Playlista

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 34 ;)

Rozdział 34
Myślę, że mecz zaczął się dla nas dość szczęśliwie. W 10 minucie Robert został sfaulowany w polu karnym, więc sędzia podyktował 11. Zostałem wyznaczony do strzału i szczerze mówiąc cieszyło mnie to. Na szczęście udało mi się umieścić piłkę w siatce. Wszyscy wokół byli szczęśliwy zresztą tak samo jak ja. Później szło już z górki. Ostatecznie wygraliśmy 3-1. Nasi kibice szaleli podobnie jak sztab i oczywiście my. Po tym jak ogarnęliśmy się trochę w szatni wszyscy razem pojechaliśmy do hotelu, przebraliśmy się i po jakimś czasie poszliśmy do klubu. Jak łatwo się było domyśleć wszyscy byliśmy w dobrych humorach. Chłopaki ze swoimi partnerkami szaleli na parkiecie, a my z Ann siedzieliśmy przy stoliku sącząc drinki i rozmawiając. Cieszyłem się z dzisiejszej wygranej, teraz wystarczyło nam już tylko wygrać z Marsylią i w sumie awans mięliśmy gwarantowany. 
Ann:
Mecz skończył się dla nas szczęśliwie, więc jak zawszę poszliśmy świętować wygraną. Znaczna większość osób tańczyła na parkiecie jednak ja i Marco siedzieliśmy przy stoliku pijąc drinki i rozmawiając w sumie o niczym. Nagle podszedł do nas uśmiechnięty Lewandowski.
-Marco mam nadzieję, że się nie obrazisz jak na chwilę porwę twoją dziewczynę -uśmiechnął się szarmancko nie odrywając o de mnie wzroku.
-Jeśli ona nie ma nic przeciwko -dał mi buziaka w policzek. Odpowiedziałam uśmiechem i powoli wstałam od stolika. Jak za każdym razem kiedy tylko weszłam na parkiet z Lewym zaczęli grać wolną muzykę. 
-Dlaczego zawsze jak razem wchodzimy na parkiet puszczają wolne piosenki? -zaśmiałam się.
-Nie ukrywam, że jakoś specjalnie mnie to nie przeszkadza wyszczerzył swoje białe zęby.
-Tobie może nie, ale Ani chyba tak -powiedziałam i spojrzałam na żonę piłkarza, która nas obserwowała.
-Nie przejmuj się nią ona już tak ma. Nie lubi ze mną wychodzić, anie wyjeżdżać, zawszę muszą ją prosić i szczerze mówiąc już trochę mnie to męczy. Wbrew pozorom spędzamy razem bardzo mało czasu -powiedział kiedy lekko kołysaliśmy się na parkiecie.
-Myślałam, że wy cały czas ze sobą gdzieś chodzicie -powiedziałam zdziwiona.
-Ania częściej wychodzi z koleżankami lub jeździ do Warszawy, ale spoko przyzwyczaiłem się już -uniósł lekko kąciki ust, ale widziałam, że jest mu trochę przykro. Wtuliłam się w niego mocnej i tańczyliśmy tak do końca piosenki. Po piosence wróciłam do swojego stolika, a Robert poszedł do Ani. Ja za to przez chwilę siedziałam sama przy stoliku dopóki nie podeszła do mnie pewna osoba.
*******************************************************************************

Nie dam rady nic więcej napisać przepraszam ;c ;/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz