Playlista

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Liebster Award ♥

" Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 10 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 10 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 10 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował. "

Bardzo się cieszę z tej nominacji i bardzo, ale to bardzo dziękuję Gosi ♥

Pytania do mnie:
1. Twoja ulubiona książka?
2. Ulubione sporty?
3. Jak spędzasz wolny czas?
4. Od kiedy prowadzisz bloga?
5. Który blog jest twoim ulubionym?
6. Optymista czy pesymista?
7. Dzień bez Internetu to ...?
8. Co nigdy nie znajdzie się w twoim menu?
9. Jakie jest twoje hobby
10. Film o którego obejrzeniu chcesz zapomnieć to?

1. Carles Puyol - kapitan o sercu w kolorze blaugrana ♥
2. nożna, siatkówka, skoki 
3. głównie ze znajomymi jeśli takowy jest ;)
4. 04.03.2013
5. Mam kilka ulubionych, więc nie chcę wybierać jednego ;p
6. różnie :D
7.dzień stracony xd
8. oliwki
9. sport, głównie taniec i noga <3
10. Bitwa Warszawska -.- haha

Moje pytania:
1.Ulubiony klub piłkarski?
2.Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga?
3.Twój ulubiony film?
4.Jakie jest twoje hobby?
5.Najlepszy sport?
6.Masz jakieś nietypowe lęki?
7.Ulubiony piłkarz?
8.Jakiej muzyki słuchasz?
9.Twoje "guru" ?
10.Ile masz lat? 

Moje nominacje:

Pozdrawiam ;)

czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 39 ;)

Rozdział 39

Ann:
Zajęcia zaczynały się o 13, więc wstałam chwilę po 11. Przy okazji postanowiłam obudzić Marco, który jeszcze słodko sobie spał. Z pozycji leżącej przeniosłam się tak bym mogła siedzieć na piłkarzu, a następnie złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Reus otworzył swoje zaspane oczy i uśmiechnął się lekko. Następnie zerwał się i przerzucił mnie tak, że tym razem to On był na de mną. Pisnęłam przez śmiech, po czym piłkarz uciszył mnie swoimi wargami.
-Dzień Dobry kochanie -na jego twarzy pokazał się uśmiech, który tak bardzo uwielbiałam.
-Witaj głupku -zaśmiałam się melodyjnie.
-No wiesz to ja Cię tutaj tak ładnie witam, a ty mnie wyzywasz -powiedział po czym normalnie usiadł- Okey ja to sobie zapamiętam -dodał po czym odwrócił się i usiadł na końcu łóżka.
-Oj no kocie nie obrażaj się -rzuciłam po czym przytuliłam się do pleców chłopaka i oplotłam go nogami. Nagle poczułam jak chłopak wstaje, a ja razem z nim. Marco niemalże zbiegł ze schodów co jakoś specjalnie mnie nie śmieszyło, ale jednak nie mogłam przestać się śmiać. Kiedy byliśmy na dole Reus posadził mnie na kanapie, a sam poszedł zrobić śniadanie. Jako, że było mi chłodno przykryłam się kocem, który leżał koło mnie i włączyłam telewizję. Po jakiejś chwili dołączył do mnie piłkarz z przygotowanym przez niego śniadaniem. Wspólnie zjedliśmy posiłek, a następnie poszłam wziąć prysznic. Wzięłam ze sobą przygotowane ciuchy i nałożyłam je na siebie. Umyłam zęby i zrobiłam jeszcze delikatny makijaż. Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół. Marco leżał na kanapie i oglądał jakiś mecz za to ja poszłam do kuchni by zrobić sobie herbatę. Kiedy sięgałam do górnej półki po kubek nagle poczułam czyjeś dłonie na biodrach. Odwróciłam się, a mój wzrok utkwił w pięknych oczach mojego chłopaka. Reus uśmiechnął się szeroko po czym zaczął całować moją szyję. 
-Mogę sobie zalać herbatę? -zapytałam z uśmiechem na twarzy, ponieważ usłyszałam dźwięk czajnika.
-A co jeśli powiem, że nie? -zaśmiał się.
-To Cię nie posłucham, proste -odpowiedziałam z jeszcze szerszym uśmiechem i jakoś wydostałam się z uścisku chłopaka. Zalałam swoją herbatę po czym ją wypiłam. Jakąś chwile później poszłam do góry spakować wszystkie potrzebne rzeczy na wykłady, a następnie zeszłam na dół.  Kiedy spojrzałam na zegarek była już 12:30, więc postanowiłam, że już pojadę. Pożegnałam się z Marco, ubrałam kurtkę i od razu ruszyłam w stronę uczelni. Zajechałam jeszcze po Caroline i razem pojechałyśmy na zajęcia. Podczas drogi jak zwykle gadałyśmy o jakiś bzdurach podobnie jak przez wykładami. Ogólnie całe zajęcia trwały dość długo, ale mi jak zwykle się podobały. Po wykładach przyjechał po mnie Marco i razem pojechaliśmy do jakieś restauracji na obiad. Zamówiliśmy coś do jedzenia, a kiedy czekaliśmy opowiedziałam chłopakowi czego dokładnie dowiedziałam się na uczelni. Cieszyło mnie to, że Reus również interesował się tymi samymi rzeczami co ja, więc mieliśmy wiele wspólnych tematów. W restauracji spędziliśmy jakieś 1,5 godziny, a następnie pojechaliśmy do mnie.
-Ann masz w tym tygodniu jeszcze zajęcia? -zapytał kiedy usiedliśmy na kanapie.
-W sumie to nie, a dlaczego pytasz?
-To dobrze bo jutro wieczorem porywam Cię na kilka dni -uśmiechnął się szeroko.
-Ale jak to? -zdziwiona usiadłam po turecku z twarzą skierowaną na chłopaka- Przecież macie w Sobotę mecz i zresztą jutro po południu muszę poprowadzić trening.
-O to się nie martw. Oboje mamy wolne -wyszczerzył się- A i w ogóle jak będziesz się pakować to weź same cienkie rzeczy i nie zapomnij o stroju kąpielowym -pocałował mnie w czoło.
-Reus co ty knujesz... -spojrzałam na niego badawczo.
-Zobaczysz, niespodzianka -zaśmiał się, a następnie wygodnie rozsiadł się na kanapie. Zdziwiła mnie ta krótka rozmowa i w sumie do końca dnia zastanawiałam się o co tak naprawdę chodzi chłopakowi. 
*********************************************************************************


wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 38 ;)

Rozdział 38

Marco:
*Trzy tygodnie później*
Przez ostatni czas w ogóle nie rozstaję się z Ann. Całe dni spędzamy razem, poza czasem kiedy Ona jest na uczelni. W tym czasie najczęściej mam treningi, albo po prostu spotykam się z Matsem i chłopakami. Im więcej czasu spędzam z Ann tym bardziej się w niej zakochuje. Od jakiegoś czasu próbuję znaleźć jej jakiś dobry prezent na urodziny. Mam trochę mało czasu, bo ten dzień wypada dokładnie za dwa dni. Jako, że dziewczyna jest akurat na wykładach, pojechałem do Hummelsa, który obiecał mi pomóc coś wymyślić. Gdyby nie Cathy chyba skończyłoby się na zwykłej kolacji i życzeniach. Pojechaliśmy we trójkę do najlepszego jubilera w mieście szukając prezenty dla ukochanej. Chodziłem po sklepie szukając odpowiedniej rzeczy, jednak przerosło mnie to i po pewnym czasie się poddałem.
-Marco, a co powiesz na to? -uśmiechnęła się, a ja podszedłem bliżej przyjaciółki. Ekspedientka wyjęła ze szklanej wystawy pudełko a na nim kilka naszyjników. Cathy wskazała na moim zdaniem najładniejsze- Teraz pytanie który kolor wybierasz? -zaśmiała się.
-Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, który spodoba jej się bardziej -złapałem się za głowę- Mam świetny pomysł. Biorę oby dwa! -rzuciłem, a Cathy ponownie się zaśmiała. 
-Oj Reusik jak ta Ann ma z tobą dobrze -dziewczyna poklepała mnie po ramieniu. Kobieta, która nas obsługiwała zapakowała tak jak kazałem dwa naszyjniki do jednego pudełka po czym podała mi je. Zapłaciłem, a następnie razem z przyjaciółmi wróciliśmy do ich domu. Była dopiero 14, więc było jeszcze trochę czasu do skończenia zajęć Ann. Usiedliśmy razem z Cathy i Matsem na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. W sumie wyszło na to, że cała rozmowa skupiła się na mojej dziewczynie i zbliżających się jej urodzinach i w tedy nagle mnie olśniło.
-Ej słuchajcie mam kolejny pomysł -powiedziałem po czym klasnąłem w dłonie- Bo w sumie w Sobotę jest ostatni mecz tej rundy, więc jak myślicie Jurgen dałby mi wolne?
-Gramy z Herthą to chyba powinien się zgodzić -odparł po chwili piłkarz.
-To w takim razie rezerwuję jakiś hotel i zabieram Ann na małą wycieczkę -uśmiechnąłem się szeroko.
-Blondasku ty chyba naprawdę się w niej zakochałeś.
-Jestem o tym święcie przekonany -po raz kolejny na mojej twarzy ukazał się uśmiech.
-No to gdzie masz zamiar ją zabrać? -zapytała szatynka, a ja zacząłem się zastanawiać.
-Może Ibiza? -zaproponował Mats.
-Hummi jesteś genialny! -niemalże wykrzyczałem te słowa po czym energicznie wstałem z kanapy- Dobra to idę załatwić sobie wole, a wy jak możecie być tak mili weźcie znajdźcie mi jakiś ładny domeczek -wyszczerzyłem zęby i pobiegłem na piętro. Przekonywanie trenera nie zajęło mi zbyt dużo czasu. Kiedy dowiedział się, że chodzi i dziewczynę niemal od razu się zgodził tym bardziej, że lubi ją bardziej niż połowę chłopaków. I jak tu go nie lubić? Po jakiś 15 minutach ponownie wróciłem do przyjaciół. 
-I co znaleźliśmy coś fajnego? -uśmiechnąłem się do nich.
-Nie wiem ile Cie to wyniesie, ale musisz ją tam zabrać! -Cathy powiedziała zachwycona po czym pokazała mi znalezione przez nich miejsce. W sumie kiedy zobaczyłem co znaleźli sam pomyślałem to samo co dziewczyna. Zarezerwowałem willę, a następnie bilety na lotnisko i całkowicie już spokojny usiadłem na dużej kanapie. To był całkowity spontan przez co po chwili zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno dobrze zrobiłem. Ann zawsze może nie zgodzić się na wspólny wyjazd jednak miałem nadzieję, że nie odrzuci takiej propozycji. Posiedziałem u przyjaciół jeszcze jakąś godzinę, a następnie pojechałem po moją ukochaną. Pod uczelnią dziewczyny byłem po jakiś 10 minutach, więc czekałem na nią jeszcze jakieś 5. Kiedy tylko mnie zobaczyła z widocznym uśmiechem do mnie podeszła.
-Cześć kochanie -złożyłem na jej ustach czuły pocałunek.
-Jak ja kocham twoje przywitania -uśmiechnęła się po czym wpuściłem ją do samochodu- Boże umieram z głodu, pojedźmy może na jakiś obiad hmm? -zaproponowała.
-Z tobą mogę jechać wszędzie -wyszczerzyłem zęby i musnąłem usta dziewczyny.
-No już tak nie słodź słodziaku -zaśmiała się, a następnie zapięła pasy. Ja za to ruszyłem w stronę najbliższej dobrej restauracji, w której byliśmy po jakiś 15 minutach. Kiedy byliśmy na miejscu pośpiesznie wyszedłem z samochodu po czym ruszyłem otworzyć drzwi Ann. Chwyciłem ją za rękę jednocześnie pomagając jej wysiąść po czym zamknąłem weszliśmy do środka lokalu.
*********************************************************************************


Boszzz za słodko chyba muszę coś zepsuć hyhyhy :D




poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 37 ;)

Rozdział 37
 
 
Otworzyłam oczy i obróciłam się w stronę drzwi. Do pokoju wchodził uśmiechnięty Marco.
-A ty co taki szczęśliwy? -podniosłam się do pozycji siedzącej i uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Jeśli Cię obudziłem to z góry przepraszam- piłkarz podniósł bezradnie ręce po czym usiadł na łóżku.
-Nie spałam bardziej próbowałam -uśmiechnęłam się, a następnie ponownie się położyłam. Reus jeszcze jakiś czas krzątał się po pokoju, a po chwili zniknął w łazience. Mimo, że nie byłam śpiąca próbowałam zasnąć. Moje staranie jednak poszły na marne. Nagle zrobiło mi się jakoś strasznie duszno, więc podniosłam się z łóżka, zarzuciłam na siebie koc i wyszłam na hotelowy balkon zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Oparłam się o wysoką balustradę po czym zaczęłam oglądać gwiaździste niebo. Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy. Stałam tak chwilę jednak po jakimś czasie poczułam ręce na moich biodrach. Wystraszyłam się aż lekko wzdrygnęłam.
-Spokojnie kochanie to tylko ja -zaśmiał się blondyn. Odwróciłam się do niego tak bym mogła spojrzeć mu w oczy, a kiedy już to zrobiłam złożyłam namiętny pocałunek na ustach chłopaka- Chyba muszę częściej Cię straszyć -uśmiechnął się szeroko i tym razem to on musnął moje wargi.
-Wiesz co Ci powiem? Jestem wielką szczęściarą, że mam takiego kogoś jak ty -uśmiechnęłam się do chłopaka jednocześnie kładąc ręce na jego ramionach tak by okryć go kocem, bo jak po chwili zauważyłam miał całkowicie goły tors.
-A wiesz co ja Ci powiem? -odparł po czym objął mnie w talii- Bardzo Cię kocham -Spojrzałam na niego zdziwiona słowami, które właśnie usłyszałam.
-Ja Ciebie też -odpowiedziałam po jakimś czasie. Kiedy piłkarz to usłyszał wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby i po raz kolejny namiętnie mnie pocałował jednocześnie delikatnie mnie unosząc. Reus zaniósł mnie do pokoju nie odrywając swoich ust od moich. Kiedy tylko przekroczyłam próg na rękach piłkarza rzuciłam koc na ziemię. Reus energicznie położył mnie na łóżku, a jego dłonie zaczęły błądzić po moim ciele. Nie opierałam się, a wręcz przeciwnie. Oddawałam się każdemu pocałunkowi jednocześnie go odwzajemniając. Chłopak włożył rękę pod moją koszulkę i delikatnie zaczął zsuwać ze mnie luźną pidżamę. W momencie w którym ją ze mnie zdejmował usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Chłopak oderwał się o de mnie i powiedział:
-Naprawdę? W takim momencie! -oburzył się i pośpiesznie wstał z łóżka. Ja za to okryłam się kołdrą i wygodnie usadowiłam się na łóżku. Marco wrócił po jakiś 5 minutach.
-Kto to był? -uśmiechnęłam się do ukochanego.
-Jurgen, powiedział o której mamy jutro wyjeżdżać -podrapał się po głowie- Nie ważne -na jego twarzy zawitał szeroki uśmiech. Nagle znalazł się na de mną patrząc prosto w moje oczy- To na czym skończyliśmy? -rzucił z uśmiechem, a tym razem to ja skradłam mu słodki pocałunek. Reus najpierw zaczął całować moje usta jednak po czasie schodził co raz niżej. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Całował mnie tak delikatnie jakbym miała zaraz się rozpłynąć, ale podobało mi się to. Nim się oglądnęłam nasze ubrania leżały porozwalane na ziemi. Po wszystkim opadliśmy zmęczeni na łóżko. Wtuliłam się mocno w nagie ciało piłkarza, a On zaczął bawić się moimi włosami. Ostatni raz go pocałowałam i powiedziałam ciche "Dobranoc", a następnie zamknęłam zmęczone oczy. Chłopak przytulił mnie jeszcze mocniej i już po chwili słyszałam jego miarowy oddech. Po jakimś czasie w końcu również mi udało się zasnąć.
****************************************************************************************
 
 
 


środa, 11 grudnia 2013

Rozdział 36 ;)

Rozdział 36
 
 
Do hotelu był kawałek drogi, więc szliśmy jakieś pół godziny. Praktycznie bez przerwy rozmawialiśmy. Robert okazał się naprawdę miły i sympatyczny. Mięliśmy sporo wspólnych tematów jednak bałam się przed nim tak do końca otworzyć tym bardziej, że byłam lekko wstawiona podobnie jak i On. W sumie głównie rozmawialiśmy o dziwnym zachowaniu Ani. Lewandowski nie wiedział o co dokładnie jej chodziło jednak mimo to było widać, że naprawdę bardzo kocha swoją żonę. Dowiedziałam się, że jestem pierwszą osobą do której Ania miała pretensje o takie coś. Szczerze mówiąc zauważyłam, że od kiedy się tylko poznałyśmy jakoś nie pałała do mnie sympatią. Zastanawiam się tylko dlaczego, przecież nic takiego jej nie zrobiłam. Zrozumiałam, że dziewczyna jest po prostu chorobliwie zazdrosna, ale co się dziwić kiedy ma się takiego męża. Nawet nie zauważyłam kiedy razem z Lewym staliśmy już pod moim pokojem.
-Proszę Cię po raz kolejny, nie przejmuj się Anią okey? Pogadam z nią i wszystko powinno się wyjaśnić -Robert uniósł delikatnie kąciki swoich ust. 
-No dobrze już dobrze zresztą pewnie i tak pójdę spać -uśmiechnęłam się szeroko.
-W sumie ja chyba i tak długo tam nie posiedzę, więc przyprowadzę Ci blondaska -zaśmiał się.
-A dobra niech się wyszaleje. Nie bez powodu kazałam mu tam zostać. Ale mam taką tyci prośbę -pokazałam na palcach- Pilnuj go tam dla mnie okey?
-Nie ma sprawy, najwyżej tak tyci go uszkodzę -pokazał podobnie jak ja i zaczął się śmiać.
-Dobra Robert, to dziękuję Ci bardzo i dobranoc -powiedziałam i mocno przytuliłam piłkarza, jednak kiedy puszczałam go z uścisku chłopak spojrzał w moje tęczówki. Boże jakie On ma śliczne oczy. Ann ogarnij się masz chłopaka, a On żonę -pomyślałam. Lewy zbliżył swoją twarz na niebezpieczną odległość. Nie wiedziałam jak się zachować, więc odsunęłam się od mężczyzny rzucając po raz kolejny ciche dobranoc i natychmiastowo zniknęłam za już wcześniej otwartymi drzwiami. Od razu po tym jak je zamknęłam lekko wystraszona oparłam się o nie. Czułam się dziwnie ze świadomością, że Lewandowski chciał mnie pocałować, ale cieszyłam się, że do tego nie doszło. Już teraz wiem, że bym tego żałowała. Wiem, że może trochę szybko to stwierdzam, ale kocham Marco i wydaje mi się, że chłopak odwzajemnia moje uczucie. Mimo, że nic nie zrobiłam byłam trochę wystraszona. Podeszłam do łóżka i wyjęłam z walizki, która stała obok pidżamę. Po tym jak wzięłam ubranie ruszyłam w stronę łazienki. Pomyślałam, że dłuższy prysznic dobrze mi zrobi. Zmyłam makijaż, rozczesałam włosy, a następnie stanęłam pod mocnym strumieniem wody. Spod prysznica wyszłam po jakiś 30 minutach. Ubrałam na siebie przygotowane ciuchy, a mokre włosy zawinęłam w ręcznik. Zrobiłam sobie jeszcze peeling, a po jego zmyciu ponownie rozczesałam włosy. Po tym jak wyszłam z łazienki położyłam się na łóżku i szczelnie przykryłam się kołdrą. Po głowie dalej chodziło mi wydarzenie, które miało miejsce jakiś czas temu. Kiedy zasypiałam nagle usłyszałam dźwięk otwieranych się drzwi.
***************************************************************************************
 
 

wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 35 ;)

Rozdział 35

Siedziałam przy stoliku oglądając jak moi znajomi bawią się na parkiecie. Widziałam również Marco, który wygłupiał się z Kevinem i Nurim. Powoli sączyłam kolorowego drinka wpatrzona w ukochanego jednak chwilę spokoju przewała mi Ania. Stanęła przede mną,a ja delikatnie się do niej uśmiechnęłam.
-Naprawdę sprawia Ci to taką satysfakcję?! -dziewczyna niemalże wykrzyczała. Uśmiech błyskawicznie zniknął z mojej twarzy. Kompletnie nie wiedziałam co ma na myśli Lewandowska.
-Mogę wiedzieć o co Ci właściwie chodzi? -spojrzałam na nią pytająco.
-Nie rób już z siebie takiego niewiniątka! -krzyknęła po raz kolejny- Skoro tak bardzo lubisz rozwalać cudze małżeństwa to właściwie po co jesteś z Marco? Tylko niepotrzebnie siedzisz mu na głowie!
-Ania ogarnij się! Co Cię napadło? Niby kogo małżeństwo rozwalam, proszę Cię. Jestem szczęśliwa z Reusem, więc po co by mi to było? - kompletnie nie rozumiałam złości dziewczyny.
-Myślisz, że nie widzę jak flirtujesz z Robertem?! Ostrzegam Cię zostaw go w spokoju, albo tego pożałujesz -powiedziała patrząc prosto w moje oczy. Nie ukrywam, że polka nieźle mnie wkurzyła jednak nie miałam zamiaru niczego jej odpowiadać. Chciałam uniknąć zbędnej kłótni. Zdenerwowana wstałam z krzesła i szybkim krokiem wyszłam przed klub. Musiałam się trochę przewietrzyć. Usiadłam na murku podpierając głowę rękoma. Nawet nie wiem dlaczego po moim policzku zaczęła spływać samotna łza.wytarłam ją grzbietem dłoni, a mój wzrok utkwił gdzieś w oddali. Nagle poczułam dłonie na swoich ramionach, kiedy się odwróciłam zobaczyłam, że to Marco. Piłkarz usiadł koło mnie, a ja niemal od razu się w niego wtuliłam.
-Ej kocie, co jest? -zapytał obejmując mnie ramieniem.
-Czy ty też twierdzisz, że rozwalam cudze związki? -powiedziałam ściszonym głosem.
-Skąd Ci to w ogóle do głowy przyszło? -chłopak oburzył się lekko.
-Ania powiedziała, że próbuję rozbić ich małżeństwo -odpowiedziałam po czym spuściłam wzrok.
-Słucham? Chyba muszę z nią poważnie porozmawiać -rzucił i już wstawał, ale ja chwyciłam go za nadgarstek, więc blondyn ponownie usiadł koło mnie.
-Nie proszę to i tak nie zmieni jej zdania. Wychodzi na to, że będę musiała wszelkiego kontaktu z Lewym -uśmiechnęłam się blado- Wiesz co ja chyba wrócę do hotelu, jestem już zmęczona -powiedziałam i uniosłam się do pozycji stojącej.
-Ann nie wygłupiaj się, nie warto się takim czymś przejmować -powiedział obejmując mnie w biodrach.
-Nie przejmuję się, po prostu nie mam już humoru na imprezy.
-No okey to ja tylko powiem chłopakom, że idę, a ty tutaj poczekaj -odparł.
-Kochanie wiesz, ty zostań pójdę sama. W końcu musicie opić wygraną -uniosłam lekko kąciki ust.
-Jesteś tego pewna? -zapytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Pocałowałam go na pożegnanie i powolnym krokiem ruszyłam w stronę hotelu. Jednak nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Obróciłam się i zobaczyłam biegnącego Roberta. Stanęłam, a chłopak nagle znalazł się koło mnie.
-Ann słuchaj chciałem Cię bardzo przeprosić za Anię, nie wiem co w nią wstąpiło -powiedział piłkarz.
-Nie no spoko nic się nie stało -uśmiechnęłam się lekko- Niepotrzebnie się fatygowałeś, mogłeś powiedzieć mi to innym razem -zaśmiałam się.
-Dręczyłoby mnie poczucie winy -rzucił wyszczerzając zęby.
-Ale przecież to nie twoja wina. Ty nic nie zrobiłeś, a wręcz przeciwnie. Przecież to ja rozwalam małżeństwa nie ty -wymusiłam uśmiech.
-Oj no nie wygłupiaj się, mówiłem Ci przecież wczoraj, ze Ona jest strasznie zazdrosna i wymyśli wszystko... Dobra nie ważne nie gadajmy już o tym -powiedział i ruszył przed siebie.
-A ty tam nie wracasz? -zdziwiłam się lekko.
-Nie, jakoś nie mam ochoty. Najwyżej wrócę po tym jak Cię odprowadzę i nie mów, że nie bo i tak z tobą pójdę -zaśmiał się delikatnie po czym wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę pensjonatu.  
********************************************************************************



poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 34 ;)

Rozdział 34
Myślę, że mecz zaczął się dla nas dość szczęśliwie. W 10 minucie Robert został sfaulowany w polu karnym, więc sędzia podyktował 11. Zostałem wyznaczony do strzału i szczerze mówiąc cieszyło mnie to. Na szczęście udało mi się umieścić piłkę w siatce. Wszyscy wokół byli szczęśliwy zresztą tak samo jak ja. Później szło już z górki. Ostatecznie wygraliśmy 3-1. Nasi kibice szaleli podobnie jak sztab i oczywiście my. Po tym jak ogarnęliśmy się trochę w szatni wszyscy razem pojechaliśmy do hotelu, przebraliśmy się i po jakimś czasie poszliśmy do klubu. Jak łatwo się było domyśleć wszyscy byliśmy w dobrych humorach. Chłopaki ze swoimi partnerkami szaleli na parkiecie, a my z Ann siedzieliśmy przy stoliku sącząc drinki i rozmawiając. Cieszyłem się z dzisiejszej wygranej, teraz wystarczyło nam już tylko wygrać z Marsylią i w sumie awans mięliśmy gwarantowany. 
Ann:
Mecz skończył się dla nas szczęśliwie, więc jak zawszę poszliśmy świętować wygraną. Znaczna większość osób tańczyła na parkiecie jednak ja i Marco siedzieliśmy przy stoliku pijąc drinki i rozmawiając w sumie o niczym. Nagle podszedł do nas uśmiechnięty Lewandowski.
-Marco mam nadzieję, że się nie obrazisz jak na chwilę porwę twoją dziewczynę -uśmiechnął się szarmancko nie odrywając o de mnie wzroku.
-Jeśli ona nie ma nic przeciwko -dał mi buziaka w policzek. Odpowiedziałam uśmiechem i powoli wstałam od stolika. Jak za każdym razem kiedy tylko weszłam na parkiet z Lewym zaczęli grać wolną muzykę. 
-Dlaczego zawsze jak razem wchodzimy na parkiet puszczają wolne piosenki? -zaśmiałam się.
-Nie ukrywam, że jakoś specjalnie mnie to nie przeszkadza wyszczerzył swoje białe zęby.
-Tobie może nie, ale Ani chyba tak -powiedziałam i spojrzałam na żonę piłkarza, która nas obserwowała.
-Nie przejmuj się nią ona już tak ma. Nie lubi ze mną wychodzić, anie wyjeżdżać, zawszę muszą ją prosić i szczerze mówiąc już trochę mnie to męczy. Wbrew pozorom spędzamy razem bardzo mało czasu -powiedział kiedy lekko kołysaliśmy się na parkiecie.
-Myślałam, że wy cały czas ze sobą gdzieś chodzicie -powiedziałam zdziwiona.
-Ania częściej wychodzi z koleżankami lub jeździ do Warszawy, ale spoko przyzwyczaiłem się już -uniósł lekko kąciki ust, ale widziałam, że jest mu trochę przykro. Wtuliłam się w niego mocnej i tańczyliśmy tak do końca piosenki. Po piosence wróciłam do swojego stolika, a Robert poszedł do Ani. Ja za to przez chwilę siedziałam sama przy stoliku dopóki nie podeszła do mnie pewna osoba.
*******************************************************************************

Nie dam rady nic więcej napisać przepraszam ;c ;/


środa, 4 grudnia 2013

Rozdział 33 ;)

Rozdział 33

*kilka dni później*
Marco:
Dziś od rana mięliśmy trening. Najpierw o 8 półtora godzinny trening na stadionie Napoli, 30 minutowa przerwa i trening siłowy z Ann. Podczas kiedy my mięliśmy trening Ann ogarniała siłownię i wymyślała dla nas jakieś ćwiczenia. Dziś wszyscy byliśmy wyjątkowo skupieni, bardzo nam zależało na tym by wygrać ten mecz. W końcu te spotkanie zadecyduje o naszym dalszym udziale w lidze mistrzów. Mimo, że trenowaliśmy na maksa i tak nie obeszłoby się bez wygłupów i odpałów. Pod koniec treningu mieliśmy jeszcze chwilę biegania, a następnie zeszliśmy do szatni na przerwę. Niektórzy, a głownie Ci "nowsi" zawodnicy byli trochę stremowani. W sumie ja też wyjątkowo się denerwowałem nawet nie wiem dlaczego.
-Halo ziemia do Reusa! -nagle przed twarzą zobaczyłem rękę Lewego.
-Sorry zamyśliłem się trochę -opamiętałem się i lekko uniosłem kąciki ust.
-No zauważyłem właśnie -odpowiedział- Słuchaj nie wiem czy słyszałeś, ale po meczu wszyscy idziemy do klubu bez względu na wynik zrozumiano? -zaśmiał się- zresztą mamy już zarezerwowany lokal.
-No okey, ale tak zmieniając temat widzieliście może Ann?
-Tak, stoi sobie tam -uśmiechnął się Mats. Podziękowałem mu i wyminąłem chłopaków. Dziewczyna stała tyłem do drzwi od szatni i rozmawiała z trenerem. Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem.
-Boże Marco głupku wystraszyłam się! -powiedziała i lekko szturchnęła mnie łokciem.
-Przepraszam -zaśmiałem się- Trenerze, niech trener wybaczy, ale porywam na chwilę swoją dziewczynę -uśmiechnąłem się szeroko i pociągnąłem Ann za rękę. Przycisnąłem ją lekko do ściany i złożyłem na jej ustach długi i za razem namiętny pocałunek. Kiedy oderwałem się od jej ust, spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Już się nie gniewasz? -zapytałem uśmiechnięty.
-Tak jeszcze troszkę -pokazała na palcach, a ja ponownie ją pocałowałem- Dobra już jest dobrze -zaśmiała się- Ty w ogóle tu teraz mnie nie całuj tylko idź odpoczywać, bo będą dziś ciężkie ćwiczenia -dała mi całusa w polik, a następnie kopnęła mnie lekko w tyłek. Spojrzałem na nią tylko wrogim wzrokiem, a następnie wszedłem do szatni. Chłopaki mięli z czegoś niezły ubaw, a ja oczywiście nie bylem w temacie.
-Oooo co ten numerek taki szybki? -zaśmiał się Nuri.
-Wiecie trzeba oszczędzać siły na wieczór -kiedy to powiedziałem poprawiłem szarmancko włosy, a chłopaki zaczęli jeszcze głośniej się śmiać podobnie jak ja. W sumie wyszło na to, że całą przerwę tarzaliśmy się po ziemi ze śmiechu. Co chwile ktoś rzucał bez sensowne, ale jednak śmieszne teksty.
-Dobra panowie idziemy an salę raz! -krzyknęła Ann zmieniając głos, a my stanęliśmy na baczność. 
-Tak jest! -odpowiedzieliśmy chórkiem i pomaszerowaliśmy na siłownie. Po chwili wszyscy ponownie zaczęliśmy się śmiać. W sumie cieszyłem się, że mamy taką dobrą atmosferę w klubie. Nigdy nie jest smutno, a wręcz przeciwnie. Zawszę śmialiśmy się z niczego. Rzadko kiedy ktokolwiek miał zły humor, więc z reguły wszyscy się wygłupialiśmy. Tym razem także. Siłownia zeszła nam szybciej niż zwykle. Ann zrobiła w większość rozciąganie, a później chwilę jakieś ciężarki i tak dalej. Po treningu poszliśmy pod prysznic, przebraliśmy się, a następnie całym zespołem poszliśmy na wspólny obiad. Poszły z nami również dziewczyny chłopaków, które przyjechały. Ogólnie przez cały dzień każdemu z nas towarzyszył dobry humor. Na stadion wróciliśmy dopiero jakoś 1,5 h przed meczem. Zrobiliśmy kolejny, ale tym razem lżejszy trening, ustaliliśmy składy i do tego mięliśmy krótką rozmowę z psychologiem. Jedno było pewne: Każdy będzie robić wszystko co w jego mocy byśmy wygrali ten mecz. 
*******************************************************************************

Sorry nwm co to jest wgl xd
Odwala mi strasznie nwm nawet co piszę ahaha xd



poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 32 ;)

Rozdział 32

W momencie w którym przyjechaliśmy pod dom Matsa, piłkarz niemal od razu wyszedł otworzyć nam drzwi. Najpierw przywitał się z Marco poprzez uścisk dłoni, a następnie podszedł do mnie.
-A ty mała jak zawszę wyglądasz zniewalająco -powiedział chwytając mnie za rękę i lekko okręcił mnie wokół własnej osi- Tylko radzę Ci trochę bardziej schować dekolt, bo twój braciszek będzie się wkurzać.
-A ten oczywiście musi być wszędzie gdzie ja prawda? -zaśmiałam się.
-Spoko Jennifer też jest, więc chociaż nie będziesz się nudzić -uśmiechnął się po czym zabrał o de mnie skórę i powiesił na jednym z wieszaków. Marco chwycił mnie za dłoń i razem poszliśmy przywitać się z innymi uczestnikami imprezy. Od razu zauważyłam Lucasa z Denise oraz Jenn z Tobiasem, więc podeszliśmy najpierw do nich. Żona mojego brata stała tyłem, a że mnie nie widziała zakryłam jej oczy od tyłu.
-Ann! -przytuliła mnie kiedy tylko zobaczyła, że stoję koło niej.
-Kochana dusisz! -zaśmiałam się op czym dziewczyna mnie puściła. Podeszłam przywitać się z rodzeństwem i Tobiasem podobnie jak Marco. Po chwili piłkarz szepnął mi na ucho, że idzie przywitać się z kolegami, więc ja stwierdziłam, że pójdę razem z nim. Podeszliśmy do chłopaków, którzy stali ze swoimi partnerkami. Na samym początku przywitałam się z Riri, z którą tak naprawdę miałam najlepszy kontakt, a następnie z resztą grupy. Od razu zaczęłyśmy rozmawiać z dziewczyną, a że dawno się nie widziałyśmy miałyśmy dużo tematów do obgadania. Usiadłyśmy na kanapie i zaczęłyśmy rozmowę. Po jakimś czasie przyszli nasi chłopacy, którzy wyrwali nas żeby potańczyć, więc żadna z nas nie protestowała. Jako, że leciała szybka muzyka Marco zaczął mną okręcać, podrzucać i robić inne dziwne rzeczy. 
-Odbijany! -rzucił po jakimś czasie Lewy. Reus zaczął tańczyć z Lewandowską, a ja z Robertem.
-Uratowałeś mi życie -zaśmiałam się cicho.
-Dlaczego? -piłkarz uśmiechnął się delikatnie.
-Bo mało brakowało, a wylądowałabym już 10 razy przez blondaska na podłodze -odparłam ze śmiechem po czym chłopak również zaczął się śmiać. Nagle usłyszeliśmy zmianę muzyki z szybkiej na wolną.
-Mogę? -zapytał, a kiedy dostał moje pozwolenie przez skinięcie głowy, położył swoją dłoń na moim biodrze, a ja za to oparłam głowę na jego ramieniu. Musze przyznać, że umiał dobrze tańczyć, ale niestety w pewnym momencie zaczęły boleć mnie nogi, więc odeszłam od piłkarza i usiadłam tym razem koło swojej siostry. Tym razem zaczęłam rozmawiać z nią. Dziewczyna pytała jak układa mi się z Reusem i tego typu rzeczy. Kiedy tak rozmawiałyśmy przypomniała mi się pewna rzecz o której mówił mi Marco.
-Jenn mam pytanie -rzuciłam, a dziewczyna zamieniła się w słuch- Wiedziałaś o tym, że Lara była z Davidem? -zapytałam, a dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona.
-Jak to kiedy? -powiedziała zszokowana.
-Właśnie ostatnio dowiedziałam się, że w podobnym jak nie w tym samym czasie co ja z nim... -powiedziałam i upiłam spory łyk trzymającego w dłoniach drinka- Maro ostatnio mi o tym powiedział. Dowiedziałam się, że nawet on kiedyś chciał z nią być przez co pobił się z tym dupkiem.
-O czym to do mnie mówisz? Przecież gdyby tak było Lara by mi o tym wszystkim opowiedziała. Chociaż... Chociaż to by wyjaśniało dlaczego zawszę się tak dziwnie zachowywała w jego towarzystwie -kiedy tak o tym rozmyślałyśmy tym razem po moją siostrę przyszedł jej narzeczony, więc ja zostałam sama. Siedziałam samotnie pijąc swojego drinka do czasu, aż nie dosiadł się do mnie już trochę wstawiony Reus.
-I co kochanie jak Ci się podoba? -zapytał obejmując mnie ramieniem.
-Jest bardzo miło -uśmiechnęłam się do niego- A gdzie zgubiłeś kolegów?
-A nie wiem, wiem tylko tyle, że Mitch, Riri, Nuri i Tugba już musieli się zbierać. Dobrze, że chociaż Robert z Anią zostali -niemalże w tym samym momencie usiedli koło nas Lewandowscy- O wilku mowa -zaśmiał się, a Oni spojrzeli na nas zdezorientowani.
-Ładnie to tak nas obgadywać? -rzuciła śmiejąca się Ania.
-Nikt tu nikogo nie obgaduje -odpowiedziałam rozkładając bezbronnie ręce. Można powiedzieć, że resztę czasu spędziliśmy właśnie w ich towarzystwie. Jakoś po 4 pożegnaliśmy się ze wszystkimi i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Szyliśmy dość długo bo doszliśmy na miejsce dopiero po pół godziny. Byłam zmęczona, więc zmyłam tylko makijaż, ubrałam jakąś luźną koszulkę i położyłam się na łóżku. Reus w tym momencie brał prysznic jednak dość szybko wrócił. Położył się koło mnie, a ja mocno wtuliłam się w jego nagi tors. Kiedy słyszałam, że piłkarz już zasnął sama po chwili zrobiłam to samo.
********************************************************************************* 





niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 31 ;)

Rozdział 31

Po tym jak przyjechaliśmy do domu Ann stwierdziła, że jest głodna, więc wspólnie przygotowaliśmy jakąś kolacje. Jak można było spodziewać mój humor nie był najlepszy, więc nie śmiałem i wygłupiałem się tak jak zawszę. Dziewczyna okazała się na to najlepszym lekarstwem. Robiła wszystko bym czuł się jak najlepiej i nie mam pojęcia jak jej się to udało, ale po czasie zapomniałem o wszystkim co stało się dzisiejszego dnia. Kiedy zjedliśmy posiłek poszliśmy do góry i położyliśmy się na łóżku. Ann włączyła jakąś muzykę i zaczęliśmy rozmawiać. Cieszyłem się, że mam taką dziewczyna jak ona. Mogłem jej o wszystkim powiedzieć i wiedziałem, że każda moja tajemnica będzie u niej jak najbardziej bezpieczna.
-Wiesz co, mam pewien pomysł -powiedziała podnosząc się do pozycji siedzącej- Co powiesz na mały masażyk? -uśmiechnęła się szeroko.
-To chyba ja powinienem robić go tobie -zaśmiałem się.
-W takim razie najpierw ja, a później ty pasuje? -uniosła kąciki ust, a ja tylko skinąłem głową. Zdjąłem koszulkę i położyłem się na brzuchu tak jak kazała mi dziewczyna. Zdziwiłem się, że potrafi również to. Było mi tak przyjemnie, że mało co nie zasnąłem- No i już -powiedziała po jakimś czasie.
-Tak szybko? A było tak miło...
-Oj już tak nie marudź -zaśmiała się melodyjnie.
-To rozumiem, że teraz moja kolej -skrzywiłem się lekko, a ona uśmiechnęła się w odpowiedzi- No trudno -rzuciłem i założyłem koszulkę, która leżała obok, a Ann dla odmiany zdjęła swoją i rozpięła stanik. Wycisnąłem na dłonie trochę balsamu i zacząłem masować gładką skórę dziewczyny. Zrobiłem jej ponad pół godzinny masaż, a kiedy skończyłem zacząłem delikatnie całować ją po szyi.
-Ooo już koniec -tym razem to Ona zająknęła.
-Widzisz, a mnie się czepiałaś, że marudzę -zaśmiałem się i zapiąłem jej stanik i podałem koszulkę. Sięgnąłem po swój telefon, który leżał na komodzie, ponieważ usłyszałem dźwięk przychodzącego połączenia. Spojrzałem na wyświetlacz i był to Mats. Odebrałem niemal od razu, a Ann pokazała mi gestem, że idzie pod prysznic.

Ann:
Kiedy pojechaliśmy do mnie Marco nie był w dobrym humorze. Szczerze mówiąc nie dziwiłam mu się. Nie dość, że Borussia przegrała derby to jeszcze dość poważnie pokłócił się z Mario. Jednak po czasie udało mi się go jakoś rozluźnić. Zjedliśmy wspólnie przygotowaną kolację, a później zrobiliśmy sobie nawzajem masaż. Przyznam, że dzięki temu nieźle się odprężyłam. Po chwili zadzwonił telefon piłkarza, więc ja poszłam pod szybki prysznic. Kiedy skończyłam owinęłam się ręcznikiem i dopiero w tedy zauważyłam, że zapomniałam wziąć pidżamy. W samym ręczniku weszłam do pokoju i stanęłam przed szafą szukając jakiegoś zestawu do spania. W momencie w którym zobaczył mnie Reus nagle zerwał się z łóżka i w błyskawicznym tempie znalazł się koło mnie. Objął mnie w biodrach i po raz kolejny dziś raz zaczął całować moją szyję. 
-Marco mogę wziąć swoją pidżamę? -zaśmiałam się.
-Nie, ponieważ ubierasz się w normalne ciuchy i idziemy do Hummelsa. Zostaliśmy zaproszeni na imprezę -uśmiechnął się szeroko.
-O 22? -spojrzałam na wiszący prze de mną zegarek. 
-Oj no nie daj się prosić, zresztą powiedziałem, że będziemy, a bez ciebie nie pójdę -spojrzał prosto w moje oczy i delikatnie musnął moje usta. 
-Zawszę muszę Ci ulegać hmm? -powiedziałam, po czym zaczęłam szukać jakiejś sukienki.
-Co powiesz na tą? -Reus wskazał na jeden z wieszaków.
- Czemu mnie nie dziwi, że wybrałeś akurat tą -zaśmiałam się- Ale no dobra niech już Ci będzie -rzuciłam i po chwili ponownie wróciłam do łazienki. Nałożyłam wybraną sukienkę, zrobiłam kreski eyelinerem, rzęsy pociągnęłam tuszem i w sumie byłam już gotowa. Nałożyłam tylko szpilki i czarną skórę po czym wyszliśmy z Marco z domu. Piłkarz wcześniej zamówił już taksówkę, więc nie musieliśmy długo czekać. Ostatecznie po 15 minutach byliśmy u Matsa.
*********************************************************************************
Sorry, że tak długo nic nie dodawałam, ale jakoś czasu nie było ;p
To i tak pisane na szybko ;/




środa, 27 listopada 2013

Rozdział 30 ;)

Rozdział 30

Druga połowa od pierwszej minuty była bardziej nerwowa. Kolejne niewykorzystane sytuacje i coraz to mniej czasu. I w końcu nadszedł ten moment. 56 minuta meczu z murawy schodzi Mandżukić, a za niego nikt inny jak Goetze i dopiero w tedy rozpętało się prawdziwe piekło. Mario został wygwizdany przez 80 tysięcy kibiców Borussii. Nie wiem jakbym zareagowała na jego miejscu. Zaledwie 8 miesięcy Ci sami ludzie właśnie na tym stadionie dziękowali mu za zdobywanie bramek, a teraz jest tutaj znienawidzony. Różne obraźliwe przyśpiewki śpiewane niemalże jednym głosem, bilbordy z napisami "Judasz", pozaklejane nazwisko na koszulkach z ostatnich sezonów wszystko by poczuł jak zranił kibiców. Szczerze mówiąc nie dziwię się im. Gdybym była gdzieś pośród nich pewnie robiłabym takie same rzeczy.  Najbardziej zdziwiło mnie to, że chłopak wbiegając na boisko nie pokazywał po sobie, że jest mu w jakiś sposób przykro, a wręcz przeciwnie. Wbiegł z uśmiechem na twarzy. Jednak wejście Mario na murawę nie bolało ich tak co zrobił 10 minut później.  Kiedy tylko był przy piłce po raz kolejny rozbrzmiewały gwizdy kibiców, jednak kiedy zawodnik umieścił piłkę w bramce zespołu wszyscy nagle ucichli. Gdyby zrobił to inny zawodnik wszyscy wyrzucali by jakimiś przezwiskami lub po prostu denerwowali się, ale po tym co zrobił i najważniejsze jak zachował się Goetze każdy kibic Borussii miał taki sam wyraz twarzy. Widoczny ból we wzroku, odczuwalna zdrada wychowanka Dortmundu. W momencie strzelenia bramki przypomniały mi się słowa, które kilka dni temu padły z ust Marco : "Goetze powiedział, że możliwa wygrana Bawarii, będzie jedynym wygranym meczem swojej drużyny z którego nie będzie się cieszyć." Nie wyobrażam sobie jaki ból musiał czuć Reus widząc, że jego przyjaciel tak po prostu, bezczelnie go okłamał i teraz faworyzuje swoją trafienie. Po tym zdarzeniu było widać, że chłopakom było trudno się pozbierać. Wkrótce stracili kolejne dwie bramki. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 0:3 dla Bayernu. Widziałam z jaką nienawiścią kibice, a nawet niektórzy piłkarze Bvb patrzą na Goetzego. Ja sama patrzałam na niego podobnie. Mimo wszystko wydaje mi się, że zaistniała chwilę temu sytuacja zabolała najbardziej Jurgena. Zawodnicy Dortmundu podziękowali zebranym za doping i od razu zeszli do szatni. Ja również poszłam z nimi tak jak prosił mnie trener. 
Marco:
Ten mecz to była jedna wielka porażka... Nie dość, że przegraliśmy 3:0 to w pewnym sensie zostałem zdradzony przez najlepszego przyjaciela. Zabolało mnie to, że Mario mnie okłamał. Kiedy usłyszałem ostateczny gwizdek zostałem tak gdzie byłem czyli pod naszą bramką. Goetze był po drugiej stronie boiska, więc miałam nadzieję, że do mnie nie podejdzie. Niestety się myliłem. Piłkarz przytulił mnie, ale ja jakoś nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy. Czułem się oszukany... Całym zespołem jak zawszę poszliśmy podziękować kibicom, a następnie wszyscy zeszliśmy do szatni. Do nikogo nie odezwałem się ani słowem nawet do Ann. Na szczęście wszyscy są tak wyrozumiali i nie mięli do mnie o to pretensji. Poszedłem szybko pod prysznic i od razu się ubrałem. Kiedy wróciłem w szatni siedział Mario rozmawiając o czymś z chłopakami. Bez słowa wziąłem swoją torbę po czym rzuciłam tylko krótkie "cześć" i wyszedłem z pomieszczenia. Ann czekała na mnie w samochodzie, ale kiedy wrzucałem torbę na tylne siedzenie usłyszałem znajomy mi krzyk. Jak łatwo się było domyślić był to Goetze.
-I o co Ci chodzi? -zapytał kiedy się odwróciłem.
-O co mi chodzi?! Naprawdę jesteś taki głupi, że pytasz się o co mi chodzi?! -powiedziałem podniesionym tonem- Wiesz już zacząłem Ci wierzyć, że naprawdę chcesz tutaj wrócić, ale oczywiście jak zawsze się na tobie zawiodłem -po kolei wyrzucałem wszystko co siedziało mi na sercu, a on stał ze spuszczoną głową nic się nie odzywając- Po za tym świetna bramka, szkoda, że strzeliłeś tylko jedną -rzuciłem ironicznie.
-A co miałem stać jak słup i się nie ruszać?! -odkrzyknął do mnie.
-Byłem świadom tego, że będziesz strzelał bramki, ale nie spodziewałem się, że będziesz w stanie je celebrować. To nie zraniło tylko mnie, ale kibiców, którzy kiedyś rzuciliby się za tobą w ogień! Zrobiłeś największe świństwo jakie tylko się da!
-Może miałem im jeszcze dziękować za to, że tak pięknie mnie wygwizdali co?!
-A dziwisz się im?! Zachowałbyś się inaczej na ich miejscu? Najpierw mówisz, że kochasz Borussię i chcesz zostać w Dortmundzie na najbliższe kilka sezonów, a dwa tygodnie później "Goetze w Bayernie". Myślisz, że jak Oni wszyscy się czuli, myślisz, że jak ja się czułem?! Byłeś moim najlepszym przyjacielem, traktowałem Cię jak własnego brata, ale teraz widzę, że to był błąd. Wiedziałem, że zmienisz się od razu jak tylko tam pojedziesz, ale proszę twoje życia ja już więcej nie stanę Ci na drodze -mówiąc to zaciskałem dłonie, ale kiedy tylko skończyłem wycofałem się, wsiadłem do samochodu i z piskiem opon odjechałem spod stadionu. Ann chyba słyszała wszystko co mówiłem, więc siedziała obok nic się nie odzywając. Wiedziała, że to wszystko jest dla mnie trudne w końcu nie co dzień traci się przyjaciół.
-Jakbyś mógł zawieź mnie do domu -uśmiechnęła się lekko po kilku minutach.
-Nie możesz ze mną zostać? -zapytałem zerkając raz na dziewczynę, raz na drogę.
-Nie chcę Cię bardziej denerwować -odparła ciszej.
-Nie wygłupiaj się, jedziemy do Ciebie czy do mnie? -uniosłem lekko kąciki ust.
-To może dla odmiany zostańmy u mnie -odpowiedziała, a ja posłusznie skręciłem na ulicę na której mieszkała Ann.
*********************************************************************************
jakoś w końcu mnie trochę wena złapało, więc powinno być ok xD
Wybaczcie, ale musiałam się jakoś wyżyć na goetze ;)






wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 29 ;)

Rozdział 29


Kiedy przyjechaliśmy na stadion chłopaki mięli zacząć od rozmowy z psychologiem, więc poszłam przebrać się w strój w którym miałam być obecna. Jako, że jestem pracownikiem dostałam klubowe spodnie, koszulkę, bluzę oraz kurtkę. Dość szybko się przebrałam, a następnie wyszłam na boisko gdzie trenowali zawodnicy Bawarczycy. Nie pałam do większości z nich sympatią, głównie dlatego, że jestem również kibicem klubu w którym pracuję i nie podobał mi się chamski sposób w jaki grają. Mario i kilka innych piłkarzy nie trenowali razem ze wszystkimi tylko za boczną linią boiska. Zdziwił mnie trochę ten obrazek, ale to nie ja jestem ich trenerem. Obserwowałam chwilę ich trening gdy nagle poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Odwróciłam się i zobaczyłam Marco. Chłopak spojrzał prosto w moje oczy po czym pocałował mnie czule. Tym razem piłkarze zaczęli coś krzyczeć bo każdy z nich widział nasze "przywitanie". Jurgen podszedł do mnie i poprosił żebym poprowadziła im krótką rozgrzewkę, bo on musiał coś załatwić. Bez wahania się zgodziłam i podyktowałam chłopakom ćwiczenia. po jakiś 15 minutach trener wrócił na murawę i prowadził dalszy trening. Ja za to usiadłam na ławce i obserwowałam każdy ruch piłkarzy. Trochę zerkałam też na trening Monachium, ale był dal mnie zbyt nudny, więc większość czasu obserwowałam Borussię. W pewnym momencie Bawarczycy zaczęli biegać kółka. Kiedy przebiegali koło mnie delikatnie uśmiechnęłam się do Mario. On niby odwzajemnił uśmiech, ale jakoś nie do końca. Przedmeczowy trening zakończył się 15 minut przed rozpoczęciem meczu. Wszyscy poszli do szatni, a ja jako jedyna zostałam na ławce. Nagle dostałam sms od Caroline, który brzmiał następująco:
*Hej kochana! Nie żeby coś, ale właśnie widzę Cię w telewizji ;* Miłego meczu śliczna! <3*
Czytając wiadomość mimowolnie się uśmiechnęłam, po czym schowałam telefon do kieszeni i usiadłam na jednym z siedzeń. Po jakiejś chwili dosiedli się do mnie rezerwowi gracze klubu, masażyści i oczywiście trener. Usiadłam w tylnym rzędzie i zaczęłam rozmawiać o czymś z Łukaszem, który w końcu znalazł się w meczowej kadrze. Po chwili rozmowy z nim mogła wywnioskować, że jest szczęśliwy, że w końcu wraca. Podobnie jak ja nie mógł doczekać się rozpoczęcia meczu. Jest bardzo sympatyczny i miły, ale przy tym wszystkim strasznie skromny. Ewa była podobna do niego, moim zdaniem pasują do siebie idealnie. Wkrótce piłkarze wyszli na murawę i rozbrzmiał hymn Ligi. Rozglądnęłam się w okół i zaparło mi dech w piersiach. Pierwszy raz widziałam stadion z takiej perspektywy. Ci wszyscy wierzący kibice i oczywiście chwalebna żółta ściana z kolejnymi oprawami ultrasów. Od momentu kiedy zabrzmiał pierwszy gwizdek było widać, że będzie to trudny mecz. Pierwsza połowa była bardzo wyrównana. Mniej więcej po tyle samo sytuacji, niestety niewykorzystanych, jednak jeśli chodzi o faule były one po stronie Bawarczyków.  Jak zawsze Bayern grał bardziej brutalną piłkę. Cały czas rozmawiałam z Łukaszem, który miał bardzo podobne zdanie o poszczególnych zawodnikach co ja. Po 45 minutach zawodnicy zeszli z boiska, a rezerwowi poszli na kilku minutowy trening. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Jak mogłam się spodziewać była to Caroline. Bez zastanowienia się odebrałam połączenie jednocześnie zasłaniając jedno ucho.
-Ann weź ich trochę tam dociśnij, a nie z Piszczem flirtujesz! -zaśmiała się do telefonu.
-Co mam może jeszcze wybiec na boisko i grać z nimi -odparłam śmiechem. 
-No najlepiej by było. Może by coś ustrzelili -zachichotała- I powiedz Jonasowi żeby spiął tyłek i wybiegł grać, a nie ławę grzeje! No i przekaż, że tęsknię.
-Dobra powiem mu jak wróci z rozgrzewki, ale teraz wybacz muszę kończyć. Do jutra kochana! -pożegnałam się i po chwili zakończyłam połączenie. W sumie dobrze, że Caro i Jonas ostatecznie się pogodzili. Widać, że moja przyjaciółka kocha Hofmana i nie wytrzymała by bez niego dłużej niż kilka dni. Z rozmyśleń wytrącili mnie piłkarze, którzy wrócili na ławkę i kolejny gwizdek sędziego. 
*********************************************************************************




niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 28 ;)

Rozdział 28

Ann:
Razem z Marco o 13 musieliśmy być na stadionie, więc z domu piłkarza wyjechaliśmy o 12:30. Rzeczy które były mi potrzebne na trening wzięłam do Reusa, więc nie musieliśmy jechać do mnie. Na miejscu byliśmy po 10 minutach. Ruszyłam do szatni i powoli zaczęłam się przebierać. Założyłam na siebie krótkie klubowe spodenki, które miałam w torbie i wyciągnęłam z niej koszulkę. Kiedy stałam w samym staniku do szatni nagle wtargnął Lewandowski. Chwyciłam koszulkę leżącą na ławce i zakryłam górną partię ciała.
-Kurde Ann przepraszam -powiedział i natychmiastowo się odwrócił, a ja za to poczułam jak się zawstydzam- Chciałem tylko powiedzieć, że Jurgen Cię woła -powiedział i pośpiesznie wyszedł z pomieszczenia. Trochę dziwnie się poczułam w tej sytuacji, ale w końcu każdemu się zdarza zapomnieć o pukaniu. Pośpiesznie ubrałam koszulkę oraz buty i schowałam torbę do szafki. Kiedy byłam w pełni gotowa szybkim krokiem zmierzyłam w stronę trenera, który stał przed wejściem do siłowni. 
-Dzień dobry -uśmiechnęłam się do mężczyzny.
-O witaj Ann -odwzajemnił uśmiech- Słuchaj jeśli możesz dzisiejszy trening zrób nieco lżejszy. Nie chcę by żaden z piłkarzy złapał urazu.
-Oczywiście. Jeśli pan chce zrobię tylko ćwiczenia rozciągające plus bieganie -odparłam pogodnym głosem.
-Właśnie o to mi chodziło -klasnął w dłonie i wyszczerzył zęby- A i mam jeszcze jedną sprawę -powiedział gdy już chciałam odchodzić- Masz może ochotę oglądać dzisiejszy mecz z ławki rezerwowych razem z nami? -zapytał jak zwykle z uśmiechem na twarzy.
-Będzie mi bardzo miło -uniosłam lekko kąciki ust, a następnie ruszyłam w stronę siłowni. Pomieszczenie było puste towarzyszył mi tylko sprzęt treningowy. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał dokładnie 13. Jako, że nie chciało mi się dłużej czekać postanowiłam pójść do szatni chłopaków. Energicznie otworzyłam drzwi i zobaczyłam roześmianych piłkarzy -Długo mam na was czekać?
-Przepraszamy -powiedzieli chórkiem po czym wszyscy podnieśli się z ławek i poszli na salę. Marco skradł mi buziaka, a że szedł ostatni obeszło się bez docinek ze strony reszty drużyny. Z uśmiechem weszłam na siłownie i zaczęłam trening. Zaczęliśmy od biegania. Jak zawszę trenowałam razem z piłkarzami.
-Przepraszam jeszcze raz -powiedział Robert, który zajął bieżnię koło mnie.
-Następnym razem polecam pukać -zaśmiałam się do niego.
-Chociaż przyznam, że brzuszek masz ładny -zaczął się ze mną droczyć.
-LEWANDOWSKI -zaśmiałam się głośno.
-Dobra już dobra -również zaczął się śmiać po czym ucichł. Do końca biegu praktycznie cały czas mnie jakoś zagadywał. Po 15 minutach, wszyscy zeszliśmy z bieżni i zaczęliśmy rozciąganie się. Chłopcy stanęli w rozsypce, a ja naprzeciw nich. Pokazywałam im różne ćwiczenia, które posłusznie wykonywali. Oczywiście połowę czasu się śmiali i mówili jakieś głupie teksty. 
-Okey to przechodzimy do parteru -powiedziałam jednocześnie siadając na podłodze na co odpowiedzi dostałam głośne śmiechy ze strony piłkarzy- A wy tylko o jednym -wybuchłam śmiechem.
-Co się dziwić jak ma się taką trenerkę -rzucił po raz kolejny rozbawiony napastnik.
-Robercik ty lepiej żony pilnuj -odparłam z uśmiechem, a piłkarze zaczęli śmiać się jeszcze głośniej.W sumie trening zakończył się o 14, więc ja poszłam do szatni pod prysznic, a chłopcy ruszyli na murawę. Nie musiałam się nigdzie śpieszyć, więc spod prysznica wyszłam chyba po 30 minutach. Wytarłam dokładnie ciało po czym ubrałam się w normalne rzeczy. Wysuszyłam włosy, spakowałam wszystko do torby i poszłam obserwować dalszą część treningu piłkarzy. Usiadłam na jednej z trybun i obserwowałam wszystkich dokładnie. W efekcie ich trening zakończył się gdy na stadion przyjechali zawodnicy Bayernu czyli chwilę po 15. Kiedy wychodziłam przed stadion minęłam się z nimi. Ku mojemu zdziwieniu Mario, który szedł z resztą drużyny się ze mną nie przywitał. Pomyślałam, że po prostu mógł mnie nie zauważyć. Czekałam chwilę na Marco, po czym pojechaliśmy na chwilę do mnie, a następnie do niego. Zjedliśmy jakiś szybki obiad i jakąś chwilę poleniuchowaliśmy na kanapie oglądając jakiś serial. Było widać po chłopaku, ze stresował się dzisiejszym wieczorem. Przytuliłam się do niego mocniej, a on objął mnie swoim ramieniem.
-Będzie dobrze -poniosłam wzrok, by móc spojrzeć mu w oczy.
-Trochę się boję wiesz -powiedział po chwili.
-Ale czego? -usiadłam prosto i spojrzałam na Reusa.
-Boję się grać przeciwko najlepszemu przyjacielowi. Będę się tak dziwnie czuć. Nie jestem do tego przyzwyczajony ... -powiedział ściszonym głosem.
-Jeszcze pokażecie mu, że to był największy błąd w jego życiu -uśmiechnęłam się i delikatnie musnęłam jego usta. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę po czym ponownie musieliśmy jechać na stadion. 
*********************************************************************************


sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 27 ;)

Rozdział 27

-Powiesz mi co się stało? -powiedziałam spokojnym głosem. Caroline podniosła głowę i skinęła twierdząco. Otarła łzy i wzięła głęboki wdech. 
-Jonas mnie zostawił -powiedziała zapłakanym głosem.
-A powiedział chociaż dlaczego? -zdziwiłam się. Przecież dogadywali się lepiej niż ja i Marco. Jeszcze dziś Caro mówiła mi jaki on to nie jest cudowny i jak go kocha, a tu nagle taki zwrot akcji...
-Powiedział, że widział jak całowałam się z Mario.
-Jak to całowałaś? Przecież wy nie... 
-No właśnie!! Sugeruje, że go zdradziłam z Goetze, a ja przecież tylko z nim rozmawiałam -znów zaczęła płakać. Przytuliłam ją mocno i zaczęłam głaskać po głowie. Gdyby nie to, że było tak późno chyba sama poszłabym do Hofmanna i mu wygarnęła. Nie mam pojęcia skąd to wziął, ale miałam ochotę go zabić. Przyjaciółka płakała dość długo, ale chyba zmęczyło ją to i wkrótce zasnęła. Wyjęłam z szafy jakiś duży koc, okryłam nim ją, sama usiadłam na rozkładanym fotelu i zadzwoniłam do Reusa.
Marco:
Po tym jak zawieźliśmy Ann do Caroliny wróciliśmy do mnie. Zdziwiło mnie to, że Mario nagle stał się taki chętny do pomocy. Zazwyczaj trzeba było prosić go żeby kogoś zawiózł czy coś w tym stylu, a tu nagle wszystko sam zaproponował. Nawet chciał pójść z Ann do Caro. Kiedy wróciliśmy do mnie siedzieliśmy na kanapie myśląc co mogło się stać. Goetze bardzo się denerwował.
-Stary co Ci się stało? -zapytałem po jakimś czasie zdziwiony zachowaniem przyjaciela.
-A co miało się stać? -odpowiedział pytaniem.
-Nigdy się tak o nikogo nie martwiłeś. Nawet kiedy twoja mama miała operację byłeś bardziej spokojny niż teraz -wyjaśniłem o co dokładnie mi chodzi- Więc się pytam co się stało?
-Po prostu no polubiłem Caroline ogólnie wydaje się bardzo w porządku. Po prostu no... nie wiem nawiązałem z nią jakąś więź, dlatego się martwię.
-Musiałeś ją bardzo "polubić" -zakreśliłem nawias- skoro tak się martwisz -poklepałem go po ramieniu.
-Dobra bardzo ją polubiłem pasuje? -odparł z uśmiechem.
-Ale wiesz, że ona ma kogoś prawda?
-Kogo? -zapytał od razu.
-No z Jonasem. Są może miesiąc, więc wątpię, że jakoś szybko to się skończy. Tym bardziej, że no widać po nich, że dużo ich ze sobą łączy -rzuciłem, ale Mario już niczego nie powiedział, jedynie posmutniał lekko. Siedzieliśmy chwilę w ciszy gdy usłyszałem dzwonek telefonu.
-Słucham.
-No co tam kochanie -usłyszałam cichy głos Ann.
-Wiesz trochę się zamartwiamy o Caroline. Co się stało? -zapytałem a dziewczyna wyjaśniła w czym rzecz. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, a następnie odłożyłem telefon i rozsiadłem się spokojnie na kanapie.
-Powiesz mi w końcu o co chodzi! -rzucił po chwili ciszy Goetze.
-A no tak sorry zapomniałem -zaśmiałem się głośno, a piłkarz zamienił się w słuch- Caro jest załamana, bo Jonas z nią zerwał -wytłumaczyłem chłopakowi.
-I o to tyle krzyku?
-Masz uczucia, albo chociaż mózg? Ona go kocha, więc jest w rozsypce to chyba jasne.
-Boże przecież to nie jest jeden chłopak na świecie -odparł rozluźniony. Wkurzyła mnie trochę rekcja przyjaciela, głównie dlatego, że Caroline jest moją przyjaciółką. Zachowuje się jakby nigdy nie był zakochany. Było już trochę późno, więc poszedłem już się położyć. Byłem trochę zmęczony dzisiejszym dniem, więc zaśnięcie nie było zbyt dużym problemem.
*dwa tygodnie później*
Razem z Ann wstaliśmy dość szybko bo chwilę po 8. Jako, że moja lodówka była prawie pusta ubraliśmy się i pojechaliśmy na jakieś zakupy. Nie zajęły nam one więcej niż 30 minut, więc w dość szybkim czasie byliśmy z powrotem u mnie. Zrobiliśmy wspólnie jakieś śniadanie, a następnie je spożyliśmy. Wypiliśmy jeszcze kawę jednocześnie przy tym rozmawiając, a następnie oglądnęliśmy jakiś film. Co prawda była Sobota, ale to będzie ciężki dzień. O 13 mamy trening z moją ukochaną, a później normalny. Jakoś o 17 znów musimy być na stadionie zaczynając trening przed meczem. Nie ukrywam, że na boisku będę się dziwnie czuć, ponieważ gramy z Bayernem. Będzie to mój pierwszy mecz przeciwko Mario. Kilka dni temu byliśmy na zgrupowaniu i dużo rozmawialiśmy o zbliżającym się meczu. Goetze powiedział, że możliwa wygrana Bawarii, będzie jedynym wygranym meczem swojej drużyny z którego nie będzie się cieszyć. Razem z chłopakami mięliśmy mniej czasu na przygotowanie niż zwykle, bo dopiero w czwartek był pierwszy trening. Praktycznie do 12 z Ann obijaliśmy się i nic nie robiliśmy. jakoś o 12:30 wyjechaliśmy z mojego domu i ruszyliśmy w stronę Signal Iduna Park.
*********************************************************************************
Jestem zagubiona.
Po części mam dobry humor, ale po części jest strasznie ..
Wszystko przez mecz ;p