Rozdział 44
Marco:
Kiedy się obudziłem Ann jeszcze słodko spała. Spojrzałem na zegarek i była dopiero 9:37. Wstałem tak żeby nie obudzić dziewczyny i poszedłem się odświeżyć. Po jakiś 15 minutach wyszedłem z łazienki po czym się ubrałem. Pomyślałem, że zrobię dziewczynie śniadanie, w końcu są dziś jej urodziny, więc wziąłem torbę na zakupy, pieniądze i wyszedłem z domu. Do sklepu poszedłem na pieszo, bo na szczęście był blisko nas. Zrobiłem zakupy tylko na rano, bo wieczorem i tak chciałem zabrać dziewczynę na kolację. Jedyne co kupiłem w sklepie to chleb, ser, sok pomarańczowy i jakieś owoce. Po powrocie od domu od razu wziąłem się za przygotowywanie posiłku. Nie zajęło mi to długo, może jakieś 10 minut. Następnie wyłożyłem wszystko na mały stolik i poszedłem obudzić Ann. Spała tak słodko, ale nie można spać całego dnia. Obudziłem ją po czym położyłem się koło niej i wspólnie zjedliśmy śniadanie jak zwykle rozmawiając o niczym. Ann zachowywała się jakby kompletnie zapomniała o tym jaki dziś jest dzień. A może faktycznie tak było? W sumie to nawet lepiej dla mnie, bo prezent, który dla niej przygotowałem będzie jeszcze lepszy. Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, kiedy na zegarku pokazała się godzina 12, szatynka poszła do łazienki. W tedy wstałem i wyjąłem z torby karton w którym była część niespodzianki. Napisałem karteczkę, którą przyłączyłem do kartonu, i następną, którą położyłem w kuchni na blacie. Kiedy wszystko to zrobiłem szybkim krokiem wyszedłem z domu w poszukiwaniu jakiejś lepszej restauracji. Nie ukrywam, że trochę czasu mi to zajęło między innymi przez kibiców, który prosili o zdjęcia i autografy, ale w końcu udało mi się znaleźć to idealne na ten wieczór miejsce. Wydawało mi się, że tam będzie idealnie. Rozmawiałem z kierownikiem u którego zarezerwowałem stolik i od razu zamówiłem jedzenie. Dogadałem się również z obsługą, że wrócę zostawić jakieś rzeczy typu kwiaty czy coś w tym stylu. Po tym jak wyszedłem z restauracji od razu skierowałem się w stronę jakiejś galerii. Kupiłem sobie odpowiedni strój na wieczór, a następnie wstąpiłem jeszcze do kwiaciarni po kwiaty. Kiedy wszystko miałem gotowe poszedłem do restauracji zanieść rzeczy i przy okazji przebrałem się w inne ciuchy. W naszej posiadłości byłem dokładnie o 19. W momencie w którym zobaczyłem dziewczynę odebrało mi mowę. Zawszę wyglądała pięknie, ale dziś przeszła samą siebie.
-Kotku wyglądasz zniewalająco! Przeszłaś samą siebie -dałem jej całusa w policzek
-Dziękuję bardzo ty też wyglądasz niczego sobie -uśmiechnęła się- To co idziemy?
-Jasne -chwyciła mnie pod rękę po czym wyszliśmy z posiadłości i ruszyliśmy w stronę restauracji. Na miejscu byliśmy po jakiś 15 minutach. Kiedy weszliśmy do środka usiedliśmy przy zarezerwowanym prze ze mnie stoliku, a po chwili zajadaliśmy się już przyniesionym jedzeniem.
-Wiesz co... -zaczęła niepewnie- Tak właściwie to od kiedy tu przyjechaliśmy zastanawiam się po co.
-Naprawdę się nie domyślasz? -dziewczyna kiwnęła przecząco głową- Nie wiesz jaki dziś jest dzień?
-A powinnam? -zdziwiła się.
-Kochanie dziś są twoje urodziny -zaśmiałem się, a dziewczyna złapała się za głowę.
-O Boże! Naprawdę zapomniałam o tym! -tym razem to Ona się zaśmiała.
-A więc mam dla Ciebie prezent -uśmiechnąłem się szeroko- Ale poczekaj sekundę! -szybko wstałem od stolika i poszedłem na zaplecze gdzie zostawiłem prezent dla dziewczyny. Wróciłem po czym od razu wręczyłem jej kwiaty. Na twarzy dziewczyny zagościł szeroki uśmiech- A teraz najważniejsze. Wybierz kolor róż lub srebrny -zaśmiałem się.
-Yyyyy nie wiem! -zagubiła się lekko- Ty wybierz!
-Ale musisz zamknąć oczy -powiedziałem, a dziewczyna wykonała mój "rozkaz". Wyjąłem z pudełeczka naszyjnik z różową zawieszką, a drugi odłożyłem na stoliku koło dziewczyny. Odgarnąłem jej włosy i zawiesiłem wisiorek na jej szyi. Wróciłem na swoje miejsce, a dziewczyna dopiero w tedy uniosła powieki. Wzięła wisiorek do dłoni i zaczęła go oglądać.
-Nie wiem co mam powiedzieć. Jest piękny! Dziękuję Ci bardzo! -rzuciła radośnie po czym złożyła na moich ustach słodki pocałunek- Naprawdę kochanie marzyłam o takim, ale przecież nie musiałeś...
-Ale chciałem i bardzo się cieszę, że Ci się tak podoba -uśmiechnąłem się szeroko.
-Kupiłeś dwa? -dziewczyna po raz kolejny się zdziwiła.
-Nie wiedziałem, który wybrać -zaśmiałem się.
-Wariat -rzuciła. Siedzieliśmy jeszcze jakąś dłuższą chwilę w restauracji, a później wróciliśmy do siebie. Położyliśmy się na tarasie w tym samym miejscu co wczoraj i ponownie oglądaliśmy gwiazdy.
-Wiesz co to najlepsze urodziny w moim życiu -zauważyła- Kocham Cię i dziękuję.
-Ja Ciebie też -odparłem i namiętnie pocałowałem dziewczynę
*********************************************************************************
Przepraszam, że dodaję dopiero dziś <3
Mam nadzieję, że się spodoba ;p
Mam prośbę, każdy kto czyta to
opowiadanie mógłby zostawić komentarz?
Chciałabym zobaczyć ile was jest :D ♥

Geniusz po prostu ♥
OdpowiedzUsuńJakie śliczne naszyjniki ! <3
Czekam na nn ;*
dziękuję kochana ♥
OdpowiedzUsuńSuper ! :*
OdpowiedzUsuń♥
Usuń