Rozdział 35
Siedziałam przy stoliku oglądając jak moi znajomi bawią się na parkiecie. Widziałam również Marco, który wygłupiał się z Kevinem i Nurim. Powoli sączyłam kolorowego drinka wpatrzona w ukochanego jednak chwilę spokoju przewała mi Ania. Stanęła przede mną,a ja delikatnie się do niej uśmiechnęłam.
-Naprawdę sprawia Ci to taką satysfakcję?! -dziewczyna niemalże wykrzyczała. Uśmiech błyskawicznie zniknął z mojej twarzy. Kompletnie nie wiedziałam co ma na myśli Lewandowska.
-Mogę wiedzieć o co Ci właściwie chodzi? -spojrzałam na nią pytająco.
-Nie rób już z siebie takiego niewiniątka! -krzyknęła po raz kolejny- Skoro tak bardzo lubisz rozwalać cudze małżeństwa to właściwie po co jesteś z Marco? Tylko niepotrzebnie siedzisz mu na głowie!
-Ania ogarnij się! Co Cię napadło? Niby kogo małżeństwo rozwalam, proszę Cię. Jestem szczęśliwa z Reusem, więc po co by mi to było? - kompletnie nie rozumiałam złości dziewczyny.
-Myślisz, że nie widzę jak flirtujesz z Robertem?! Ostrzegam Cię zostaw go w spokoju, albo tego pożałujesz -powiedziała patrząc prosto w moje oczy. Nie ukrywam, że polka nieźle mnie wkurzyła jednak nie miałam zamiaru niczego jej odpowiadać. Chciałam uniknąć zbędnej kłótni. Zdenerwowana wstałam z krzesła i szybkim krokiem wyszłam przed klub. Musiałam się trochę przewietrzyć. Usiadłam na murku podpierając głowę rękoma. Nawet nie wiem dlaczego po moim policzku zaczęła spływać samotna łza.wytarłam ją grzbietem dłoni, a mój wzrok utkwił gdzieś w oddali. Nagle poczułam dłonie na swoich ramionach, kiedy się odwróciłam zobaczyłam, że to Marco. Piłkarz usiadł koło mnie, a ja niemal od razu się w niego wtuliłam.
-Ej kocie, co jest? -zapytał obejmując mnie ramieniem.
-Czy ty też twierdzisz, że rozwalam cudze związki? -powiedziałam ściszonym głosem.
-Skąd Ci to w ogóle do głowy przyszło? -chłopak oburzył się lekko.
-Ania powiedziała, że próbuję rozbić ich małżeństwo -odpowiedziałam po czym spuściłam wzrok.
-Słucham? Chyba muszę z nią poważnie porozmawiać -rzucił i już wstawał, ale ja chwyciłam go za nadgarstek, więc blondyn ponownie usiadł koło mnie.
-Nie proszę to i tak nie zmieni jej zdania. Wychodzi na to, że będę musiała wszelkiego kontaktu z Lewym -uśmiechnęłam się blado- Wiesz co ja chyba wrócę do hotelu, jestem już zmęczona -powiedziałam i uniosłam się do pozycji stojącej.
-Ann nie wygłupiaj się, nie warto się takim czymś przejmować -powiedział obejmując mnie w biodrach.
-Nie przejmuję się, po prostu nie mam już humoru na imprezy.
-No okey to ja tylko powiem chłopakom, że idę, a ty tutaj poczekaj -odparł.
-Kochanie wiesz, ty zostań pójdę sama. W końcu musicie opić wygraną -uniosłam lekko kąciki ust.
-Jesteś tego pewna? -zapytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Pocałowałam go na pożegnanie i powolnym krokiem ruszyłam w stronę hotelu. Jednak nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Obróciłam się i zobaczyłam biegnącego Roberta. Stanęłam, a chłopak nagle znalazł się koło mnie.
-Ann słuchaj chciałem Cię bardzo przeprosić za Anię, nie wiem co w nią wstąpiło -powiedział piłkarz.
-Nie no spoko nic się nie stało -uśmiechnęłam się lekko- Niepotrzebnie się fatygowałeś, mogłeś powiedzieć mi to innym razem -zaśmiałam się.
-Dręczyłoby mnie poczucie winy -rzucił wyszczerzając zęby.
-Ale przecież to nie twoja wina. Ty nic nie zrobiłeś, a wręcz przeciwnie. Przecież to ja rozwalam małżeństwa nie ty -wymusiłam uśmiech.
-Oj no nie wygłupiaj się, mówiłem Ci przecież wczoraj, ze Ona jest strasznie zazdrosna i wymyśli wszystko... Dobra nie ważne nie gadajmy już o tym -powiedział i ruszył przed siebie.
-A ty tam nie wracasz? -zdziwiłam się lekko.
-Nie, jakoś nie mam ochoty. Najwyżej wrócę po tym jak Cię odprowadzę i nie mów, że nie bo i tak z tobą pójdę -zaśmiał się delikatnie po czym wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę pensjonatu.
********************************************************************************

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz