Playlista

czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 46 ;)

Rozdział 46
 *kilka dni później*

Dziś w nocy wróciliśmy do Dortmundu, więc jak łatwo było się domyślić spaliśmy dość długo. Obudziliśmy się praktycznie w tym samym czasie, a kiedy zjedliśmy śniadanie i ogarnęliśmy się poszliśmy na świąteczne zakupy. Zapowiadało się, że będę mieć sporo gości, więc trochę pieniędzy ubyło mi z konta. Do tego prezenty. Prawie wszystkie kupiłam razem z Reusem oprócz oczywiście tego dla niego. Bardzo chcieliśmy spędzić te święta razem, więc postanowiłam, że na kolację wigilijną zaproszę również jego rodziców. Na początku chłopak nie chciał się zgodzić, ale po jakimś czasie udało mi się go namówić. Szczerze mówiąc cieszyłam się, że poznam jego rodziców i przy okazji On moich. W sumie wyszło na to, że wigilię spędzamy u mnie, a na drugi dzień świąt zostaliśmy zaproszeni do rodziny piłkarza. Mam nadzieję, że nie wyjdę przed nimi za nie wiadomo jaką dziewczynę... Jakoś popołudniu kiedy Marco pojechał odwiedzić chłopaków pojechałam z Caroline na zakupy. Obydwie miałyśmy okazję wybrać jakiś prezent dla naszych ukochanych. Oczywiście jak zawsze spodobało nam się to samo, więc kupiłyśmy chłopakom w sumie taki sam prezent, ale z innej firmy. Kiedy wszystko już kupiłyśmy wróciłyśmy do swoich domów. Jak się dowiedziałam do Caroline również przychodzi rodzina, więc obiecałam jej, że przyjdę złożyć życzenia. Często jak do niej przyjeżdżali akurat byłam ja, więc dość dobrze ich znam. Może z Caro nie znamy się od przedszkola, ale mimo wszystko i tak długo. Kiedy zaparkowałam swój samochód pod domem była 18. Szybko poszłam się przebrać w dresy i jakąś luźną koszulkę, włosy związałam w kitkę i już wzięłam się za przygotowywanie jakiś potraw na jutro. Włączyłam głośno muzykę i zaczęłam robić sałatkę warzywną, a kiedy ją skończyłam postanowiłam, że zrobię ciasta. Wzięłam się za orzechowca, pierniczki i sernik szwarcwaldzki. Zajęło mi to dużo czasu, nie powiem, że nie. Jakoś o 20 dopiero wstawiałam ciasta do piekarnika i w końcu mogłam chwilę odpocząć. W momencie w którym siadałam na kanapie usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiło mnie to trochę, pomyślałam, że to może Caroline albo Marco. Niemałe było więc moje zdziwienie kiedy za drzwiami ukazał się Lewandowski.
-Robert?! Co Ty tutaj robisz? -rzuciłam po czym wpuściłam go do środka.
-Wiesz chciałem złożyć Ci życzenia i dać prezent -uśmiechnął się szeroko po czym podał mi małe pudełko. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. A On tylko uśmiechnął się szerzej.
-Łał dziękuję bardzo, ale w sumie wiesz poczekaj, ja też mam coś dla Ciebie! -przypomniałam sobie, że dziś również dla niego coś kupiłam- Idź do salonu, a ja zaraz przyjdę -powiedziałam z uśmiechem na twarzy i szybkim krokiem skierowałam się na górę. Z szafy wyjęłam torbę z prezentem dla przyjaciela i zeszłam na dół- Wesołych świąt! -wyszczerzyłam zęby i wręczyłam piłkarzowi paczkę- Przy okazji przepraszam, że takie to skromniutkie, ale nie wiedziałam co kupić
-Nie musiałaś -powiedział kiedy wyjął
koszulkę- Dziękuję Ci bardzo -uśmiechnął się szeroko po czym mnie do siebie przytulił- Ale ja umiem tańczyć! -oburzył się po chwili.
-Tak, tak niech Ci będzie -zaśmiałam się i postanowiłam zobaczyć swój prezent. Ponownie do rąk wzięłam małe pudełeczko i otworzyłam je. Kiedy to zrobiłam zobaczyłam cudowną
bransoletkę- O Boziu jakie to piękne! -pisnęłam szczęśliwie- Dziękuję, jesteś kochany! -powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek. Po tym poszłam zrobić nam herbaty, a kiedy zaparzyłam wróciłam do salonu w którym siedział piłkarz i zaczęliśmy rozmawiać.
-A tak właściwie to dlaczego jesteś tutaj w Dortmundzie? Przecież jutro wigilia -zapytałam.
-Wiesz zapomnieliśmy razem z Anią wziąć z domu kilka rzeczy to postanowiłem, że wrócę i przy okazji złożę wam życzenia -odparł z uśmiechem- Ale za to jutro rano muszę lecieć z powrotem do Polski.
-Szczęściarz! Nie musisz przygotowywać żadnego jedzenia, ani nic w tym stylu -zaśmiałam się- Ja za to mam jutro dom pełen gości i będę cały dzień stać przy garach, chociaż Jenn obiecała, że mi pomoże.
-To ilu gości zaprosiłaś, że tyle będziesz gotować?
-Rodzice, Lucas z Denise, Jenn z Tobiasem, Marco i jego rodzice -odpowiedziałam unosząc kąciki ust.
-Czyli wychodzi na to, że wasz związek z blondyną jest już naprawdę poważny…
-Jak najbardziej -uśmiechnęłam się szeroko- Naprawdę kocham tego głupka i cieszę się, że go poznałam.
-Masz rację Reus to dobry chłopak -uśmiechnął się delikatnie- Wiesz co późno już jest, będę się zbierać -powiedział i od razu podniósł się z kanapy.
-No dobrze, jeszcze raz dziękuję za odwiedziny i za piękny prezent.
-Nie ma za co. Jeszcze raz wesołych świąt -przytulił mnie lekko i pośpiesznie wyszedł z mojego domu. Trochę mnie zdziwiło, że wyszedł tak nagle i szybko, ale przymknęłam na to oko. Akurat włączył się alarm, że czas wyjąć ciasta, więc tak właśnie zrobiłam po czym wyłączyłam piekarnik i poszłam się umyć. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i poszłam do swojej sypialni. Jako, że byłam mocno zmęczona nie miałam większego problemu z zaśnięciem.
***********************************************************************************
 
Przepraszam, że dopiero dziś dodaję, ale nie miała weny <3
Dobranoc :D :*


 


niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 45 ;)

Rozdział 45
Ann:         
Rano obudziłam się wtulona w piłkarza. Z tego co pamiętam poszliśmy spać dość późno, bo jakoś po 3. Po kolacji na którą mnie zabrał wróciliśmy do domu i wypiliśmy jeszcze jakieś dwie butelki wina na tarasie. Niespodzianka jaką wczoraj przygotował była rewelacyjna! Nie spodziewałam się takiego czegoś, do tego kompletnie zapomniałam, ze wczoraj były moje urodziny. Wszystko zaczęło mieć sens. Po jakiejś chwili spojrzałam na zegarek, który wskazywał 13:05. Chciałam wstać, ale nagle poczułam jak coś mnie powstrzymuje. Przekręciłam głowę i zobaczyłam uśmiechniętego chłopaka.
-Dzień dobry -powiedziałam po czym Marco mnie pocałował.
-Dzień dobry -odparł, a ja odwzajemniłam pocałunek- Jak tam, moja księżniczka się wyspała?
-Oj już tak nie słodź -pstryknęłam go w nos- Ale tak, dziękuję. A mój królewicz? -zaśmiałam się.
-A wiesz poleniuchował bym jeszcze trochę -powiedział i objął mnie swoim ramieniem.
-Ale to już be ze mnie -odparłam po czym wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę kuchni.
-No weź! -usłyszałam tylko za sobą słowa piłkarza przez co cicho się zaśmiałam. Stanęłam przed lodówką z której wyciągnęłam potrzebne mi składniki do zrobienia naleśników i zaczęłam robić ciasto. Po raz kolejny dziś poczułam jak piłkarz mnie uściska.
-Co robisz? -zapytał głupkowato.
-A jak myślisz? -zaśmiałam się- Jak chcesz mi pomóc, pokrój owoce -cmoknęłam go w policzek, a On posłusznie sięgnął po wymienione wcześniej prze ze mnie składniki. Ja za to zaczęłam smażyć „placki”. Kiedy posiłek był już gotowy wyszliśmy na taras i zaczęliśmy zajadać się pysznym śniadaniem. Następnie poszliśmy się ubrać w strój kąpielowy. Mięliśmy w planie iść na plaże bo już za dwa dni mięliśmy wracać do Dortmundu. Założyłam
bikini, a na to zwiewną białą sukienkę, spakowałam do torby ręczniki, jakieś picie oraz owoce i po chwili byliśmy już w drodze na plażę. Rozłożyliśmy się jakoś na środku plaży, w sumie było to jedno z nielicznych wolnych miejsc. Zdjęłam sukienkę i położyłam się na plecach. Chciałam się trochę poopalać, ale oczywiście Marco chciał zrobić mi na złość. Niemal, że od razu po tym jak się położyłam wziął mnie na ręce i wbiegł ze mną do wody.
-Marco głupku puść mnie!! -krzyczałam przez śmiech, ale piłkarz jakoś zbytnie nie zważał na to uwagi, a wręcz przeciwnie.
-Za tego głupka powinnaś nie żyć kochana -zaśmiał się po czym dał mi buziaka.
Za to, że mnie wrzuciłeś powinieneś nie żyć -zaśmiałam się i chlapnęłam wodą w jego twarz.
-O nie teraz to się doigrałaś -na jego twarz pojawił się szeroki uśmiech. Blondyn wziął mnie na ręce i razem ze mną zanurkował. Od razu po tym jak się wynurzyliśmy podtopiłam go tak by móc jak najszybciej od niego odpłynąć. Oczywiście zaraz po tym zaczął mnie gonić. Jak łatwo się domyślić dość długo mu to nie zajęło. Po raz kolejny wziął mnie na ręce, ale tym razem nie zanurkował tylko wyniósł nas na brzeg. Niemal że bez przerwy towarzyszył nam śmiech. Kiedy byliśmy już na brzegu piłkarz delikatnie postawił mnie na ziemi po czym chwycił moją dłoń i razem skierowaliśmy się na ręczniki.
-Posmarujesz mi plecy? -poprosiłam, a chłopak bez wahania się zgodził. Położyłam się na brzuchu i rozpięłam zapięcie od góry stroju. Piłkarz dokładnie wmasował w moje ciało krem i po chwili sam położył się koło mnie. Włączyłam jakąś muzykę, a na głowę nałożyłam kapelusz. Marco poleżał ze mną może 10 minut czyli do czasu aż usłyszał dźwięk swojego telefonu. Przeprosił mnie po czym odszedł jakiś kawałek. Wrócił po jakiś 30 minutach, całe szczęście bo już prawie tutaj zasypiałam.
-Kto to? -zapytałam z uśmiechem jednocześnie zapinając strój.
-Mats pytał się co u nas, a no właśnie masz pozdrowienia od niego, Cathy, Denise i Davida. Prosili żebyśmy byli jakoś wieczorem na Skype, bo chcą z nami pogadać -uśmiechnął się szeroko.
-O dziękuję -odparłam i tym razem położyłam się na plecach. Poopalaliśmy się jeszcze jakąś chwilę później poszliśmy jeszcze trochę popływać i wróciliśmy do siebie. Nie opłacało nam się zmieniać stroju na zwykłe ciuchu bo położyliśmy się jeszcze nad basenem. Jednak słońce pozbawia człowieka trochę energii przez co moje zmęczenie wygrało i zasnęłam na jednym z leżaków. Kiedy się obudziłam słońce już zachodziło, a na brzuchu poczułam palący ból. Chyba trochę za dużo tego słońca -powiedziałam sama do siebie. Dopiero w tedy zauważyłam, że na tarasie nie ma Reusa. Poszłam do kuchni gdzie zobaczyłam małą karteczkę. Marco coraz to częściej mi je zostawiał.
„Kochanie poszedłem na zakupy, będę za jakiś czas :*”
Po przeczytaniu odłożyłam kawałek papieru na miejsce i poszłam wziąć prysznic, a kiedy spod niego wyszłam ubrałam na siebie szeroką koszulkę i krótkie spodenki. Wróciłam do kuchni żeby napić się wody i w tym samym momencie do domu wchodził piłkarz. Przywitałam go szybkim buziakiem, wzięłam kilka łyków napoju i pomogłam chłopakowi rozpakować zakupy.
**************************************************************************************
 
Sorry, że znów jakoś tak długo nie dodawałam,
ale jakoś nie mam czasu <3
 
 

czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 44 ;)

Rozdział 44

Marco:
Kiedy się obudziłem Ann jeszcze słodko spała. Spojrzałem na zegarek i była dopiero 9:37. Wstałem tak żeby nie obudzić dziewczyny i poszedłem się odświeżyć. Po jakiś 15 minutach wyszedłem z łazienki po czym się ubrałem. Pomyślałem, że zrobię dziewczynie śniadanie, w końcu są dziś jej urodziny, więc wziąłem torbę na zakupy, pieniądze i wyszedłem z domu. Do sklepu poszedłem na pieszo, bo na szczęście był blisko nas. Zrobiłem zakupy tylko na rano, bo wieczorem i tak chciałem zabrać dziewczynę na kolację. Jedyne co kupiłem w sklepie to chleb, ser, sok pomarańczowy i jakieś owoce.  Po powrocie od domu od razu wziąłem się za przygotowywanie posiłku. Nie zajęło mi to długo, może jakieś 10 minut. Następnie wyłożyłem wszystko na mały stolik i poszedłem obudzić Ann. Spała tak słodko, ale nie można spać całego dnia. Obudziłem ją po czym położyłem się koło niej i wspólnie zjedliśmy śniadanie jak zwykle rozmawiając o niczym. Ann zachowywała się jakby kompletnie zapomniała o tym jaki dziś jest dzień. A może faktycznie tak było? W sumie to nawet lepiej dla mnie, bo prezent, który dla niej przygotowałem będzie jeszcze lepszy. Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, kiedy na zegarku pokazała się godzina 12, szatynka poszła do łazienki. W tedy wstałem i wyjąłem z torby karton w którym była część niespodzianki. Napisałem karteczkę, którą przyłączyłem do kartonu, i następną, którą położyłem w kuchni na blacie. Kiedy wszystko to zrobiłem szybkim krokiem wyszedłem z domu w poszukiwaniu jakiejś lepszej restauracji. Nie ukrywam, że trochę czasu mi to zajęło między innymi przez kibiców, który prosili o zdjęcia i autografy, ale w końcu udało mi się znaleźć to idealne na ten wieczór miejsce. Wydawało mi się, że tam będzie idealnie. Rozmawiałem z kierownikiem u którego zarezerwowałem stolik i od razu zamówiłem jedzenie. Dogadałem się również z obsługą, że wrócę zostawić jakieś rzeczy typu kwiaty czy coś w tym stylu. Po tym jak wyszedłem z restauracji od razu skierowałem się w stronę jakiejś galerii. Kupiłem sobie odpowiedni strój na wieczór, a następnie wstąpiłem jeszcze do kwiaciarni po kwiaty. Kiedy wszystko miałem gotowe poszedłem do restauracji zanieść rzeczy i przy okazji przebrałem się w inne ciuchy. W naszej posiadłości byłem dokładnie o 19. W momencie w którym zobaczyłem dziewczynę odebrało mi mowę. Zawszę wyglądała pięknie, ale dziś przeszła samą siebie.
-Kotku wyglądasz zniewalająco! Przeszłaś samą siebie -dałem jej całusa w policzek
-Dziękuję bardzo ty też wyglądasz niczego sobie -uśmiechnęła się- To co idziemy?
-Jasne -chwyciła mnie pod rękę po czym wyszliśmy z posiadłości i ruszyliśmy w stronę restauracji. Na miejscu byliśmy po jakiś 15 minutach. Kiedy weszliśmy do środka usiedliśmy przy zarezerwowanym prze ze mnie stoliku, a po chwili zajadaliśmy się już przyniesionym jedzeniem.
-Wiesz co... -zaczęła niepewnie- Tak właściwie to od kiedy tu przyjechaliśmy zastanawiam się po co.
-Naprawdę się nie domyślasz? -dziewczyna kiwnęła przecząco głową- Nie wiesz jaki dziś jest dzień?
-A powinnam? -zdziwiła się.
-Kochanie dziś są twoje urodziny -zaśmiałem się, a dziewczyna złapała się za głowę.
-O Boże! Naprawdę zapomniałam o tym! -tym razem to Ona się zaśmiała.
-A więc mam dla Ciebie prezent -uśmiechnąłem się szeroko- Ale poczekaj sekundę! -szybko wstałem od stolika i poszedłem na zaplecze gdzie zostawiłem prezent dla dziewczyny. Wróciłem po czym od razu wręczyłem jej kwiaty. Na twarzy dziewczyny zagościł szeroki uśmiech- A teraz najważniejsze. Wybierz kolor róż lub srebrny -zaśmiałem się.
-Yyyyy nie wiem! -zagubiła się lekko- Ty wybierz!
-Ale musisz zamknąć oczy -powiedziałem, a dziewczyna wykonała mój "rozkaz". Wyjąłem z pudełeczka naszyjnik z różową zawieszką, a drugi odłożyłem na stoliku koło dziewczyny. Odgarnąłem jej włosy i zawiesiłem wisiorek na jej szyi. Wróciłem na swoje miejsce, a dziewczyna dopiero w tedy uniosła powieki. Wzięła wisiorek do dłoni i zaczęła go oglądać.
-Nie wiem co mam powiedzieć. Jest piękny! Dziękuję Ci bardzo! -rzuciła radośnie po czym złożyła na moich ustach słodki pocałunek- Naprawdę kochanie marzyłam o takim, ale przecież nie musiałeś...
-Ale chciałem i bardzo się cieszę, że Ci się tak podoba -uśmiechnąłem się szeroko. 
-Kupiłeś dwa? -dziewczyna po raz kolejny się zdziwiła.
-Nie wiedziałem, który wybrać -zaśmiałem się.
-Wariat -rzuciła. Siedzieliśmy jeszcze jakąś dłuższą chwilę w restauracji, a później wróciliśmy do siebie. Położyliśmy się na tarasie w tym samym miejscu co wczoraj i ponownie oglądaliśmy gwiazdy.
-Wiesz co to najlepsze urodziny w moim życiu -zauważyła- Kocham Cię i dziękuję.
-Ja Ciebie też -odparłem i namiętnie pocałowałem dziewczynę
*********************************************************************************

Przepraszam, że dodaję dopiero dziś <3
Mam nadzieję, że się spodoba ;p

Mam prośbę, każdy kto czyta to
opowiadanie mógłby zostawić komentarz?
Chciałabym zobaczyć ile was jest :D ♥


niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 43 ;)

Rozdział 43

Obudziłam się, a raczej zostałam obudzona przez Marco dopiero następnego dnia.
-Kochanie wstawaj śniadanie -chłopak wyszeptał mi do ucha, a ja leniwie otworzyłam oczy- Dzień dobry -uśmiechnął się i dał mi słodkiego całusa.
-Dzień dobry -odwzajemniłam uśmiech podobnie jak pocałunek, a następnie okryłam nagie ciało kołdrą i podniosłam się do pozycji siedzącej. Marco postawił prze de mną mały stolik z tostami i sokiem pomarańczowym, a sam położył się koło mnie kradnąc jednego z tostów.
-Czym sobie zasłużyłam na taki miły początek dnia? -uśmiechnęłam się, a następnie wzięłam łyk soku.
-Lubię rozpieszczać moją kobietę -zaśmiał się. Dokończyłam posiłek, a następnie poszłam się odświeżyć. Wychodząc z pokoju wzięłam bieliznę i spojrzałam na zegarek na którym widniała 12. Szybkim krokiem weszłam do łazienki i od razu weszłam pod prysznic. Myślałam o wczorajszej nocy i ogólnie o mnie i o Reusie. Cieszę się, że poznałam kogoś takiego jak On w końcu czuję się kochaną. W przeciwieństwie do związku z Davidem. Przez te rozmyślenia spod prysznica wyszłam dopiero po godzinie. Rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki. Nie musiałam ich nawet suszyć bo temperatura przekraczała 30 stopni. Wychodząc z łazienki zaczęłam szukać chłopaka jednak nigdzie nie mogłam do znaleźć jednak kiedy weszłam do kuchni zobaczyłam karteczkę na której było napisane: 
*Kochanie przepraszam, że wyszedłem bez uprzedzenia, ale muszę coś załatwić. Będę jakoś o 19 i mam nadzieję, że będziesz gotowa na niespodziankę. Więcej masz w sypialni. Kocham Cię -Marco <3*
Według wskazówek Chłopaka poszłam do sypialni. Zauważyłam, że na łóżku leży jakaś paczka, a na niej kolejna karteczka: *Mam nadzieję, że prezent się spodoba <3* 
Ciekawa chwyciłam karton i szybko go otworzyłam. W tym momencie zobaczyłam piękną sukienkę i buty. Aż odebrało mi mowę. Marco ma naprawdę dobry gust. Jako, że była dopiero 13, a ja nie miałam ochoty nudzić się do wieczora postanowiłam, ze pójdę pobiegać. Na szczęście wzięłam ze sobą strój treningowy, więc nie było z tym żadnego problemu. Założyłam na siebie strój oraz nike, włosy związałam w wysoką kitkę i od razu wybiegłam z posiadłości. Włożyłam do uszu słuchawki i zaczęłam biec ulicami Ibizy. Jest tutaj cudownie! Nie dość, że od zawszę marzyłam, żeby tu przyjechać to jeszcze jestem tu z chłopakiem, którego kocham i jestem o tym święcie przekonana. W międzyczasie pobiegłam do jednego ze sklepów w pobliżu domu zrobić jakieś małe zakupy, a następnie wróciłam. Znowu poszłam wziąć tym razem szybki prysznic, a chwilę później zaczęłam przygotowywać jakiś mały obiad. Zrobiłam Spaghetti co zajęło mi jakieś 20 minut. Zjadłam posiłek i posprzątałam po sobie.Zegarek wskazywał godzinę 16, a ja nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu zobaczyłam numer Caroline, więc bez zastanowienia odebrałam. Dziewczyna zasypała mnie pytaniami. Zaproponowałam rozmowę na Skype, bo tak będę mogła jej wszystko pokazać. Dziewczyna zgodziła się niemal od razu, więc zgodnie z umową poszłam włączyć laptopa. Chwilę później rozmawiałam już z przyjaciółką. U Caro był Jonas, więc On również widział wszystko. Nie ukrywam, że trochę się z nimi zagadałam. Spojrzałam na zegarek i była już 18:15.
-O boże!! -wykrzyknęłam na cały głos i wyskoczyłam z miejsca, a przyjaciele dziwnie na mnie spojrzeli.
-Stało się coś? -zapytała brunetka.
-Musze się przygotować, Marco zaraz wraca! -mówiłam biegając po całym pokoju.
- To my Ci może nie będziemy przeszkadzać? 
-Jak chcecie ja i tak bd się przygotowywać tutaj -zaśmiałam się.
-To jednak zostaniemy -rzuciła z uśmiechem na twarzy. Wiedziałam, że się nie rozłączy, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Zrobiłam fryzurę,a następnie makijaż, a kiedy skończyłam ubrałam na siebie sukienkę od piłkarza i buty. Efekt końcowy pokazałam przyjaciołom, który przez cały czas ze mną rozmawiali.
-Wyglądasz CU-DO-WNIE!! -Caro niemalże wykrzyczała te słowa.
-Oj już nie przesadzaj -uśmiechnęłam się.
-Nie przesadza -dodała Jonas z uśmiechem na twarzy po czym dostało mu od Caro- No co?
-Uważaj Hoffman bo się podniecisz! -rzuciła naburmuszona dziewczyna.
-No Ty i tak jesteś najpiękniejsza kochanie -powiedział po czym czule ją pocałował.
-Hahah dobra kochani ja już muszę kończyć, bo Blondynka się zbliża -zaśmiałam się- Buziaki kocham was!
-My Ciebie też! -odpowiedzieli po czym się rozłączyłam. Przeglądnęłam się ostatni raz w lustrze i ruszyłam w stronę wyjścia z willi. Kiedy byłam w korytarzu Marco właśnie wchodził. Spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Kotku wyglądasz zniewalająco! Przeszłaś samą siebie -dał mi całusa w policzek.
-Dziękuję bardzo ty też wyglądasz niczego sobie -uśmiechnęłam się- To co idziemy?
-Jasne -chwyciłam chłopaka pod rękę po czym wyszliśmy z posiadłości. Marco zaprowadził nas do ekskluzywnej restauracji. Zastanawiało mnie tylko co było powodem tego całego "zamieszania".
*********************************************************************************

Miłego czytania :D


środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 42 ;)

Rozdział 42

Po tym jak zjedliśmy kolacje wyszliśmy na taras i położyliśmy się w altance koło basenu. Wtuliłam się w piłkarza jeżdżąc ręką po jego nagim torsie.
-Marco -zaczęłam po jakimś czasie- Dlaczego właściwie mnie tu zabrałeś?
-A dlaczego nie? -zaśmiał się- Chciałem Ci zrobić miłą niespodziankę, zresztą to był impuls. Zresztą jest przerwa świąteczna i chcę spędzić z tobą jak najwięcej czasu.
-Ale, że od razu Ibiza? -zaśmiałam się.
-Trzeba korzystać z życia kochanie -powiedział i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Aż szkoda było mi to przerywać, jednak po chwili oderwałam się od piłkarza i znów wygodnie się położyłam. Zaczęliśmy wspólnie odnajdywać różne kształty gwiazd. Zawszę lubiłam obserwować niebo nocą jednak kiedy byłam z Davidem nie miałam takiej możliwości, bo dla niego było to nudne. Kiedy znaleźliśmy już chyba wszystkie gwiazdozbiory znów zaczęliśmy rozmawiać.
-Powiedz mi czemu nie poznaliśmy się wcześniej -powiedział Marco przerywając chwilę ciszy.
-Wiesz czemu? Bo Lucas robił mi na złość i nigdy nie chciał poznać mnie z moim ulubionym piłkarzem -zaśmiałam się melodyjnie.
-Jak to ulubionym? -zdziwił się.
-Normalnie. Od dawna jesteś moim ulubieńcem -pstryknęłam go w nos- Nie tylko od kiedy jesteśmy razem.
-Żartujesz sobie ze mnie prawda? -powiedział, a ja pokazałam gestem, że nie. Marco siedział zaskoczony i nic się nie odzywał. Podniosłam się delikatnie i spojrzałam na piłkarza. Zwinnym ruchem usiadłam na nim i spojrzałam w jego cudowne oczy.
-Co nie będziesz teraz ze mną rozmawiać, żebym przypadkiem nie oszalała ze szczęścia -zaśmiałam się, a on w dalszym ciągu się nie odzywał tylko szeroko uśmiechał. Nachyliłam się tak jakbym chciała go pocałować, ale zatrzymałam się kilka centymetrów przed jego twarzą- To nie -zaśmiałam się po czym szybko wstałam z piłkarza i ruszyłam w stronę domu. Kiedy zauważyłam, że Reus podąża za mną zaczęłam uciekać. Biegłam do sypialni i kiedy byłam już w środku chciałam zamknąć drzwi przed chłopakiem jednak z łatwością mnie dogonił i zablokował je swoją nogą.
-I co teraz -zaśmiał się po czym wziął mnie na ręce i "rzucił" mnie na łóżko. Rozłożył moje ręce delikatnie mnie przy tym przytrzymując. Chciałam mu się wyrwać, ale mój śmiech mi to uniemożliwiał. Tym razem to On nachylił się żeby mnie pocałować, ale śmiałam się tak mocno, że zaczęłam kręcić głową -No uspokój się w końcu!- zaśmiał się głośno po czym trochę się uspokoiłam i spojrzałam w jego cudowne oczy. Następnie ujął moją twarz w dłonie i złączył nasze usta w czułym pocałunku. Co raz to bardziej się zatracałam w co raz to bardziej namiętnym pocałunku. Oczywiście nie skończyło się tylko na tym. Nim się obejrzałam koszulka, którą miałam na sobie leżała na ziemi tuż obok koszulki Marco. Dorwałam się do jego paska od spodni i nie odrywając się od niego zaczęłam go rozpinać. W mgnieniu oka pozbyliśmy się kolejnych części garderoby i po chwili byliśmy już całkowicie nadzy. Delikatnie a za razem mocne ruchy sprawiały mi nieziemską przyjemność przez co zaczęłam cicho pojękiwać. Podobnie jak za pierwszym razem piłkarz był ostrożny jakbym miała się zaraz rozpłynąć. Uwielbiałam czuć bliskość chłopaka, dzięki temu mogłam zapomnieć o wszystkim, liczyła się tylko ja, On i ta chwila i to było idealne. 
*********************************************************************************

haha wyszło trochę +18, ale to przez moją
koleżankę hahah xd Takie dziwne jakieś :D
i jak zawszę krótkie -.-

miłego czytania ;) 




poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 41 ;)

Rozdział 41

Próba wyciągnięcia od piłkarza miejsca pobytu tak mnie zmęczyła, że po pewnym czasie zasnęłam w niego wtulona. Obudziłam się, a raczej zostałam obudzona przez Marco chwilę po tym jak wylądowaliśmy. Spojrzałam przez okno samolotu i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zachodzące za morzem słońce. 
-Kochanie nie sądzisz, że już możesz mi powiedzieć gdzie tak właściwie jesteśmy? -powiedziałam po tym jak wyszłam z samolotu i zaczęłam podziwiać piękne widoki.
-W sumie -zaśmiał się- Więc słońce witam Cię na Ibizie! -rozłożył teatralnie ręce na co moja szczęka metaforycznie rzecz jasna znalazła się na ziemi.
-Żartujesz sobie prawda? -wypuszczałam szczęśliwa, na co ludzie wychodzący za nami zmierzyli mnie wzrokiem jednak jakoś specjalnie nie przejęła mnie ich reakcja. Podeszłam bliżej piłkarza i dałam mu słodkiego buziaka w policzek na co odpowiedział mi uśmiechem- Kocham Cię wiesz?
-Zdradzę Ci coś.. Ja Ciebie bardziej -wyszeptał mi do ucha, a następnie objął ramieniem. Z budynku odebraliśmy bagaż a następnie złapaliśmy pierwszą lepszą taksówkę. Blondyn podał kierowcy dokładny adres, a ten posłusznie zawiózł nas na miejsce. Całą drogę nie odrywałam wzroku od okna. Jest tutaj cudownie! Ciesze się, że Marco zrobił mi taką niespodziankę tym bardziej, że marzyłam o przyjeździe tutaj. Po jakoś 20 minutowej drodze byliśmy na miejscu. Podziękowałam kierowcy, a chłopak mu zapłacił. Moim oczom ukazała się piękna biała willa, a przed nią stał właściciel. Chciałam wziąć jedną z walizek, ale niestety mój chłopak na to nie pozwolił, więc chwyciłam tylko moją torbę. 
-Przepraszam, że tak długo musiał pan na nas czekać -powiedział Reus.
-Ale przecież nic się nie stało -odpowiedział z szerokim uśmiechem i wyciągnął rękę do Marco- Witam was w mojej posiadłości. Chodźcie, pozwólcie, że was oprowadzę -rzucił i poszedł przodem. Myślałam, że to co było na zewnątrz było cudowne, jednak bardzo się myliłam. Całe piękno "schowane" było w środku. Jestem w niebie! Johan, czyli właściciel pokazał nam wszystkie pokoje i pomieszczenia co zajęło nam jakieś 15 minuta, a następnie wręczył nam kluczyki i swoją wizytówkę w razie wypadku. Pierwsze co zrobiłam to poszłam do sypialni by wyciągnąć jakąś pidżamę. W tedy zorientowałam się, że zapomniałam jej spakować.
-Kochanie jest sprawa -zaśmiałam się kiedy chłopak również znalazł się w pokoju.
-Jaka? -spojrzał na mnie się pytająco.
-Bo wiesz zapomniałam wziąć ze sobą pidżamy...
-Ale to nie problem - przerwał mi, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Nawet o tym nie myśl! -zaśmiałam się głośno- Chciałam po prostu zapytać czy masz jakąś koszulkę.
-Mam, ale myślę, że nie będzie Ci ona jakoś specjalnie potrzebna -rzucił po czym zaczął całować mnie po szyi i lekko odkrytym dekoldzie.
-A ja jednak myślę, że tak -powiedziałam kiedy udało mi się oderwać od siebie chłopaka.
-No dobra niech Ci będzie -powiedział zbulwersowany i sięgnął do swojej walizki.
-Dziękuję -rzuciłam i pocałowałam go w policzek.
-Tak, tak -machnął obojętnie ręką już mniej zadowolony niż kilka minut temu. Poszłam do łazienki się odświeżyć, a Reus przygotowywał dla nas coś do jedzenia. Wyszłam spod prysznica, dokładnie wytarłam ciało i zarzuciłam na siebie niebieską koszulkę z nike. Jak łatwo było się domyślić, była na mnie o wiele za duża, ale wprost takie uwielbiałam. Wyszłam z pomieszczenia, a następnie kierowałam się w stronę kuchni. Przez chwilę obserwowałam jak mój chłopak gotuje i szczerze mówiąc całkiem dobrze mu to wychodziło, po chwili jednak dołączyłam do niego i pomogłam przygotowywać posiłek. 
*********************************************************************************
Sorry, że ostatnio tak rzadko dodaje, ale postaram się to zmienić <3


środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 40 ;)

Rozdział 40

Specjalnie wstałam wcześniej żeby się spakować jednak postanowiłam nie budzić chłopaka, który jak prawie zawszę spał. Nie ukrywam, że Marco zaskoczył mnie tą wiadomością, ale nie będę się sprzeciwiać. Ostrożnie wstałam z łóżka i skierowałam się do garderoby. Na środku pomieszczenia rzuciłam średnią walizkę i po kolei zaczęłam wrzucać do niej ciuchy. Spakowałam same cienkie rzeczy tak jak kazał Reus. W sumie nie zajęło mi to zbyt dużo czasu bo może jakieś 40 minut razem z prasowaniem. Kiedy skończyłam zeszłam po cichu na dół i zaczęłam przygotowywać sobie śniadanie. Zrobiłam jak na razie tylko dla siebie bo nie wiedziałam kiedy chłopak się obudzi. Jak zawszę zaparzyłam sobie jeszcze kubek zielonej herbaty po czym razem z posiłkiem skierowałam się do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Oglądałam jakieś wiadomości jednocześnie zajadając się naleśnikami. Kiedy skończyłam w dłonie wzięłam kubek z ciepłą herbatą i powoli zaczęłam sączyć napój. Usłyszałam dźwięk telefonu, więc wzięłam słuchawkę na której widniał numer domowy Caroline. 
-Cześć głupku nie obudziłam Cię? -usłyszałam rozpromieniony głos przyjaciółki.
-No hej, nie co ty wstałam jakąś godzinę temu -uśmiechnęłam się do słuchawki.
-Co się z Ciebie nagle zrobił taki ranny ptaszek? -zaśmiała się.
-A wiesz musiałam się spakować, bo wieczorem wyjeżdżam.
-Jak to wyjeżdżasz, gdzie? -zdziwiła się.
-Szczerze mówiąc to jeszcze sama do końca nie wiem. Marco coś wymyślił, ale nie chce mi nic powiedzieć.
-Rozumiem wspólny weekend. Jak coś posadę chrzestnej masz zarezerwowaną prze ze mnie!
-A ta oczywiście o jednym -razem z przyjaciółką zaczęłyśmy się nawzajem przekomarzać, a później oczywiście rozmawiałyśmy o jakiś głupotach. W sumie skończyło się na tym, ze przegadałyśmy ponad godzinę. Pewnie rozmawiałybyśmy jeszcze dłużej gdyby nie Reus który właśnie się obudził. Podszedł do mnie i zaczął całować mnie delikatnie po szyi. Jako, że go nie zauważyłam lekko się wzdrygnęłam- Wiesz Caro ja już muszę kończyć bo blondynka się obudziłam -wystawiłam język do chłopaka- To pa!
-No pa, tylko tam na siebie uważajcie wariaci -zaśmiała się po czym wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Wstałam z kanapy i skierowałam się w stronę kuchni razem z brudnymi naczyniami, a Marco jakby mnie śledził. Jako, ze miałam wszystko przygotowane to usmażyłam mu naleśniki. Oczywiście przez cały czas chłopak mnie w jakiś sposób zaczepiał przez co mało co jego śniadanie nie wylądowało na podłodze. Postawiłam przed nim jedzenie a sama usiadłam koło niego z kolejnym kubkiem herbaty. 
-Słuchaj, mogłabym dowiedzieć się czegoś więcej o tej twojej niespodziance? -zaczęłam.
-Nie, bo to nie byłaby niespodzianka -chłopak pstryknął mnie w nos.
-To może na ile tam jedziemy? -nie dawałam za wygraną.
-Koniecznie musisz się czegoś dowiedzieć prawda? -uśmiechnął się, a ja skinęłam twierdząco głową- Ehh no to mogę Ci powiedzieć, że wracamy we wtorek.
-Jak to? Przecież we wtorek jest wigilia! 
-No wiem, to jakiś problem? -zdziwił się.
-Wiesz w tym roku chciałam zaprosić rodziców.
-Najwyżej pomogę Ci wszystko przygotować -zaśmiał się. Rozmawialiśmy dość długo bo jakieś dwie godziny. Następnie Marco pojechał do siebie, bo w końcu on też musiał się spakować tym bardziej, że za 3 godziny mięliśmy wyjeżdżać. Poszłam wziąć prysznic, a kiedy skończyłam owinięta ręcznikiem wróciłam do pokoju po przygotowane ubranie. Założyłam je na siebie, a następnie zaczęłam suszyć włosy. Kiedy były już suche splotłam je w wysokiego kucyka, a następnie jak zawszę zrobiłam delikatny makijaż. W sumie kiedy skończyłam przyjechał po mnie Marco. Wziął o de mnie walizkę, a następnie wrzucił ją do czekającej przed moim domem taksówki. Zakluczyłam dom i razem z piłkarzem skierowałam się do pojazdu. Po jakiś 20 minutach znaleźliśmy się na lotnisku. Poszyliśmy na odprawę, która zeszła dość szybko, a następnie skierowaliśmy się do samolotu. Zajęliśmy swoje miejsca i jeszcze jakiś czas czekaliśmy aż samolot doleci. Cały czas próbowałam wyciągnąć od chłopaka gdzie dokładnie mnie zabiera, ale oczywiście On się uparł i za żadne skarby nie chciał mi powiedzieć. Poddałam się, kiedy już wiedziałam, że nic od niego nie wyciągnę.
*********************************************************************************
Przepraszam, ze tak długo nic nie było, ale jakoś nie było czasu :D
Umieram po raz kolejny coś sobie zrobiłam z kolanem!
tym razem z tym "zdrowym" xD
Nwm po co to piszę, ale okey ;p

Mam nadzieję, że sylwester minął wam równie dobrze co mi ^^
+ przepraszam za to coś u góry, ale nic więcej nie wymyślę <3