebrałem.
-Mario!! Cześć stary -uśmiechnąłem się do słuchawki.
-Hej. Słuchaj jesteś może w domu? -zapytał.
-No jestem, ale dlaczego pytasz?
-To weź mi otwórz drzwi, bo trochę chłodno tu na dworze -kiedy tylko to usłyszałem niemal pobiegłem do drzwi żeby otworzyć przyjacielowi. 
-Co ty tu robisz?! -zapytałem po tym jak się przywitaliśmy.
-A wiesz przyjechałem tu głównie po to, żeby zobaczyć mecz -uśmiechnął się i usiadł na kanapie.
-Dali Ci wolne? Przecież wy też niedługo gracie...
-Kolejna kontuzja -skrzywił się.
-Coś często miewasz te kontuzje. Co oni Cię tam biją czy co? -zaśmiałem się.
-Nie, ale wiesz. To jest całkiem inna bajka niż Borussia. U nas było miejsce zarówno na trening jak i na "zabawę". A tam? Kilka godzin tyrania bez sensu...
-No stary od początku mówiłem Ci, że tak będzie -poklepałem go po ramieniu.
-I teraz żałuję, że się Ciebie nie posłuchałem. Szczerze mówiąc mam dylemat...-zaczął dość niejasno, więc zamieniłem się w słuch. Wiadomość którą usłyszałem można powiedzieć, że mnie ucieszyła. Miejmy tylko nadzieję, ze wszystko pójdzie po myśli Goetzego.
*********************************************************************************


Rozdział 22 ;)

Rozdział 22
 
Spałam dość długo. Nie musiałam przejmować się czasem, bo zajęcia miałam na 14. Miałam jakiś miły sen jednak nagle usłyszałam jakieś szmery. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Reusa. Szeptał mi do ucha jakieś głupoty. Przez niego momentalnie zaczęłam się śmiać.
-Marco głupku co ty do mnie mówisz? -powiedziałam przez śmiech.
-Szczerze mówiąc to sam nie wiem -również zaczął się śmiać- A tak w ogóle wybacz, że Cię budzę, ale zrobiłem śniadanie i czeka właśnie sobie na dole -uśmiechnął się po czym chwycił mnie za ręce i ustawił do pionu.
-Wiesz jakoś nie mam siły. Poleżmy jeszcze chwilę błagam -spojrzałam na niego błagalnie i znów położyłam się łóżku. Spojrzałam jeszcze na zegarek, który pokazywał godzinę 8:15.
-O nie, nie, nie. Nie ma leniuchowania -rzucił pewnie po czym ponownie mnie podniósł i wziął na ręce. Jakoś mi to specjalnie nie przeszkadzało, więc oplotłam jego szyję swoimi rękoma i wtuliłam się w jego tors. Nie wiem dlaczego, ale nie miałam w sobie w ogóle energii. Ogólnie było mi słabo. Reus zrobił jakieś kolorowe kanapki. Nie miałam zbytni apetytu, więc zjadłam zaledwie dwie i do tego wypiłam zieloną herbatę. Podziękowałam za posiłek i wstałam od stołu. Chciałam sięgnąć po brudne naczynie, ale zakręciło mi się w głowie przez co lekko się zachwiałam. Oparłam się o stół, zamknęłam na chwilę oczy, a kiedy wirowanie ustało brudne rzeczy włożyłam do zlewu.
-Ann co się dzieje? -zapytał zaniepokojony piłkarz.
-Nie nic. Wszystko jest w porządku -uniosłam lekko kąciki ust do góry.
-Przecież widzę. Nie wiem, źle się czujesz, słabo Ci?
-Marco wszystko jest OK. Po prostu zakręciło mi się w głowie i tyle -ponownie się uśmiechnęłam i skierowałam się do salonu. Chłopak kończył śniadanie, więc położyłam się na kanapie i jakoś przymknęły mi się oczy. Byłam pewna, że zasnęłam na 20 minut. Jak się później okazało spałam około półtorej godziny.
-Śpiąca królewna w końcu się obudziła -uśmiechnął się chłopak, który siedział na fotelu koło mnie.
-Przepraszam Cię bardzo, ale jakoś źle się czułam -powiedziałam jednocześnie siadając- I dziękuję za koc -zaśmiałam się delikatnie, a piłkarz usiadł koło mnie. Położyłam głowę na jego kolanach, a On spojrzał mi głęboko w oczy zaczynając gładzić ręką po moich włosach.
-Marco? Wiesz tak w sumie skąd znasz się z Lucasem -zaczęłam jakiś bezsensowny temat.
-Mats mnie z nim zapoznał kilka lat temu. Byliśmy razem w jakimś klubie. Pamiętam jak zapoznałem go z Denise -zaśmiał się lekko.
-Co? To ty ich poznałeś? -zdziwiłam się.
-Tak. Denise była dla mnie można powiedzieć, że przyjaciółką. Davida również znam tylko kiedyś był między nami jeden konflikt. Od tamtej pory nie mam z nim za dobrego kontaktu.
-Nie mówiłeś, że się znacie, ani tym bardziej, że jesteście w kłótni... -mówiąc to podniosłam się do pozycji siedzącej- O co wam poszło? -zapytałam ciekawa.
-A nie nic specjalnego. Takie gówniarskie sprawy wiesz -wymusił uśmiech.
-A tak serio -spojrzałam na niego, a ten tylko westchnął.
-Ehh no wiesz David jest w tym samym wieku co ja. Chodziliśmy nawet chwilę do jednej szkoły no i kiedyś chyba 4 lata temu pobiliśmy się o dziewczynę -uderzył się delikatnie otwartą dłonią w czoło.
-4 lata temu?! Jaką dziewczynę? -zaczęłam praktycznie krzyczeć.
-To była chyba Lara. Ta co przyjaźni się z twoją siostrą. Dlaczego to Ciebie tak dziwi? -zapytał.
-Pamiętam jak kiedyś przyszedł do mnie z limem pod okiem, powiedział, że dostał od kolegi z łokcia kiedy grali w nożną -powiedziałam a w moich oczach pojawiły się łzy. Czyli tak naprawdę David nigdy mnie nie kochał? Przez te ponad 4 lata nic dla niego nie znaczyłam, byłam jego zabawką- Z kim byłą w tedy Lara?
-Z tego co wiem była chyba przez pół roku z Davidem -kolejna wiadomość która zdołowała mnie jeszcze bardziej. Przez jakąś chwilę siedziałam z wbitym w ścianę wzrokiem, a później praktycznie wybiegłam do łazienki. Usiadłam przy ścianie na ziemi i po prostu zaczęłam najzwyczajniej w świecie płakać. To co usłyszałam naprawdę mnie bolało. Ja naprawdę go kochałam, a on się tylko mną zabawiał. Źle się czułam z tym, że od początku naszego związku mnie zdradzał, ale w sumie to by wyjaśniało dziwne zachowanie obydwóch osób kiedy byłam z nimi jednocześnie. Po jakiś 10 minutach wstałam obmyłam twarz wodą i wyszłam z pomieszczenia.
-Ann powiesz mi w końcu o co chodzi? -powiedział Marco.
-Nic, nie ważne. Idę się ubrać -powiedziałam i po raz kolejny zniknęłam gdzieś na górze. Chciałam być teraz sama.
***************************************************************************************
 
 

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 21 ; )

Rozdział 21
 
Ann:
Po obiedzie poszliśmy z Marco na dość długi spacer. Kiedy wróciliśmy do samochodu piłkarza zadzwonił jego telefon. Chwilę z kimś rozmawiał jak się później okazało z Robertem. Powiedział, że zaprasza nas do siebie, więc czeka mnie kolejne spotkanie z żoną przyjaciela Reusa- świetnie. Nie miałam zbytnio ochoty na to spotkanie, ale nie chciałam, żeby jechał sam, więc jakoś się tam zgodziłam. Nie wiedziałam czy będę miała o czym rozmawiać z Lewandowską tym bardziej, że w ogóle się nie znałyśmy. Co prawda Roberta znałam dość dobrze ze względu na Lucasa, ale Ani nawet nie widziałam. Kiedy byliśmy już pod posiadłością piłkarz otworzył nam drzwi. Lewy przywitał nas radośnie, a później poszliśmy do salonu gdzie była dziewczyna. Gdy nas zauważyła wstała żeby się z nami przywitać. Najpierw podeszłą do Marco po czym go przytuliła, a następnie podeszła do mnie.
-Ania -uśmiechnęła się i wyciągnęła do mnie rękę.
-Ann, miło mi poznać -odwzajemniłam uśmiech i uścisnęłam jej dłoń.
-Wchodźcie, proszę -powiedział Robert, po czym usiedliśmy razem w salonie.
-Chcecie coś do picia? -zaproponowała dziewczyna wchodząc do kuchni.
-Nie dziękujemy -odpowiedział za nas Marco i objął mnie ręką. Chwilę między nami panowała cisza, ale nagle przerwał ją piłkarz.
-Więc Ann, będziesz już naszą trenerką na stałe? -zapytał z nadzieją Lewy.
-Muszę Cię zmartwić, ale tak -zaśmiałam się lekko, a chłopak się lekko skrzywił.
-To ty jesteś tą nową dziewczyną z siłowni? -zapytała z niedowierzaniem Lewandowska. 
-Owszem. Jutro idę podpisać kontrakt z Borussią -uśmiechnęłam się w przeciwieństwie do niej.
-Wiecie co mam propozycję -Robert klasnął w dłonie- Niedługo kończy się runda, więc co powiecie na jakąś wycieczkę? Moglibyśmy gdzieś pojechać na kilka dni.
-Mnie to tam pasuje -uśmiechnęłam się- Jeśli koszt nie będzie za wysoki to czemu nie? Może uda mi się załatwić wolne w szkole.
-Jeśli Ann się zgadza to ja tym bardziej -wyszczerzył zęby Marco.
-A ty kochanie? Podoba Ci się taki pomysł? -Piłkarz zapytał swoją żonę.
-Może być fajnie -dziewczyna uśmiechnęła się. I tak właśnie zaczęliśmy rozmawiać o prawdopodobnym wyjeździe. Nagle atmosfera z niezdrowej zrobiła się bardzo miła. Dość dobrze dogadywałam się z Anią, więc było całkiem sympatycznie. W błyskawicznym tempie zmienialiśmy tematy. Było dużo śmiechu i mało ciszy. Zasiedzieliśmy się u nich trochę, bo wyszliśmy około 21. Pojechaliśmy do mnie. Praktycznie od razu poszłam pod prysznic zostawiając chłopaka u mnie w pokoju. Kiedy do niego wróciłam blondyn słodko sobie spał. Nie chciałam go budzić, więc położyłam się koło niego i momentalnie zasnęłam.
**************************************************************************************
 
beznadzieja !
 
 


środa, 13 listopada 2013

Rozdział 20 ;)

Rozdział 20
 
Marco:
Przed pierwszym treningiem Ann się jakoś zbytnio nie stresowała, bynajmniej nie było tego po niej widać. W szatni chłopaki nabijali się, że muszą na siebie uważać i tak dalej. Nie chcieliśmy razem z Matsem im powiedzieć, że dziewczyna ma świetną kondycję i dużo wysiłkowych ćwiczeń zresztą sami się o tym przekonali. Po treningu chłopaki praktycznie wczołgali się do szatni. Mało kto miał siłę na cokolwiek, a szczególnie Ci, który śmiali się najwięcej.
-I co nie nabawiłeś się kontuzji? -zaśmiałem się klepiąc po plecach Roberta.
-Weź mi nawet nic nie mów. Ona jest gorsza niż moja Ania! -zaśmiał się.
-Więc widzisz, że nie ocenia się książki po okładce -uśmiechnąłem się szeroko.
-Blondasku, wiesz co współczuję Ci trochę -powiedział Kuba.
-Dlaczego niby? -zapytałem nieco zdziwiony.
-Ona Cię przecież wymęczy, chyba wiesz o co mi chodzi -wyszczerzył swoje zęby.
-Boże z kim ja pracuję -uderzyłem się otwartą dłonią w czoło, a po chwili zaśmiałem się lekko. Jakąś chwilę później poszedłem pod prysznic, wróciłem do szatni i szybko przebrałem się w normalne ciuchy. Spakowałem wszystko do torby i szybkim krokiem wyszedłem przed szatnię. Poczekałem może 5 minut na Ann, a po chwili pojechaliśmy do mnie. Kiedy powiedziała mi, ze jedzie jutro podpisać umowę cieszyłem się jak głupi. W sumie dzięki niej możemy z chłopakami trochę poprawić kondycję i muskulaturę. W sumie byliśmy u mnie może pół godziny, później poszedłem się ubrać i zabrałem dziewczynę na obiad. Poszliśmy do jakiejś lepszej restauracji w centrum miasta. Oczywiście nie obeszłoby się bez zdjęć i autografów. Po obiedzie poszliśmy na spacer do "naszego" parku. Jakoś bardzo dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Od razu było widać, że Ann cieszy się z nowej pracy. Kiedy wróciliśmy samochodu usłyszałem dźwięk dzwoniącego telefonu. spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem numer Roberta.
-Cześć Lewy, co tam?
-No hej. Słuchaj miałbyś może ochotę do mnie wpaść? -zaproponował przyjaciel.
-Wiesz z chęcią, ale jestem właśnie z Ann -odpowiedziałem uśmiechając się do dziewczyny.
-A to nawet lepiej. Poznam trochę naszą panią trener -zaśmiał się.
-To w takim razie jedziemy do Ciebie -zaśmiałem się.
-Okey to czekamy na was z Anią. Do zobaczenia -powiedział i od razu się rozłączył.
-Kto to był? -zapytała moja partnerka.
-Robert. Właśnie nas do siebie zaprosił -uniosłem delikatnie kąciki ust.
-Jak chcesz możesz odwieźć mnie do domu i sam pojechać.
-Żartujesz? Nie ma mowy. Jedziemy razem -zaśmiałem się i odpaliłem samochód. Lewy mieszkał kawałek od miejsca w którym się właśnie znajdowaliśmy, a że były godziny szczytu dojechaliśmy do niego po 20 minutach. Otworzyłem Ann drzwi i ruszyliśmy w stronę domu Lewandowskich. Dziewczyna nie znała jeszcze dziewczyny mojego przyjaciela, więc nie wiedziała czy będą miały wspólne tematy. Nie wiem dlaczego było dla niej ważne to żeby z każdą dziewczyną mieć taki dobry kontakt. Za wszelką cenę chciała pokazać swoją najlepszą stronę przy każdym. Jak dla mnie każda jej strona była świetna, ale ona była zbyt skromna by to przyznać. Złapałem szatynkę za rękę i zapukałem do drzwi.
-No w końcu jesteście! -zaśmiał się Robert i wpuścił nas do domu.
-Sorry stary, ale były straszne korki -skrzywiłem się i wszedłem do środka.
-Oj nie tłumacz się już tak -uśmiechnął się i poklepał mnie po plecach- A ty -wskazał palcem na Ann- Ty to już w ogóle nie żyjesz!
-Ja? -zdziwiła się- Ale dlaczego?
-Bo prze Ciebie nie mogę chodzić! -powiedział, a po chwili wybuchł śmiechem.
-No, ale chyba nie nabawiłeś się kontuzji... -zaczęła się z nim droczyć.
-Ha ha ha bardzo śmieszne -powiedział ironicznie po czym wziął kurtkę od dziewczyny i powiesił ją na jednym z wieszaków. Następnie skierowaliśmy się wszyscy razem do salonu w którym siedziała już Ania. Kiedy nas zobaczyła wstała z kanapy i przyszła się z nami przywitać.
___________________________________________________________________________________
 
Przepraszam, przepraszam, przepraszam <3
 
 


poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 19 ;)

Rozdział 19
 
Kiedy byliśmy już na miejscu Marco zaprowadził mnie tak gdzie miał być Jurgen, a sam poszedł do szatni. Stanęłam przed gabinetem trenera, wzięłam głęboki wdech i zapukałam do drzwi. Po chwili usłyszałam ciche proszę, a następnie weszłam do środka.
-Dzień Dobry -rzuciłam lekko zestresowana.
-Dzień Doby, Ty zapewne musisz być Ann? -w odpowiedzi skinęłam twierdząco głową- Proszę usiądź -powiedział pokazując na fotel stojący naprzeciw jego biurka- A więc Ann, jakie masz doświadczenie? -zapytał miłym głosem.
-Szczerze mówiąc to dopiero się uczę, ale jakiś czas pracowałam na siłowni mojego brata jako trenerka -odpowiedziałam bawiąc się swoimi palcami u rąk.
-Czyli można powiedzieć, że wiesz co i jak? -uśmiechnął się.
-No w pewnym sensie -odwzajemniłam uśmiech. Jurgen zadał mi jeszcze kilka pytań, a następnie wstał do biurka i podał mi złożone rzeczy, które leżały na półce. Podał mi je i kazał się w nie przebrać. Pokazał mi jeszcze gdzie jest szatnia a następnie zniknął. W dość szybkim tempie założyłam na siebie strój dany przez trenera, a kiedy byłam już gotowa weszłam na pustą siłownie. Rozglądnęłam się dookoła i aż zaprało mi dech w piersiach. Każdy sprzęt był nowy, a do tego jeszcze dobrej jakości. W sumie spodziewałam się profesjonalnego sprzętu, ale aż takiego. Chodziłam po dużym pomieszczeniu i nagle na sali znaleźli się piłkarze z Marco na czele. Chłopak na mój widok się uśmiechnął podobnie jak ja. Kiedy byli już wszyscy przedstawiłam się mimo, że znałam praktycznie każdego z nich.
-Pani trener, niech pani nas tylko oszczędzi -powiedział ironicznie jeden z nich na co reszta odpowiedziała gromkim śmiechem po za Reusem i Hummelsem.
-Wie trenerka jeszcze nabawimy się kontuzji -dodał Robert.
-A chciałam zrobić za pierwszym razem lekki trening -zaśmiałam się na co chłopcy zamilkli, a Marco z Matsem skrzywili się lekko- No to co zaczynamy -powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy. Ich trening zaczął się od biegania na bieżni przez 10 minut. Biegałam z nimi wykorzystując świetne sprzęty, a później poprowadziłam długą rozgrzewkę- No to co, teraz czas na ćwiczenia!
-Przecież dopiero skończyliśmy robić! -oburzył się Marcel.
-Kochani, przecież to była lekka rozgrzewka -zaśmiałam się, a wszyscy westchnęli głośno- No nie obijamy się tylko ćwiczymy, raz, raz! -szczerze mówiąc podobało mi się to, że początku potraktowali mnie jako niedoświadczoną instruktora, która nie ma o niczym pojęcia. Jednak kiedy nadszedł koniec ćwiczeń widocznie zaczęli tego żałować. Kiedy na salę wszedł Jurgen każdy z piłkarzy leżał zmęczony na ziemi, a ja byłam jedyną osobą która stała.
-Co ty z nimi zrobiłaś ! -zdziwił się trener.
-Zwykły trening, zrobiłabym cięższy, ale nie wiem czy by dali radę -zaśmiałam się.
-I jak panowie podobało wam się? Mogą być takie treningi 3 razy w tygodniu?
-3?! Ona nas wykończy w 1! -rzucił Kuba, a reszta tylko potwierdziła.
-Oj no już nie przesadzajcie, przecież was oszczędzałam jak prosiliście -wyszczerzyłam zęby.
-Dobra chłopaki macie wolne. Jutro widzimy się o 17 na stadionie. Nie toleruję spóźnień, mamy przed sobą ważny mecz -powiedział Klopp, a oni jednocześnie odpowiedzieli.-Myślę, że przydasz się naszym piłkarzom -powiedział, kiedy już wszyscy opuścili pomieszczenie. Przyjdź jutro podpisać umowę obojętnie o której -uśmiechnął się i podał mi rękę.
-Dziękuję panu bardzo, mam nadzieję, że pana nie zawiodę -odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam w stronę swojej szatni. Wzięłam szybki prysznic, a następnie ubrałam się w swoje ciuchy. Kiedy byłam gotowa chwyciłam za torbę i wyszłam z przebieralni. Koło drzwi wyjściowych z budynku czekał już na mnie Marco. Złapał mnie za rękę i razem ruszyliśmy w stronę jego samochodu. Pojechaliśmy do niego.
-I co, co powiedział Ci Klopp -zapytał kiedy jechaliśmy.
-A, że mam pracę, takie tam -rzuciłam obojętnie, a do piłkarza dopiero po chwili dotarło to co właśnie powiedziałam. Ucieszył się prawie tak samo jak ja- A jak tam chłopakom się podobało -zapytałam z uśmiechem kiedy już siedzieliśmy na kanapie w salonie.
-Na pewno żałowali tego, co powiedzieli na samym początku -zaśmiał się obejmują mnie.
-Ale nie było chyba aż tak źle. Wam zrobiłam kiedyś trudniejszy -puściłam do niego oczko.
-O ty wredoto -powiedział i pstryknął mnie w nos. Jeszcze chwilę rozmawialiśmy,  następnie zaczęliśmy oglądać jakiś film aale stwierdziliśmy, że jest nudny. Marco poszedł się przebrać, a ja czekając na niego poszłam do kuchni i nalałam sobie czegoś do picia. Kiedy wrócił kazał mi się ubierać, bo zabiera mnie na obiad. Nie protestowałam i od razu posłuchałam się chłopaka.
*************************************************************************************
 
Przepraszam, że wczoraj nie było, ale jakoś nie było mnie w domu :D
 
 

 

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 18 ;)

Rozdział 18
Ann:
Wczorajszy dzień nie mógł być lepszy. Od rana miałam dobry humor, po południu zajęcia które uwielbiam, następnie kawa z Caroline i w końcu najlepsza część dnia -wieczór z Marco. "Niespodzianka", którą mi zafundował była cudowna. Można powiedzieć, że dzięki niemu moje odwieczne marzenia zaczynają się spełniać. Od kiedy pamiętam chciałam być trenerem personalnym lub instruktorem na siłowni. Piłkarz załatwił mi próbny trening z chłopakami z Borussii, jednak najbardziej mnie cieszy świadomość, że jeśli dobrze mi pójdzie mogę dostać pracę na stałe do tego w klubie w którym od zawszę jestem zakochana. Rano obudziłam się razem z budzikiem równo o 8, ponieważ na siłowni mięliśmy być o 10, a ja jeszcze musiałam się ubrać, zjeść śniadanie i wymyślić jakieś ćwiczenia. Gdy zabrzmiał dzwonek ja od razu wstałam z łóżka w przeciwieństwie do mojego partnera. Marco przebudził się na chwilę i znów poszedł spać. Postanowiłam zostawić go w spokoju i stwierdziłam, że obudzę go za godzinę. W tym czasie ubrałam się oraz spakowałam strój na trening, ogarnęłam się trochę i powymyślałam trochę ćwiczeń. Ze śniadaniem chciałam poczekać na piłkarza, który w dalszym ciągu spał. Posiłek zaczęłam przygotowywać chwilę przed 9, a o pełnej godzinie poszłam obudzić Reusa. Blondyn słodko sobie spał jednak musiałam zrobić coś by się obudził. Nie mając pomysłu jak zerwać z łóżka chłopaka rzuciłam się na nie kilka centymetrów od niego.
-Co ty robisz? -zaśmiał się zaspany.
-Budzę Cię, a co mam robić? -również na mojej twarzy ukazał się uśmiech- Wstawaj śniadanie czeka na dole, zjemy, ubierzesz się i musimy jechać!
-Jeszcze chwilkę -powiedział przykrywając się pod szyję białą kołdrą.
-Nie ma chwili, wstawaj i to już! -wykrzyczałam odkrywając piłkarza. Położyłam się koło niego i dałam mu słodkiego całusa- Teraz możesz już wstać? -zachichotałam cicho.
-Niech pomyślę... Nie -powiedział i nagle znalazł się na de mną całując moją szyję.
-Marco śniadanie czeka na stole -zaśmiałam się odpychając go od siebie nogami.
-Oj przecież nie ucieknie -wyszczerzył zęby i wrócił do poprzedniej czynności.
-Marco, idziemy na dół bo się przez Ciebie spóźnimy! -powiedziałam i jakoś wyślizgnęłam się z objęć piłkarza i podbiegłam do futryny drzwi- Czekam na dole -rzuciłam z szerokim uśmiechem na twarzy i szybkim krokiem zeszłam na dół. Przygotowałam dla nas jajecznicę, która była już zimna, a do tego herbatę. Po jakiś 5 minutach do kuchni przyszedł już przebrany zawodnik Borussii.
-Smacznego -powiedział siadając przy stole, a po chwili oboje zajadaliśmy się już przygotowanym prze ze mnie posiłkiem. Brudne naczynia włożyłam do zlewu, ponieważ było już 20 po 9, a znając życie Marco będzie chciał zajechać jeszcze do swojego domu po jakieś czyste rzeczy. Wyjechaliśmy spod mojego domu i tak jak myślałam pojechaliśmy pod posiadłość piłkarza. Reus poszedł wymienić strój treningowy na świeży, a ja czekałam na niego w samochodzie. Przyszedł może po jakiś 5 minutach, a następnie od razu ruszyliśmy w stronę klubowej siłowni. Przybycie na miejsce zajęło nam nie dłużej niż 10 minuta, więc byliśmy punktualnie na czas. Trening ogólnie miał zacząć się o 10:30, ale jednak my przyjechaliśmy wcześniej tak ja prosił Jurgen.
*******************************************************************************

 

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 17 ;)

Rozdział 17
 
Punktualnie o umówionej godzinie byłem pod domem Ann. Rzeczy na trening zostawiłem w samochodzie, a sam ruszyłem w stronę drzwi posiadłości dziewczyny. Nacisnąłem na dzwonek i czekałem aż ktoś mi otworzy. Po kilku sekundach ujrzałem jak zawszę piękną szatynkę.
-Cześć kochanie -powiedziałem i złożyłem na jej ustach czuły pocałunek.
-Jak ja kocham te twoje przywitania -pokazała swoje idealnie białe zęby i wpuściła mnie do środka. Usiedliśmy w salonie i jak zawszę od razu zaczęliśmy rozmowę. Ann jako pierwsza opowiedziała mi o swoim dniu. Najpierw powiedziała mi o ustaleniach dotyczących ślubu Jennifer, a następnie co mieli na wykładzie. Mówiła o tym z tak wielkim zafascynowaniem, że nie miałem serca jej przerywać. Nie często spotyka się osoby, które aż tak bardzo interesują się historią sportu. Wystarczyło porozmawiać z nią kilka minut i już widać, że jest to jej największe hobby. Po jakiejś chwili zapytała mnie o mój dzień. Opowiedziałem jej wszystko z treningu, bo w sumie po za tym nic cały dzień nie robiłem nie licząc niezbyt długiej wizyty u Matsa.
-Wiesz kochanie tak w ogóle mam dla Ciebie taką małą niespodziankę -uśmiechnąłem się do niej.
-Miło, a jaka to niespodzianka? -zapytała z zaciekawieniem.
-Pamiętasz jak kiedyś mi mówiłaś, że chciałabyś być instruktorką na siłowni?
-No tak, a czy to ma coś wspólnego z tą niespodzianką?
-Owszem -uśmiechnąłem się podobnie jak ona- Albo może Ci ni powiem -zacząłem się z nią droczyć. W sumie często to robiłem, żeby dłużej trzymać ją w ciekawości- Wiesz musisz pokazać, że bardzo, bardzo chcesz wiedzieć -zaśmiałem się.
-Bardzo, bardzo? -rzuciła zbliżając się do mnie jednocześnie przegryzając dolną wargę.
-Bardzo, bardzo, bardzo -odparłem z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Okey -powiedziała po czym usiadła na moich kolanach tak by była ze mną twarzą w twarz- Bardzo, bardzo -zachichotała cicho i namiętnie mnie pocałowała.
-Dlaczego ja zawszę muszę Ci ulegać? -rzuciłem patrząc prosto w jej oczy- Dobra teraz to już muszę powiedzieć. A więc ... -zarobiłem długą pauzę.
-No Marco mów! -zaśmiała się.
-Wiesz rozmawiałem dziś z Jurgenem i dowiedziałem się, że instruktor od siłowni zrezygnował z posady, więc można powiedzieć, że tak przypadkiem załatwiłem Ci pracę -wyszczerzyłem swoje zęby czekając na reakcję dziewczyny.
-Żartujesz? -odparła z niedowierzeniem. Pokazałem tylko głową, że nie, a ona po prostu wybuchła szczęściem. Zaczęła skakać po całym salonie niczym mała dziewczynka- Boże, dziękuję, dziękuję, dziękuję!- po każdym "dziękuję" mnie pocałowała, ale ja oczywiście nie miałem nic przeciwko. Było mi miło patrzeć na jej szczęście, nigdy nie widziałem jej tak szczęśliwej co jeszcze bardziej poprawiło mój dobry humor.
-Czyli rozumiem, ze niespodzianka się spodobała -zaśmiałem się obejmując Ann w biodrach.
-Jesteś najlepszy na świecie -rzuciła i po raz kolejny poczułem słodki smak jej ust. Powiedziałem jej jeszcze, że jutro Klopp chciałby z nią jeszcze porozmawiać i, że będzie mieć "egzamin". Po tym ruszyliśmy do kuchni zrobić coś do jedzenia, bo oboje trochę zgłodnieliśmy. Zrobiliśmy jakieś kanapki i herbatę. Po spożytym posiłku od razu po sobie posprzątaliśmy i wróciliśmy do salonu.
-Kochanie poczekaj na mnie chwilę. Ja pójdę pod prysznic i zaraz jestem -rzuciła z uśmiechem.
-Wiesz to w takim razie ja już będę się zbierać -odwzajemniłem uśmiech.
-O nie, nie, nie -powiedziała stając naprzeciw mnie- Dziś zostajesz u mnie.
-Nie wygłupiaj się wariacie, przecież jutro rano i tak się spotkamy -zaśmiałem się.
-No właśnie, więc nawet nie opłaca nam się rozstawać. Ty ostatnio kazałeś mi zostać u siebie, więc dziś twoja kolej -odparła pewnie.
-Ale na następny dzień nie szliśmy rano na trening.
-Dobra w takim razie więcej u Ciebie nie zostaje -odwróciła się "obrażona".
-Oj no Ann -powiedziałem przytulając ją, a ona dalej stała z założonymi rękoma na piersi- Dobra niech Ci będzie zostanę już, tylko się nie obrażaj -dodałem, a szatynka odwróciła się z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
-Łatwo Cię przekonać -pocałowała mnie w policzek, a następnie razem ze mną skierowała się do sypialni- Włącz telewizor i poczekaj na mnie chwilę ja zaraz wracam -rzuciła i zniknęła za drzwiami łazienki. Czekałem na nią może 15 minut i wróciła do pokoju. Z zasuwanej szafy wyjęła ręcznik i podała mi go do ręki. Wstałem i tym razem to ja poszedłem wziąć prysznic. Kiedy ponownie byłem w sypialni dziewczyny położyłem się koło niej mocno ją przytulając.
-Dobranoc skarbie -pocałowałem ją w usta.
-Dobranoc -odparła i po chwili zamknąłem oczy. Oboje zasnęliśmy po jakiś 5 minutach.
_______________________________________________________________________________
 
Czytających przepraszam, że tak późno, ale nie było mnie cały dzień w domu ;*