Playlista

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 55 ;)

Rozdział 55
 
*miesiąc później*
Moje żebro już w pełni się zagoiło.  Wyszło na to, że nie pojechałam z chłopakami na obóz, bo nie miałabym nawet po co. Cały czas spędzałam z Caroline. Pomagała mi trochę bo wszystkiego sama robić nie mogłam. A no właśnie! Byliśmy też na ślubie Jennifer i Tobiasa! Dawno tak dobrze się nie bawiłam. Wesele było cudowne, podobnie jak wygląd mojej siostrzyczki. Stała się jednak dziwna rzecz, a mianowicie pojawienie się Lary z Davidem. Nie byli zaproszeni na całą ceremonię, więc złożyli tylko życzenia i zniknęli. Miałam ochotę zabić ich oboje, bo wyraźnie zepsuli humor Jenn, ale stwierdziła, że nie będzie się tym przejmować i po chwili o tym zapomniała.
 
Dziś jest Wtorek, więc nie mam zajęć na uczelni jednak trzeba iść do pracy. Wstałam jakoś o 10, posprzątałam trochę w domu i zrobiłam sobie śniadanie. Wpadła do mnie Caro, więc byłam zmuszona zrobić dwie porcje, ale to przyzwyczajenie. Później zasiadłyśmy przed telewizorem i w sumie tak spędziłyśmy najbliższe kilka godzin jednocześnie ze sobą rozmawiając. Jakoś o 15 zostawiłam przyjaciółkę, a sama poszłam spakować się na trening. Wzięłam klubową torbę i spakowałam do niej wszystkie potrzebne rzeczy. W piątek dostałam nowy strój tak jak prosiłam Jurgena. Stwierdziłam, że zbyt luźna koszulka nie jest najwygodniejsza do treningów, więc dostałam kilka par topów sportowych i krótkich spodenek z logiem klubu. Będzie mi o niebo lepiej. Kiedy miałam już spakowany strój zeszłam na dół. Do torby włożyłam jeszcze picie, a następnie ubrałam się i razem z Caroline pojechałyśmy pod SIP. Dziewczyna stwierdziła, że pojedzie ze mną, ponieważ chciała porozmawiać z panem Watzke o pracy, którą jej zaproponował, a mianowicie o pracy dietetyka klubu. Cieszyłam się tym, że przyjaciółka będzie mogła pracować ze mną oczywiście jeśli pójdzie jej ta rozmowa, ale o to się nie martwię. Wiem, że zna się na tym bardzo dobrze.
Kiedy byłyśmy na miejscu życzyłam dziewczynie powodzenia, a sama szybkim krokiem skierowałam się do szatni. Ubrałam się w strój, a po chwili byłam już na siłowni. Byli tam już wszyscy zawodnicy za wyjątkiem Marco. Nie ukrywam, że zdziwiła mnie nieobecność mojego narzeczonego tym bardziej, że praktycznie od Soboty go nie widziałam. Nie dzwonił, nie pisał, kompletnie nic, a do tego nie przyszedł na dzisiejszy trening, ale co zrobię. Po chwili zaczęłam prowadzić trening. Miałam nadzieję, że spóźni się czy coś w tym stylu, ale niedoczekanie. Na szczęście chłopaki robili wszystko bym się tym nie przejmowała i faktycznie, na czas treningu praktycznie w cale o tym nie myślałam. Trening skończyłam jakoś 10 minut przed czasem, a kiedy poszłam do szatni wzięłam szybki prysznic i postanowiłam jechać do Reusa. Po 15 minutach byłam już pod jego domem. Samochód był na miejscu, więc wszystko wskazuje na to, że jest. Pośpiesznie wyszłam z auta i skierowałam się w stronę wejścia. Delikatnie nacisnęłam na klamkę po czym weszłam na posiadłość piłkarza. Słyszałam jakieś śmiechy i od razu coś mi tu nie pasowało. Wolnym krokiem kierowałam się w stronę salonu będąc przy tym najciszej jak potrafię. Kiedy stałam  kilka kroków od pomieszczenia po prostu zaniemówiłam. Nie wierzyłam własnym oczom. Zobaczyłam Marco siedzącego bez koszulki na kanapie, a na nim siedzącą okrakiem, półnagą, śmiejącą się Anię. 
-Nigdy bym Ci tego nie zrobił hmmm? -rzuciłam cicho, a po moim policzku spłynęła całkiem samotna i słona łza. Kiedy mnie usłyszeli dziewczyna natychmiast zeskoczyła z blondyna i zakryła się koszulką.
-Ann to nie jest tak jak wygląda -zaczął coś dukać jednocześnie wstając.
-A jak możesz mi to wytłumaczyć?!... Spokojnie już pogodziłam się z tym, że dla was liczy się tylko sex, a uczucia nie mają znaczenia -"uśmiechnęłam się" ze łzami w oczach i obróciłam na pięcie chcąc już wychodzić jednak po chwili znów się wróciłam- A jeszcze jedno, to chyba należy do Ciebie -zdjęłam z palca pierścionek i rzuciłam w niego- Szczęścia życzę! -dodałam na odchodne i w ekspresowym tempie wyszłam z domu piłkarza. Od razu odpaliłam samochód i z piskiem opon ruszyłam w stronę mojego domu. Kiedy już w nim byłam opadłam na kanapę gapiąc się w jeden punkt. Nie chciałam być teraz sama, jeszcze przez tego idiotę coś bym sobie zrobiła. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer jednego z najlepszych przyjaciół. Poprosiłam go o spotkanie w parku, kiedy usłyszałam potwierdzenie znów wyszłam z domu i skierowałam się w ustalone miejsce.
***********************************************************************************
 
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Wiem, że nie było mnie tu bardzo długo bo prawie przez miesiąc, ale jakoś nie miałam czasu tutaj pisać xd Całe ferie nie było mnie w domu, ale z tego tłumaczyć się chyba nie muszę. Do tego później dochodziło brak weny a nawet ochoty pisania tutaj, więc  wszystkich czytających serdecznie przepraszam xd A co do rozdziału :
Jakoś za kolorowo mi tutaj było, nie gniewajcie się hyhy <3
 


2 komentarze:

  1. Kobietoooo u du sze cie!! xd.. Jak moglas?? Dlaczego ich pokłóciłaś?? :-(
    Wybaczam ci za to ze ten rozdzial jest taki cudny.... xd :-D
    Mam nadzieje że do sb wrócą i bedzie wszystko ok.
    Pozdrawiam serdecznie :-*
    PS Przepraszam za błędy ale pisze na tel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki kochana <3 Ty swoich też pokłóciłaś i ja nic nie mówiłam! haha :D
      Nie no zobaczy się jeszcze <33

      Usuń