Playlista

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 54 ;)

Rozdział 54 

Marco wyszedł z łóżka i szybkim krokiem skierował się w stronę drzwi. Jedyne co słyszałam to jakieś szepty. Po chwili Reus razem z naszym gościem przyszedł do pokoju.
-Cześć sieroto -Robert zaśmiał się i pocałował mnie w policzek.
-O hej! A co ty tu robisz? -zdziwiłam się.
-Wracałem wł z zakupów i pomyślałem, że wpadnę w odwiedziny, a że nie było was u blondyny to pomyślałem, że na pewno jesteście tutaj. No i jesteście! -zaśmiał się.
 -Twój niezawodny umysł po raz kolejny wskazał Ci dobrą drogę -dorzucił Reus.
-Też się cieszę -odparł radośnie- Dobra ja wam nie przeszkadzaj, odpoczywaj. I jak czegoś będziecie potrzebować, to wiecie gdzie dzwonić -uśmiechnął się.
-Dzięki, pozdrów Anię! -uśmiechnęłam się trochę sztucznie, ale no cóż. Robert wyszedł z domu, a my znów wróciliśmy do oglądania filmów. Po jakimś czasie jednak zmęczenie wzięło górę i mimowolnie zasnęłam wtulona w piłkarza. Obudziłam się dopiero następnego dnia o 10 jednak nie było przy mnie piłkarza. Powoli wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę kuchni. Zobaczyłam na blacie karteczkę na której napisane było: 
"Kochanie przepraszam, że tak szybko uciekłem, ale miałem sprawę do załatwienia.
Kocham Cię - Twój Marco :*"
Odłożyłam kawałek papieru na swoje miejsce i wzięłam się za robienie dla siebie jakiegoś śniadania. Przygotowałam dla siebie owsiankę. Razem z gotowym posiłkiem skierowałam się z powrotem do sypialni i usiadłam na łóżku. Skakałam obojętnie po programach aż w końcu zostawiłam na jednym z moich ulubionych seriali. Śmiech sprawiał mi ból w złamanym żebrze, ale były momenty, że nie mogłam się powstrzymać. Po skończeniu śniadania zatrzymałam serial i poszłam po lód na okład. Miejsce było cały czas spuchnięte, ale na szczęście nie sprawiało mi to aż tak wielkiego bólu jak mogło by się wydawać. Ponownie położyłam się na łóżku i oglądałam serial. Był maraton, więc miałam zajęcie na cały dzień. Jednak nie wiem czy wytrzymam leżąc i nic nie robiąc przez tydzień! To całe wieki!
*Marco*
Wczoraj cały dzień spędziłem razem z Ann z wiadomych powodów, jednak wizyta Roberta u dziewczyny zdziwiła mnie bardzo. Zacząłem myśleć o tym co mówiła mi Ania. Może miała rację? Może jestem tak zakochany w Ann, że nie widzę jak rozkochuje w sobie mojego przyjaciela? O czym ja myślę! To nie możliwe, prawda? Całą noc chodziło mi to po głowie, przez to nie mogłem spać. Przespałem może z dwie, trzy godziny i wstałem o 8. Musiałem dowiedzieć się czy to jest prawdą, więc napisałem do Roberta z prośbą spotkania się. Chyba też nie spał bo odpisał mi po jakiś dwóch minutach. Umówiliśmy się za pół godziny u mnie, więc napisałem Ann karteczkę, którą zostawiłem na blacie w kuchni i wyszedłem z domu dziewczyny. Dość szybko byłem na miejscu, więc mogłem sobie dokładnie przemyśleć co powiedzieć Robertowi. Punktualnie o umówionej godzinie do mojego domu wszedł uśmiechnięty Lewy, ale kiedy zobaczył moją minę jego całkiem się zmieniła.
-Hej, o co chodzi? -zapytał siadając koło mnie na kanapie.
-Cześć, muszę Cię o coś zapytać -odparłem oschle.
-To pytaj, zamieniam się w słuch -rzucił i oparł się zakładając ręce na piersi.
-Nie wiem czy wiesz, ale rozmawiałem ostatnio z twoją żoną.
-A co Ona ma z tym wspólnego? -zapytał zdziwiony.
-No właśnie całkiem sporo... Rozmawiałem z nią o Ann i dowiedziałem się dlaczego jej aż tak nie lubi. Twierdzi, że coś do niej czujesz i tak właśnie brzmi moje pytanie. Czy czujesz coś do Ann? -chyba pierwszy raz mówiłem tak poważnie do jednego z moich przyjaciół.
-Stary żartujesz sobie ze mnie? Przecież nie jestem świnią, wiem, że ją kochasz nad życie. Zresztą nawet gdybym coś do niej czuł nie zrobił bym Ci tego, jesteś moim najlepszym przyjacielem -odparł nieco zmieszany i w tym momencie zrobiło mi się naprawdę głupio. Pierwszym powodem było to, że osądziłem go o to, a drugim to co zrobiliśmy mu razem z Anią. Powiedziałbym mu to, ale nie mam odwagi tym bardziej po tym co właśnie powiedział.
-Dobra wiesz głupio wyszło, po prostu jestem o nią mega zazdrosny i sam rozumiesz. Mam nadzieję, że między nami wszystko okey?
-No jasne, rozumiem Cię. Jasne, że jest okey, ale za to całe osądzanie wisisz mi co najmniej cztery rundki w fife -zaśmiał się włączając konsole.
-Nie ma sprawy -odparłem z podobnym uśmiechem, a po chwili graliśmy już razem.
***************************************************************************************
 
 

środa, 12 lutego 2014

Rozdział 53 ;)

Rozdział 53
 
Na miejscu byliśmy po kilku minutach. Marco gnał samochodem jakbym co najmniej  rodziła, a nie spadła ze schodów. Prosiłam żeby zwolnił, ale za nic nie chciał mnie słuchać. Kiedy już byliśmy w szpitalu Reus od razu podszedł do recepcji. Dziewczyna kazała nam skierować pod pokój numer 8, więc tak zrobiliśmy. Po jakiś 3 minutach przyszedł lekarz zapraszając mnie do gabinetu. Marco miał zostać przed, co go jakoś zbytnio nie zadawalało. Powiedziałam doktorowi Schultzowi co było na rzeczy, a on pokręcił tylko głową, ze skrzywioną miną. Po chwili rozmowy przebadał bolące miejsce. Kilka razy syknęłam z bólu co było dość oczywiste. Kiedy skończył kazał przeprosił mnie i wyszedł. Po kilku sekundach wrócił z piłkarzem do środka. Chłopak był jeszcze bardziej zdenerwowany niż ja. Usiadł na jednym z krzeseł, a lekarz ponownie do mnie podszedł.
-Mam nie za miłą wiadomość, ale nie jest to tak poważne jak może się wydawać -odparł spokojnie, a ja odetchnęłam z ulgą podobnie jak blondyn- Powodem bólu jest złamanie prawego żebra.
-Jak to złamanie? Przecież to wygląda jak lekkie stłuczenie -powiedziałam zdziwiona.
-Może wyglądać, ale tak nie jest -uśmiechnął się- Nie założę pani gipsu, bo nie jest to konieczne. Wystarczy zwykły bandaż z maścią łagodzącą, ale za to przez najbliższy tydzień musi pani leżeć.
-Mhm, a długo będzie się to goić?
-Zobaczymy jak będzie się pani czuć. Za tydzień proszę przyjść na kontrolę. Pocieszę panią, że leczenie nie powinno trwać dłużej niż trzy tygodnie -powiedział po czym zrobił mi opatrunek i ponownie usiadł za biurkiem- A i proszę jakoś dwa, trzy razy dziennie robić zimne okłady.
-W takim razie dziękujemy bardzo i do zobaczenia -powiedział za nas piłkarz. 
-Do zobaczenia -odpowiedział pogodnie kiedy wychodziliśmy z gabinetu.
-Widzisz i po co było tyle krzyku? -zapytałam podczas wchodzenia do auta.
-Ann złamałaś żebro to nie jest jakieś nie wiem przecięcie podczas krojenia -powiedział zaniepokojony.
-Przesadzasz. Sam słyszałeś, że to nic wielkiego -przewróciłam znacząco oczami. Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Chłopak pomógł mi wyjść z samochodu i "amortyzował mnie" abym przypadkiem znów nie upadła. Poprosiłam chłopaka aby przyniósł mi z sypialni pościel, a ja sama poszłam się przebrać w jakieś wygodniejsze ciuchy. Kiedy wyszłam chciałam iść jeszcze po lód na okład, ale Marco kazał mi iść się położyć, posłuchałam go i poszłam do sypialni na dole. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i włączyłam telewizor przed nim stojący. Po chwili dołączył do mnie blondyn. Podał mi lód, a sam usiadł koło mnie. Przyłożyłam okład do żebra i oparłam głowę na ramieniu piłkarza. On za to objął mnie delikatnie i przysunął się bliżej mnie.
-Przepraszam, że byłem taki niemiły, ale po prostu się o Ciebie martwię. Mam nadzieję, że nie jesteś za to na mnie zła czy coś -powiedział nie pewnym głosem po chwili ciszy.
-Oj przestań, nawet o tym nie pomyślałam -zaśmiałam się, a chłopak odetchnął teatralnie i dał mi słodkiego buziaka- Kocham Cię wiesz?
-Zaskoczę Cię, ja Ciebie też -tym razem to On się zaśmiał i znów połączył nasze usta w pocałunku. Skakałam po kanałach szukając czegoś ciekawego. Miałam ochotę na jakiś dramat, ale kiedy zobaczyłam, że za chwilę zaczyna się "P.S. I love you" nie mogłam tego przełączyć. Reus na początku prosił abym przełączyła, że nie ma ochoty na żadne romanse, ale na szczęście udało mi się go przekonać. Mimo jego protestów nawet trochę się wciągnął.
-Ejj no! -krzyknął kiedy na chwilę zatrzymałam.
-A tak bardzo prosiłeś, żeby przełączyć -zaśmiałam się.
-No, ale ja chcę wiedzieć jakie jeszcze listy będą! -oburzył się.
-Haha spokojnie agresorze -pstryknęłam go w nos- Idę tylko po coś do jedzenia, bo strasznie zgłodniałam -powiedziałam jednocześnie się odkrywając.
-O nie, nie, nie, nie, nie! -rzucił i z powrotem mnie przykrył- Ty masz leżeć, ja idę po jedzenie.
-No i się zaczyna -powiedziałam zrezygnowana. Marco pocałował mnie w policzek i szybko poszedł do kuchni. Wrócił po kilku minutach z talerzem pełnym kolorowych kanapek. Położył się koło mnie i włączył ponownie film. Oglądaliśmy zajadając się kanapkami. W sumie przez cały dzień nie robiliśmy nic innego. Jakoś o 18 usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Spojrzałam zdziwiona na piłkarza, a On na mnie. Oboje nie mięliśmy pojęcia kto przyszedł do nas w gości.
*************************************************************************************
 
 


wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 52 ;)

Rozdział 51
 
*Ann*
Od razu po tym jak weszliśmy do klubu poczułam na sobie wzrok Ani. Dalej za sobą nie przepadamy, ale szczerze mówiąc to już się robi trochę męczące. W momencie w którym Marco ogłosił nasze zaręczyny czułam się jeszcze bardziej nie zręcznie. Lewandowska mierzyła mnie wzrokiem i nawet nie zamierzała tego ukrywać. Nie mam nic do niej, chociaż swoimi słowami nie raz sprawiła mi wiele przykrości. Mimo to chciałabym się z nią w końcu pogodzić. Po jakimś czasie wyszliśmy na parkiet. Tańczyłam z Reusem do czasu aż Robert nie zrobił odbijanego. Ja nie miałam nic przeciwko, ale Ania jak zawsze jednak nie zwracałam na nią większej uwagi. Chciałam się po prostu dobrze bawić jednak poczułam lekkie ukłucie kiedy zobaczyłam jak razem z moim narzeczonym wychodzą. Potańczyłam jeszcze chwilę z przyjacielem, a następnie przeprosiłam go i wróciłam do pustego stolika. Popijając drinka śledziłam wzrokiem poczynania mojego narzeczonego i naszej "przyjaciółki". Nie jestem pewna, ale chyba się kłócili. Ich relacje były dobre, więc zastanawiałam się co jest powodem sprzeczki. Mam nadzieję, że nie ja, nie chcę żeby przez niechęć dziewczyny do mnie ich znajomość się zepsuła. Po jakimś czasie Ona wróciła do klubu, jednak piłkarz został na zewnątrz. Widziałam jak powoli się oddala, więc bez zastanowienia wstałam i przebijając się przez tłum tańczących ludzi wyszłam z lokalu. Oparłam się o wyjście obserwując blondyna siedzącego na ławce.
-Można się dosiąść? -zapytałam po chwili. Chłopak uśmiechnął się tylko pokazując żebym koło niego usiadła, więc tak też zrobiłam. Zapytałam go dlaczego tak nagle wyszedł, a w odpowiedzi usłyszałam słowa "Musiałem coś przemyśleć". Pierwsze co przyszło mi na myśl to to, że żałuje oświadczyn. Momentalnie z moich oczu zaczęły spływać łzy. Mówiłam co tylko przyszło mi na myśl nawet nie słuchając co chłopak do mnie mówił. Obiecywał jednak, że nie o to chodzi. Uwierzyłam mu, bo w sumie nie miałam powodu żeby tego nie zrobić. Wróciliśmy do klubu na jakąś godzinę po czym wróciliśmy do domu piłkarza.
*następnego dnia*
Obudziłam się dość wcześnie bo jakoś chwilę po 9. Marco jeszcze spał więc nie miałam zamiaru go budzić. Wstałam z łóżka i zamierzałam zejść na dół. Wyszłam cicho z pokoju zamykając za sobą drzwi. Kiedy byłam na szczycie schodów nagle mocniej zakręciło mi się w głowie. Nie mogłam złapać równowagi i niestety spadłam aż na sam dół. Poczułam tylko ból w prawy żebrze. Pomyślałam, że to nic takiego, może jakieś mocniejsze stłuczenie? Tak więc bardzo powoli wstałam i wolnym krokiem skierowałam się w stronę kuchni. Oparłam się o blat i złapałam za miejsce w którym czułam ból. Jednak nie to było moim największym problemem. Bardziej interesował mnie fakt, że znów powróciły moje silne zawroty w głowie. Stałam w tym miejscu dość długo, jednak nagle poczułam ręce na biodrach i jak ktoś mnie przytula. Zacisnęłam zęby tak żeby nie syknąć, bo piłkarz ucisnął miejsce, które mnie boli. Szybko zsunęłam jego ręce próbując nie pokazywać bólu.
-Już wstałeś? Przecież dopiero 9 -powiedziałam w dalszym ciągu stojąc tyłem do piłkarza.
-Sam się dziwię -zaśmiał się- W sumie obudził mnie jakiś hałas. Spadło Ci coś może?
-Nie, może to coś na dworze -skłamałam, ponieważ domyśliłam się, że mój upadek był powodem przebudzenia się chłopaka. Odwróciłam się w końcu twarzą do niego i dałam mu szybkiego buziaka.
-Wiesz, że mi nie wystarczy tylko takie cmoknięcie -zaśmiał się i znów do mnie przywarł.
-Ała! -nie byłam w stanie po raz kolejny ukryć przeszywającego bólu.
-Ej co się stało? -spytał przestraszony i zdezorientowany chłopak.
-Nie nic -rzuciłam i odeszłam kawałek od niego.
-Ann co się stało? Co Cię boli?! -powiedział już nieco głośniej.
-Nic się nie stało, stłukłam sobie tylko lekko żebro chyba -odpowiedziałam cicho.
-Jak to, ale kiedy i jak? -zdziwił się i znów do mnie podszedł.
-No normalnie przed chwilą -odparłam i spojrzałam na Marco. Stał z założonymi rękoma na piersi z wyraźnie niezadowoloną miną- Ehhh... no spadłam ze schodów, nic wielkiego.
-Nic wielkiego?! Ann to jest coś wielkiego! -widziałam, że jest nieźle wkurzony, ale wiedziałam, że tak zareaguje- Gdzie Cię boli?
-Ale Marco naprawdę to nic wiel....
-Ann gdzie Cię boli?! -przerwał mi w połowie zdania powtarzając po raz kolejny podwyższonym tonem. Wiedziałam, że nie da za wygraną, więc podciągnęłam koszulkę i wskazałam na bolące miejsce- I Ty twierdzisz, że to nic wielkiego? -powiedział i pokazał na spuchnięte miejsce.
-Zaraz przejdzie -odparłam cicho uśmiechając się lekko.
-Nie ma mowy, jedziemy do szpitala -powiedział stanowczo. Nawet nie chciałam mu się sprzeciwiać tym bardziej, że był naprawdę rozłoszczony. Marco poszedł do góry po jakieś moje ciuchy, a ja czekałam na niego na dole. W miarę szybko się ubraliśmy i po chwili byliśmy już w drodze do szpitala.
**********************************************************************************
 
nwm co to jest, przepraszam, za taką beznadzieję ...
 
 

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 51 ;)

Rozdział 51
 
*Marco*
-W końcu przyszliście! -podszedł do nas Kuba.
-Jak zawsze ostatni -zaśmiał się Mitch.
-A co się dziwicie? Myślicie, że takie cudo samo się zrobi -powiedziałem wskazując na Ann.
-Marco -skarciła mniez nieśmiałym uśmiechem. Objąłem ją ramieniem i pocałowałem w policzek. Dziewczyna usiadła koło Riri, a ja zaraz koło niej. Zaczęła prowadzić monolog z przyjaciółką, a ja z Mitchem. Dopiero po jakimś czasie ogarnąłem, że jest to nasze pierwsze spotkanie po świętach, więc żadne z nich nie wie, że nasz związek jest już całkowicie poważny.
-Uwaga! Stawiam każdemu po martini! -wykrzyczałem radośnie i złożyłem zamówienie do kelnera.
-Ho ho Mareczku, a co to za okazja? -zaśmiał się Nuri.
-Bardzo ważną informację mamy dla was -powiedziałem z szerokim uśmiechem na co przyjaciele spojrzeli na mnie zdziwieni. Ja za to objąłem moją narzeczoną ramieniem- A więc szykujcie się wszyscy na ślub! Oświadczyłem się Ann -rzuciłem klaskając w dłonie. Dziewczyny zaczęły piszczeć, a chłopacy krzyknęli radośnie. Jedynie Lewandowska była jakaś niepocieszona. Wiem, że nie lubi Ann, ale nic na to nie poradzę. Nie mam pojęcia dlaczego, w sumie od dawna mnie to zastanawia. Wszyscy zaczęli nam gratulować, dziewczyny "rzuciły się" na moją ukochaną oglądając pierścionek poza wymienioną wcześniej osobą.  Chwilę później już wszyscy wirowali na parkiecie.
-Odbijany! -usłyszałem już lekko wstawionego Roberta. W tym momencie "zamieniliśmy" się na partnerki. Tańczyłem z Anią, ale jak łatwo było to zauważyć nie była zbyt zadowolona.
-Ania czy coś się stało? -zapytałem dziewczynę.
-Nie, nie. Wszystko jest okey -uśmiechnęła się sztucznie. Kiedy to zauważyłem wyciągnąłem ją z parkietu kluby przed który wyszliśmy.
-Powiesz w końcu o co chodzi? -spojrzałem na nią błagalnie.
-O Ann... -zaczęła na głośnym westchnięciu- Ona Ciebie nie kocha!
-Znowu zaczynasz -powiedziałem przewracając oczami.
-Marco bo to prawda! Ona chcę wyciągnąć od Ciebie tylko kasę! Nie zależy jej na Tobie!
-Ania czy ty słyszysz samą siebie?! To samo mógłbym powiedzieć o Tobie. Co Ona Ci takiego zrobiła, że jej tak nienawidzisz? -zapytałem patrząc na nią.
-Uwodzi mojego męża to Ci wystarcza?! -wykrzyczała ze łzami w oczach.
-Proszę Cię... Dobrze wiesz, że tak nie jest...
-Okey trzymaj się swojego zdania, ale jak Cię zostawi po tym ja wyczyści twoje konto przypomnisz sobie moje słowa! -powiedziała po czym z powrotem wróciła do klubu. Kompletnie jej nie rozumiem. Naprawdę nie wiem co takiego Ann jej zrobiła. Może jest zazdrosna? W sumie kiedyś doszło między nami do czegoś więcej niż między przyjaciółmi. O wiele więcej, ale oboje trzymamy to w tajemnicy. Zresztą byliśmy pijani nie wiedzieliśmy co robimy. Żałuję tego, bo Robert jest moim przyjacielem i kiedy by się dowiedział zabiłby mnie gołymi rękoma. Co prawda było to dawno, bo grubo przed ich ślubem, ale może Ania przez to coś do mnie czuje? Mam nadzieję, że nie. Siedziałem na ławce przed klubem rozmyślając o tym wszystkim. Trochę czasu mi to zajęło.
-Można się dosiąść? -usłyszałem za sobą tak dobrze znany mi głos. Uśmiechnąłem się do niej, a po chwili siedzieliśmy razem przytuleni do Siebie- Dlaczego tak nagle wyszedłeś z klubu?
-Potrzebowałem trochę świeżego powietrza. Musiałem coś przemyśleć.
-Żałujesz tych oświadczyn... -powiedziała cicho po czym spuściła wzrok i zaczęła bawić się palcami.
-Żartujesz? Nie! Oczywiście, że nie! -szybko rozwiałem jej przypuszczenia. 
-Jeśli tak to wiedz, że nie mam Ci tego za złe. To wszystko dzieje się tak szybko. Nie chcę być dla Ciebie ciężarem, rozumiem, że to może być dla ciebie błędem. W sumie nie dziwie Ci się. Jestem tylko zwykłą dziewczyną, która nic w życiu nie osiągnęła i raczej nie osiągnie, a Ty jesteś gwiazdą światowej klasy... -mówiła jak nakręcona. Nie mogłem tego słuchać. Wstałem z ławki i kucnąłem przed nią. Podniosłem jej twarz tak abym mógł spojrzeć w jej oczy, w których po chwili dostrzegłem łzy.
-Ann posłuchaj mnie przez chwilę! Nie żałuję tych oświadczyn, wręcz przeciwnie. Cieszę się, że do nich doszło -powiedziałem patrząc prosto w jej piękne tęczówki.
-Naprawdę? -wytarła grzbietem dłoni samotnie spływające po jej policzku krople.
-Naprawdę. Kocham Cię najbardziej na świecie jak nikogo innego! -wyjaśniłem na co Ona uśmiechnęła się delikatnie.
-Ja też Ciebie kocham -powiedziała po czym złożyłem na jej ustach czuły pocałunek.
-Już jest okey? -zapytałem na co dziewczyna skinęła twierdząco- Chodź wracamy do klubu -rzuciłem, a następnie razem z dziewczyną skierowaliśmy się w stronę lokalu. Posiedzieliśmy tam jeszcze godzinę, ale kiedy zauważyłem, że moja narzeczona nie bawi się tak dobrze jak na początku pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i wróciliśmy do mnie. Ann od razu poszła pod prysznic, a ja poszedłem zrobić nam jeszcze po jakimś drinku.
********************************************************************************
 
Przepraszam, że rozdział pojawia się dopiero dziś,
ale dopiero nie miałam dostępu do internetu.
A, że nie byłam dziś w szkole i jutro
raczej też nie idę to możliwie, że pojawi się kolejny ;)
 
A tak wgl opowiadanie powoli się kończy,
głównie dlatego, że jest BARDZO mało czytelników :)
Tak więc może jeszcze jakieś 10-12 rozdziałów to góra :D
 
 


środa, 5 lutego 2014

Rozdział 50 ;)


Rozdział 50
*dwa tygodnie później*

Od kiedy Marco jest moim narzeczonym wszystko układa się lepiej niż wcześniej. Spędzaliśmy ze sobą ostatnio mnóstwo czasu głownie dlatego, że jest przerwa od meczy i przy okazji ja również mam wolne. Za 3 dni obóz przygotowawczy, dostałam propozycję żeby pojechać z nimi, ale nie wiem czy to będzie dobry pomysł. Powrót jest zaplanowany na dwa dni przed ślubem Jenn, a nie dość, że mam być jej druhną razem z Caroline oczywiście muszę jej pomóc. Co prawda miała być nią również Lara, ale wczoraj oznajmiła mojej siostrze, że wyjeżdża i nie będzie jej na ślubie. Widziałam jak ją to bolało, w końcu była to jej najlepsza przyjaciółka, a ten dzień ma być najpiękniejszy w jej życiu... Od kiedy wyszła ta afera, że była z Davidem zaczęły się oddalać. Okazało się, że znów są razem i wyjeżdżają do Londynu. Krzyżyk na drogę! Ja tęsknić nie będę na pewno! Szkoda mi tylko Jennifer... Zrobi dla mnie wszystko i za to kocham Ją najbardziej na świecie, ale właśnie przez to straciła przyjaciółkę. Trochę mi głupio, ale niestety nic już zrobić nie mogę.
Dziś postanowiliśmy razem z Reusikiem, Caro i Jonasem, że pójdziemy wybrać dla nas stroje. Jak łatwo się było domyślić zajęło nam to naprawdę dużo czasu. Ale zaoszczędziliśmy go trochę, bo my poszłyśmy osobno i chłopaki osobno. Chodziłyśmy od sklepu do sklepu żeby znaleźć dwie śliczne sukienki. Przyznam, że było to trudne... W większości sklepach były sukienki koktajlowe, a my za wszelką cenę chciałyśmy mieć długie, kremowe, zwiewne suknie tak jak prosiła nas o to Jenn. Po zwiedzeniu jakiś 15 sklepu w końcu trafiłyśmy na te odpowiednie. Były niemalże identyczne jak opisane przez moją siostrę. Każda z nas przymierzyła
sukienkę, kiedy zobaczyłyśmy, że dobrze na nas leżą od razu je wzięłyśmy. Zapłaciłyśmy pani ekspedientce i wyszłyśmy ze sklepu. W tedy zobaczyłyśmy, że nasi mężczyźni są w sklepie z garniturami naprzeciwko. Weszłyśmy do niego, żeby zobaczyć co wybrali. Jak się okazało chłopcy właśnie zmierzali w stronę kasy, więc jak szybko weszłyśmy do sklepu tak szybko z niego wyszłyśmy. Każde z nas wróciło do swojego domu, znaczy Caroline do Jonasa, a my do Marco. Oboje mięliśmy lenia, więc postanowiliśmy, że zamówimy jakąś pizzę. Po zjedzeniu obiadu zasiedliśmy na kanapie nie włączaliśmy jednak telewizji. Jak to Marco powiedział "cieszyliśmy się chwilą spokoju". W sumie i tak wyszło na to, że chwilę później uciekałam przed piłkarzem po całym domu, a On mnie gonił. Jednak w pewnej chwili poślizgnęłam się na dywanie. Na szczęście piłkarz w porę mnie złapał. Spojrzałam na niego lekko przestraszona, ale kiedy poczułam jego silne ręce uśmiechnęłam się delikatnie. Piłkarz położył ostrożnie nie odrywając swoich ust od moich warg.
-A teraz kara -powiedział kiedy w końcu się o de mnie odkleił i zaczął mnie łaskotać. Dobrze wiedział, że jest to mój słaby punkt i bardzo często to wykorzystywał. Próbowałam się jakoś wyślizgnąć, ale moje próby poszły na marne. Krzyczałam prosząc żeby mnie zostawił głośno się przy tym śmiejąc.
-Ekhem, chyba przeszkadzam -usłyszeliśmy i natychmiastowo podnieśliśmy się z ziemi.
-Nie umiesz pukać pacanie? -zaśmiał się blondyn po czym przywitał się z Robertem.
-Niestety -zaśmiał się i podszedł przytulić mnie na przywitanie- Słodcy jesteście.
-Dobrze wiedzieć -zaśmiał się mój narzeczony- A gdzie masz swoją żonkę?
-W domu, przyjechała do niej Ada, więc od rana robią swój FriendsTraning -odparł wzruszając ramionami- A w ogóle wychodzimy dziś wszyscy razem do klubu.
-Jak to do klubu, po co? -zapytałam siadając koło Lewandowskiego.
-Zabawić się trochę. Wypadałoby czasem gdzieś wyjść -uśmiechnął się- Lucas z Denise też będą.
-Biedna Deni będzie patrzeć jak wszyscy piją, a Ona jako abstynentka -zaśmiał się Marco. Lewy posiedział z nami jakąś godzinę, a później poszedł szykować się na wyjście. My podobnie po jego wyjściu zaczęliśmy się szykować. Zajęło nam to trochę czasu przez wygłupy, ale na umówioną godzinę byliśmy już w wyznaczonym przez przyjaciela klubie. Było dużo chłopaków z klubu ze swoimi partnerkami. Większość z nich cieszyło się z mojego pojawienia się poza jedną osobą.

***************************************************************************************
Jakieś dziwne to wyszło, ale no cóż...
Chyba zakończyła się moja dobra passa xd
 

wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 49 ;)

Rozdział 49
 
Obudziłam się jakoś chwilę po 10 podobnie jak Marco. Kiedy leżeliśmy jeszcze w łóżku objął mnie swoim silnym ramieniem i złożył na moich ustach delikatny ale za razem gorący pocałunek.
-Jak tam, moja narzeczona się wyspała? -powiedział z uśmiechem na twarzy patrząc w moje oczy.
-Na pewno wyspałaby się bardziej gdyby nie jeden blondyn do którego ma słabość -skradłam mu słodkiego buziaka i szybko wyskoczyłam z łóżka oraz zarzuciłam na swoje dalej nagie ciało szlafrok.
-Co ja zrobię, że tak mnie pociągasz? -zaśmiał się melodyjnie po czym usiadł na krawędzi łóżka przyciągając mnie delikatnie do siebie. Usiadłam na jego kolanach zarzucając mu ręce na ramiona, a jego spoczęły na mich biodrach.
-Kocham Cię wiesz? -uśmiechnęłam się promiennie.
-Na pewno nie bardziej niż ja Ciebie -wyszeptał do mojego ucha i po raz kolejny już dziś mnie pocałował. Siedzieliśmy jeszcze jakąś chwilę, a kiedy chciałam wyjść z pokoju mój narzeczony uniósł mnie delikatnie nad ziemię. Pisnęłam cicho, a później wtuliłam się w piłkarza i skierowaliśmy się do kuchni. Kiedy byliśmy już na miejscu chłopak delikatnie postawił mnie na podłodze i razem zaczęliśmy robić jakieś śniadanie. Jako, że dużo jedzenia zostało z wczoraj zdecydowaliśmy się na sałatkę warzywną. Nie zjedliśmy dużo bo w końcu za półtorej godziny mięliśmy zjawić się u rodziców chłopaka. Wypiliśmy jeszcze herbatę i trzeba było już brać się za przygotowywanie się do wyjścia. Nie za bardzo wiedziałam w co się ubrać więc poprosiłam Marco o pomoc.
-Hmmm może to? -wskazał na obcisłą sukienkę z głębokim dekoltem.
-Kochanie wiem, że podobam Ci się w takim zestawie, ale wybierz coś bardziej uroczystego -zaśmiałam się cicho.
-No dobra, to może to? -powiedział i tym razem pokazał białą sukienkę do połowy ud.
-Od razu lepiej. Dziękuję zaoszczędziłeś mi 20 minut stania przed szafą -pocałowałam go w policzek
-Jak chcesz to możemy porobić coś innego w 20 minut -powiedział i zaczął całować mnie po szyi i dekolcie, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz.  
-Marco niewyżyty człowieku! -wykrzyczałam przez śmiech.
-Oj no Ann -zrobił smutną minę.
-Idę się ubrać! -wyrwałam się z jego uścisku i niemal, że pobiegłam do łazienki. Usłyszałam za sobą tylko "No dzięki!" przez co mimowolnie się uśmiechnęłam. Zanim zaczęłam się szykować szybko wskoczyłam pod prysznic żeby się odświeżyć. Wyszłam spod niego jakoś po 5 minutach po czym ubrałam świeżą bieliznę i w takim "stroju" zaczęłam robić makijaż. Na powieki delikatnie nałożyłam cienie, a rzęsy pociągnęłam czarną maskarą. Następnie nałożyłam na siebie ubranie, które wybrał mi piłkarz i jeszcze zakręciłam lekko włosy. Całkiem już gotowa wyszłam z łazienki i zobaczyłam, że Marco leży na łóżku ucinając sobie drzemkę.
-Czy ty wiesz która jest godzina? -powiedziałam głośniej przez co chłopak zerwał się z łóżka.
-Yyyy sorry trochę mi się chyba przysnęło -odparł drapiąc się po karku- Dobra już się ubieram -jak powiedział tak zrobił. Na szczęście jego szykowanie się trwało nie dłużej niż 15 minut, a kiedy był już gotowy zeszliśmy na dół, ubraliśmy buty i kurtki i po chwili byliśmy już w drodze do domu rodzinnego piłkarza.
-Wiesz co piękny wybrałeś ten pierścionek -zaśmiałam się patrząc na moją dłoń i jednocześnie przerywając ciszę panująca między nami.
-Cieszę się, że Ci się podoba -powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Ty mnie teraz nie całuj tylko uważaj na drogę -odparłam i wystawiłam mu język. Chwilę po tym byliśmy już na miejscu. Reus otworzył mi drzwi i pomógł wyjść z samochodu. Chwyciłam go pod rękę i skierowaliśmy się w stronę jego domu rodzinnego. Drzwi otworzył nam uśmiechnięty ojciec piłkarza. Marco zabrał o de mnie kurtkę i zaprowadził do salonu, gdzie była już większość zaproszona przez jego rodziców gości. Chłopak przedstawił mnie reszcie swojej rodziny po czym zajęłam miejsce koło jego siostry Melanie, a On zaraz koło mnie. Szczerze mówiąc od razu znalazłam z nią wspólny język. Dziewczyna była naprawdę miłe przez co bardzo przyjemnie mi się z nią rozmawiało. Ogólnie rodzina piłkarza była bardzo sympatyczna za wyjątkiem najstarszej siostry Marco Yvonne. Przez całe popołudnie patrzała na mnie jakby chciała mi zabić, albo po prostu mi się wydawało. Mam nadzieję.
*********************************************************************************
 
Dobranoc <3
 
 

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 48 :)

Rozdział 48

Podczas składania życzeń było dużo śmiechu. Cieszyłam się, że nie było sztywnej atmosfery tylko każdy z każdym dobrze się dogadywał. Nawet rodzice Marco się rozluźnili i znaleźli wspólny język z moimi co było bardzo miłe. Jak się okazało niepotrzebnie chodziłam cały dzień zdenerwowana. Rodzice piłkarza są przesympatyczni! Dość dużo z nimi rozmawiałam i wydaje się, bynajmniej mam taką nadzieję, że mnie polubili. Kiedy przyszedł czas na prezenty było naprawdę ciekawie. Każdy po kolei dawał każdemu prezenty. Zaczęli moi rodzice, a ja byłam przed ostatnia. Najbardziej ciekawa byłam reakcji ukochanego. Wręczyłam mu prezent, a On spokojnie go otworzył. Wyjął z paczki kupiony prze ze mnie zegarek i uśmiechnął się szeroko.
-Dziękuję kochanie, jest prześliczny -powiedział po czym pocałował mnie w policzek i nałożył go na rękę.
-Cieszę się, że Ci się podoba -na mojej twarzy wymalował się uśmiech i wzięłam się za dalsze rozdawanie. W końcu przyszła pora na Marco, ponieważ chciał być ostatni. Wręczał każdemu po kolei paczki, jednak tą dla mnie dla mnie zostawił na sam koniec. Nie ukrywam, że ciekawiło mnie co dostanę. 
-No to teraz chyba najważniejszy prezent -powiedział z uśmiechem na twarzy. Blondyn przeprosił wszystkich na chwilę i skierował się w stronę kuchni. Wrócił po chwili z whisky w jednej ręce i bukietem w drugiej. Nie mam pojęcia jak tego nie zauważyłam. Alkohol wręczył mojemu tacie, a kwiaty mojej mamie. Co prawda prezent dał im już wcześniej, więc było to dziwnym zaskoczeniem. Następnie podszedł do mnie, więc ja również wstałam. Zdziwiło mnie jednak to, że piłkarz zamiast stanąć, uklęknął prze de mną - Ann... Wiem, że nie jesteśmy ze sobą jakoś strasznie długo, a wręcz przeciwnie. Te kilka miesięcy to krótko, ale kocham Cię nad życie. Nigdy nie czułem czegoś takiego i wiem, czuję to, że jesteś tą jedyną. Chcę spędzić z Tobą resztę mojego życia -mówił plącząc się w swoich słowach, a wszyscy zebrani obserwowali daną sytuację. Na początku w ogóle nie skojarzyłam faktów, ale kiedy zobaczyłam, że Marco wyjmuje z kieszeni swojej marynarki charakterystyczne pudełko serce zaczęło bić mi szybciej- Kochanie czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie  i zostaniesz moją żoną? -kiedy usłyszałam te słowa w moich oczach pojawiły się łzy. Łzy szczęścia oczywiście. Spojrzałam na tatę, którego oczy również świeciły. Uśmiechnął się i skinął twierdząco głową.
-Tak, tak! Oczywiście, że tak! -niemalże wykrzyczałam po czym rzuciłam się na szyję piłkarza. W tedy po moich policzkach spłynęły łzy. Marco otworzył pudełko, wyjął z niego pierścionek i wsunął go na mój palec. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie przed chwilą się stało. Byłam najszczęśliwsza na świecie. Usłyszałam brawa ze strony rodziny, a następnie złożyłam na ustach ukochanego namiętny pocałunek. Bez wątpienia najlepszy prezent jaki dostałam! Po tym jak ponownie usiadłam przy stole Jenn podała mi chusteczki, więc wytarłam mokre oczy i spojrzałam na cudowny diamentowy pierścionek widniejący na mojej dłoni. Po chwili wszyscy zaczęli nam gratulować. Marco zaskoczył niemal każdego za wyjątkiem Davida i swojego ojca, ponieważ Oni wiedzieli o tym od samego początku. Jakoś o 21 usłyszałam pukanie do drzwi, więc przeprosiłam gości i poszłam otworzyć. Za drzwiami zobaczyłam uśmiechniętą Caroline, która przyszła złożyć życzenia. Kiedy dowiedziała się, że Marco mi się zaręczył była prawie tak samo szczęśliwa jak ja. Złamała się opłatkiem z każdym z moich gości i po jakiś 15 minutach wróciła do swojego domu, gdzie czekała na nią rodzina. Reszta wieczoru minęła oczywiście nam wszystkim w świetnych humorach. Było bardzo dużo rozmów i śmiechów. Zauważyłam, że moja i piłkarza mama bardzo się polubiły. Cały wieczór przegadały razem podobnie jak nasi ojcowie. Podczas kolacji na jaw wyszła również miła niespodzianka, a mianowicie to, że Denise jest w ciąży. Aż było mi dziwnie kiedy dowiedziałam się, że mój braciszek będzie ojcem. Tak więc chcąc nie chcąc tegoroczna kolacja wigilijna była pełna wrażeń i niespodzianek. Jakoś o 23 zostaliśmy sami z piłkarzem, więc wypadałoby trochę posprzątać. Blondyn pomógł mi wszystko pozanosić do kuchni i ogólnie ogarnąć salon. Następnie poszliśmy na górę. Wzięłam piżamę i kierowałam się w stronę łazienki, ale nagle poczułam pociągnięcie za na nadgarstek. Piłkarz przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować.
-Kochanie poczekaj 5 minut pójdę się tylko umyć! -mówiłam przez śmiech kiedy w końcu się odkleił.
-To ja pójdę z Tobą, nie możemy przecież marnować tak dużo wody -usłyszałam również śmiejącego się chłopaka. Nie odpowiedziałam nic tylko pociągnęłam go za sobą do łazienki. Zdjęliśmy z siebie nawzajem ciuchy bez przerwy się przy tym całując i razem wskoczyliśmy pod przestronny prysznic. Ostatecznie "przenieśliśmy się" do sypialni po jakiś 20 minutach. Po wszystkim opadliśmy zmęczeni na łóżko i wtuleni w siebie po jakimś czasie w końcu zasnęliśmy. 
*********************************************************************************

jakiś taki słodki :D
miłego czytania <3


sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 47 ;)

Rozdział 47

Musiałam nastawić sobie budzik na 9:30, żeby się z wszystkim wyrobić. Ubrałam na siebie czarne legginsy oraz szarą koszulkę z nike i wzięłam się za gotowanie. Nie chciało mi się nic jeść więc zaoszczędziłam trochę czasu. Wypiłam jedynie herbatę i od razu po tym wzięłam się za robienie potraw. Jakoś o 11 przyszła Jenn, więc nie musiałam wszystkiego robić sama. Miałyśmy wszystko robić razem, ale wyszło na to, że i tak każda robiła co innego. Po jakimś czasie dołączyła do nas również Denise. Cieszyłam się, że dziewczyny mi pomagały, bo sama nigdy bym się nie wyrobiła! Oczywiście wypytywały mnie również o wycieczkę na Ibizę, ale to było do przewidzenia.
-To jak będą małe Mareczki? -zaśmiała się moja siostra.
-Uważaj żeby zaraz nie było małych Tobiasów! -odgryzłam się ze śmiechem.
-Ej, ej spokojnie! Za miesiąc ślub jak, już to dopiero za dwa będzie dzidzi! -rzuciła na co z Denise odpowiedziałyśmy jej gromkim śmiechem. W sumie przez większość dnia towarzyszyła nam podobna atmosfera i bardzo dobrze. Dużo zrobiłyśmy, ale jakoś mega dużo czasu nam to nie zajęło. Dziewczyny wyszły jakoś po 16 czyli kiedy już właściwie wszystko było gotowe. Coś tam jeszcze dokończyłam i poszłam wziąć prysznic. Wyszłam spod niego może po jakiś 25 minutach, zarzuciłam na siebie szlafrok, a mokre włosy owinęłam w turban. Wyszłam z łazienki i poszłam do mojej sypialni po czystą bieliznę. Otworzyłam komodę i w tym momencie poczułam dłonie na biodrach. Odskoczyłam wystraszona i w tedy zobaczyłam śmiejącego się Marco.
-Boże chcesz żebym dostała zawału! -krzyknęłam na niego przykładając rękę do serca.
-Przepraszam nie chciałem Cię wystraszyć -mówił przez śmiech.
-Ha ha bardzo śmieszne. W ogóle co Ty tutaj robisz?
-Pukałem do drzwi przez jakieś 5 minut, a kiedy ogarnąłem, że jest otwarte to po prostu wszedłem.
-Ups, no cóż musiałam się umyć -wyszczerzyłam się i ponownie ruszyłam w stronę łazienki.
-Może Ci jakoś pomóc hmm... -powiedział po czym zaczął całować moją szyję.
-Możesz. Idź na dół rozłóż obrus i zastawę na stole -zaśmiałam się.
-Nie chodziło mi o taką pomoc -zrobił obrażoną minę, a ja złożyłam na jego ustach przelotny pocałunek- Dobra, dobra już idę -powiedział i po chwili zniknął za drzwiami. Ja w tym czasie zaczęłam suszyć włosy. Kiedy były już suche zaczęłam robić makijaż, a kiedy skończyłam wzięłam się za fryzurę. Na sam koniec ubrałam na siebie specjalnie wczoraj kupioną sukienkę i byłam już w pełni gotowa. Po tym zeszłam na dół, bo musiałam jeszcze wszystko porozkładać na stole. Byłam więc miło zaskoczona kiedy ujrzałam już całkowicie przygotowany stół i piłkarza stojącego obok niego.
-Boże kochanie dziękuję Ci bardzo, oszczędziłeś mi tyle roboty -powiedziałam po czym dałam mu słodkiego buziaka.
-Gdybym nic nie zrobił źle bym się czuł, więc byłem zmuszony -uśmiechnął się- Przy okazji ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję, ty też niczego sobie -w sumie dopiero teraz zauważyłam ubiór mojego chłopaka. Miał na sobie śliczny czarny garnitur i nieskazitelnie białą koszulę. Prezent, który dla niego kupiłam idealnie do niego w tym wydaniu pasuje. Jako, że Marco przygotował już stół mięliśmy chwilę wolną. Była za 10 szósta kiedy przyszli moi rodzice. Najbardziej bałam się spotkania taty z Marco, ale piłkarza w ogóle to nie ruszało. Co prawda mój rodziciel dokładnie wiedział kim jest chłopak, bo odkąd pamiętam był moim ulubieńcem i gadałam o nim non stop oraz jest On również zażyłym kibicem Borussii, więc wszystkich zawodników miał w małym palcu. Bałam się jednak, że może być przeciwny temu, że jestem z mężczyzną, który jest sławny i rozpoznawalny w świecie. Marco spokojnie przedstawił się moim rodzicom, ucałował mamie rękę i uścisnął dłoń tacie. Widziałam po kobiecie, że od razu się do niego przekonała, ale tata miał kamienną twarz. Zaprowadziłam ich do salonu i pokazałam gdzie są ich miejsca. Posiedziałam może 5 minut i ponownie usłyszałam dzwonek do drzwi. Tym razem byli to rodzice piłkarza. Odtworzyłam im z uśmiechem na twarzy, wpuściłam ich do domu po czym się przedstawiłam. Następnie im również pokazałam gdzie są ich miejsca. Moje rodzeństwo jak zawsze weszło do mojego domu bez pukania jak to mieli w zwyczaju. Przywitali się ze wszystkimi ciepło i usiedli koło nas przy stole. Podostawiałam na stół jeszcze potrawy przyniesione przez gości i wyszłam do kuchni zrobić herbaty i kawy. Po chwili dołączyła do mnie mama.
-No córcia powiem Ci, że ten twój chłopak jest bardzo kulturalny i sympatyczny -powiedziała.
-Też tak sądzę -zaśmiałam się- A jak tata? Polubił go czy nie za bardzo?
-Kochanie od wczoraj chodził i cieszył się, że go pozna, a kiedy zobaczył jak jest to w ogóle jest szczęśliwy! -kiedy to usłyszałam kamień spadł mi z serca! Aż odetchnęłam z ulgą. Bardzo mnie ucieszyła ta wiadomość, bo wbrew pozorom zdanie rodziców jest dla mnie naprawdę ważne. Musiałam się trochę pośpieszyć z tymi napojami, bo z pokoju już wyraźnie było już słychać śmiechy gości. Dałam każdemu to na co miał ochotę, a chwilę później już byliśmy w trakcie łamania się opłatkiem i składania sobie życzeń. Czułam, że dziś już nic nie będzie w stanie zepsuć mi humoru.
**********************************************************************************
Trochę późno, ale ważne, że wgl jest :D
Taki jakiś nie za fajny ten rozdział, ale
coś tam może komuś się spodoba ;p
Kolejny rozdział zakładam, że bdz lepszy.
Nawet mam już na niego fajny pomysł :p