Playlista

sobota, 22 marca 2014

Koniec :c

 
 
No hej :D
 
Dodałam na nowego bloga bohaterów opowiadania :)
W takim razie nie ma tutaj co więcej pisać ;) I to chyba koniec tego bloga ;]
Do zobaczenia na nowym blogu! :D
 
A tak wgl Borussia wygrała dziś 3:0 z Hannoverem, a derby Londynu
zakończyły się 0:6 dla Chelsea!! <3 :D
 
Papa <3
 
 

 


poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 57 :) -ostatni!

Rozdział 57
 
 
Leżałam wtulona w nagi tors piłkarza i rozmyślałam o tym co właśnie między nami zaszło. Miałam trochę wyrzuty sumienia, że od razu po rozstaniu z Marco, poszłam do łóżka z Robertem. Tym bardziej, że byli oni najlepszymi przyjaciółmi. Czułam się podle nawet nie wiem dlaczego...
-Robert? -powiedziałam robiąc kółka na klacie piłkarza- Jak to teraz wszystko będzie wyglądać?
-A jak ma wyglądać? Wezmę rozwód z Anią, kupię nowy dom... -mówił tak spokojnie jakby nic się nie stało. Trochę nie rozumiałam jego spokoju- i zamieszkamy razem -uśmiechnął się.
-A już myślałam, że tego żałujesz -zaśmiałam się cicho po czym słodko pocałowałam piłkarza. Wstałam z łóżka i wolnym krokiem skierowałam się do łazienki. Bez przerwy czułam na sobie pełen pożądania wzrok piłkarza, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało. Jako, że nie miałam na sobie ciuchów od razu weszłam pod prysznic. Trochę się wystraszyłam kiedy stojąc pod strumieniem wody poczułam dłonie Roberta na swoim ciele. W efekcie z łazienki wyszliśmy po jakiejś godzinie. Ubrałam się, a następnie razem z brunetem poszliśmy na dół zrobić jakieś śniadanie. Była dopiero 12, a o 14 musieliśmy być na SIP. Co prawda wczoraj myślałam żeby zrezygnować z posady trenera klubu, ale Lewy przekonał mnie żebym została. Kiedy pojechaliśmy na stadion byliśmy tylko my, Kuba, Łukasz, Mitch i Mats. Ja poszłam do swojej szatni bo nie chciałam im tego wszystkiego tłumaczyć, więc klubowa 9 zaproponowała, że mnie wyręczy. Podziękowałam mu przelotnym pocałunkiem co zauważyli piłkarze, a następnie zniknęłam za drzwiami szatni.
 
 
*dwa lata później*
 
Robert jest już dawno po rozwodzie. Ania powiedziała, że nie będzie próbować go przy sobie zatrzymywać, ponieważ sama chce ułożyć sobie życie z Reusem. Przyznała się również, że kilkukrotnie zdradziła z nim Lewego. Najbardziej dziwiło, ale i ucieszyło mnie to, że piłkarze nawet się nie pokłócili. Ja z Marco również utrzymujemy ze sobą kontakt. Oczywiście to nie to samo co kiedyś, ale można powiedzieć, że się przyjaźnimy. Skończyłam studia i nadal pracuję dla Borussii do tego ostatnio podpisałam kontrakt na kolejne cztery lata. Swój stary dom sprzedałam i razem z Robertem kupiliśmy nowy. Kiedy powiedziałam o tym rodzicom jakoś specjalnie nie skakali ze szczęścia, ale kiedy poznali Lewego bliżej polubili go chyba jeszcze bardziej niż Reusa na samym początku. Dla nich i tak było najważniejsze moje szczęście. Caroline i Jonas są już po ślubie, a mój i Roberta będzie za dwa miesiące. Co prawda nie będzie ślubu kościelnego, ale mi cywilny w zupełności wystarczy. Ważne jest to, że w końcu znalazłam kogoś kto naprawdę mnie kocha i ze wzajemnością. Można powiedzieć, że wszystko jest jak w bajce. Lepiej tego wszystkiego nie mogłam sobie wymarzyć. A i jeszcze jedno i chyba najważniejsze! Jestem w trzecim tygodniu ciąży. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, można powiedzieć, że wszystko jest jak w bajce. Lepiej tego wszystkiego nie mogłam sobie wymarzyć.
 
KONIEC!
 
**********************************************************************************
 
No tak jakoś wyszło, że jest to już koniec xd
Będę dalej pisać opowiadanie, ale to za jakiś czas i już na innym blogu :)
Kiedy zacznę na pewno dodam tutaj notkę informacyjną ale jeszcze nie teraz xd
 
Mam nadzieję, że opowiadanie podobało się czytającym
i dziękuję za wszystkie komentarze <3 Do zobaczenia :*
 

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 56 ;)

Rozdział 56
 
W parku byłam po nie całych 10 minutach po tym jak wyszłam z domu. Udało mi się dojrzeć bruneta siedzącego na jednej z ławek, więc czym prędzej podeszłam do niego. Kiedy usiadłam na ławce od razu się w niego wtuliłam i zaczęłam jeszcze głośniej płakać.
-Jezu, Ann co Ci się stało? -zapytał lekko przerażony i mocno mnie przytulił.
-Marco... -powiedziałam podnosząc wzrok na piłkarza.
-Co z nim? Coś mu się stało?! -poderwał się i spojrzał na mnie pytająco.
-Nie, nie o to chodzi... On mnie zdradził -znów zaczęłam szlochać.
-Nie Ann On by Ci ego nie zrobił, za bardzo Cię kocha...
-To powiedz mi dlaczego kiedy weszłam do jego domu On siedział bez koszulki a twoja żona półnaga na nim? -po raz kolejny po moim policzku spłynęły łzy. 
-Powiedz mi, że to żart -powiedział po chwili ciszy. Spojrzałam w jego oczy w których dojrzałam łzy i pokręciłam przecząco głową. Energicznie wstał z ławki i już chciał odchodzić.
-Robert proszę, chociaż Ty ze mną zostań -powiedziałam ledwie słyszalnie chwytając Go za dłoń. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem po czym pociągnął mnie lekko za rękę i razem z nim skierowałam się do jego czarnego mercedesa. Usiadłam na miejscu pasażera przez całą drogę nic się nie odzywając i gapiąc się tępo w widok za oknem. Zatrzymaliśmy się pod moim domem, a po chwili siedzieliśmy już u mnie w salonie. Wzięłam butelkę wódki, sok oraz dwa kieliszki i szklanki po czym wszystko postawiłam na szklanym stoliku i nalałam trunek. Jeden kieliszek dałam piłkarzowi a sama wzięłam jeden. Przez chwilę w ogóle się nie odzywaliśmy ale po kilku kieliszkach czyli kiedy trochę się rozróżniliśmy zaczęliśmy rozmawiać o tym co się stało. Dowiedziałam się, że Robert coś podejrzewał, ale miał nadzieję, że to tylko jego zazdrość. Ja byłam tak tym wszystkim zaślepiona, że niczego się nie domyślałam. Myślałam, że Marco naprawdę mnie kocha, ale jednak się myliłam.
Nagle usłyszałam energiczne pukanie do drzwi.
-Idę już idę! Pali się czy co? -rzuciłam już dosyć wstawiona. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam nikogo innego jak Marco i Anię- O nasza zakochana para zaszczyciła mnie swoją obecnością! Czym sobie na to zasłużyłam? -powiedziałam ironicznie jednocześnie się śmiejąc.
-Przyszliśmy to wszystko wyjaśnić -powiedział spokojnym głosem blondyn.
-A co tu jest do wyjaśnienia? Przyłapałam was na gorącym uczynku, nie ma czego wyjaśniać!
-To chociaż nie mów o tym Robertowi, On nas zabije... -dodała dziewczyna.
-Ups, troszkę się spóźniliście, A teraz przepraszam, ale mam gościa, pa! -powiedziałam złośliwie i zatrzasnęłam im drzwi przed nosem od razu zamykając je za klucz. Wróciłam chwiejnym krokiem do salonu gdzie siedział Robert i rzuciłam się na miejsce gdzie siedziałam kilka chwil temu. Razem z Lewym stwierdziliśmy, że zrobimy dziś wszystko żeby zapomnieć o dzisiejszym zdarzeniu. Wlaliśmy w siebie hektolitry alkoholu, a co było tego skutkiem? Nic kompletnie, nic nie pamiętałam. Jedna, wielka, czarna dziura! Obudziłam się rano w mojej sypialni całkowicie naga do tego z wielkim bólem głowy. Przykryta byłam tylko kołdrą, a obok mnie leżał tak samo nagi Robert. I w tym momencie zaczęłam przypominać sobie co wydarzyło się wczoraj w nocy. Nieco wystraszona usiadłam na krawędzi łóżka chowając twarz w dłonie. Po chwili poczułam jak ktoś mnie przytula i całuje po szyi. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz i po chwili odwróciłam się całując piłkarza.
-Z chęcią bym to powtórzył, wiesz? -wyszeptał między pocałunkami.
-To na co czekasz? -powiedziałam przegryzając dolną wargę. Skoro Ania i Marco mogą się ze sobą zabawiać to dlaczego my mamy być gorsi?
***********************************************************************************
Tak trochę się tu porobiło :p
Ale no co? :D
 


poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 55 ;)

Rozdział 55
 
*miesiąc później*
Moje żebro już w pełni się zagoiło.  Wyszło na to, że nie pojechałam z chłopakami na obóz, bo nie miałabym nawet po co. Cały czas spędzałam z Caroline. Pomagała mi trochę bo wszystkiego sama robić nie mogłam. A no właśnie! Byliśmy też na ślubie Jennifer i Tobiasa! Dawno tak dobrze się nie bawiłam. Wesele było cudowne, podobnie jak wygląd mojej siostrzyczki. Stała się jednak dziwna rzecz, a mianowicie pojawienie się Lary z Davidem. Nie byli zaproszeni na całą ceremonię, więc złożyli tylko życzenia i zniknęli. Miałam ochotę zabić ich oboje, bo wyraźnie zepsuli humor Jenn, ale stwierdziła, że nie będzie się tym przejmować i po chwili o tym zapomniała.
 
Dziś jest Wtorek, więc nie mam zajęć na uczelni jednak trzeba iść do pracy. Wstałam jakoś o 10, posprzątałam trochę w domu i zrobiłam sobie śniadanie. Wpadła do mnie Caro, więc byłam zmuszona zrobić dwie porcje, ale to przyzwyczajenie. Później zasiadłyśmy przed telewizorem i w sumie tak spędziłyśmy najbliższe kilka godzin jednocześnie ze sobą rozmawiając. Jakoś o 15 zostawiłam przyjaciółkę, a sama poszłam spakować się na trening. Wzięłam klubową torbę i spakowałam do niej wszystkie potrzebne rzeczy. W piątek dostałam nowy strój tak jak prosiłam Jurgena. Stwierdziłam, że zbyt luźna koszulka nie jest najwygodniejsza do treningów, więc dostałam kilka par topów sportowych i krótkich spodenek z logiem klubu. Będzie mi o niebo lepiej. Kiedy miałam już spakowany strój zeszłam na dół. Do torby włożyłam jeszcze picie, a następnie ubrałam się i razem z Caroline pojechałyśmy pod SIP. Dziewczyna stwierdziła, że pojedzie ze mną, ponieważ chciała porozmawiać z panem Watzke o pracy, którą jej zaproponował, a mianowicie o pracy dietetyka klubu. Cieszyłam się tym, że przyjaciółka będzie mogła pracować ze mną oczywiście jeśli pójdzie jej ta rozmowa, ale o to się nie martwię. Wiem, że zna się na tym bardzo dobrze.
Kiedy byłyśmy na miejscu życzyłam dziewczynie powodzenia, a sama szybkim krokiem skierowałam się do szatni. Ubrałam się w strój, a po chwili byłam już na siłowni. Byli tam już wszyscy zawodnicy za wyjątkiem Marco. Nie ukrywam, że zdziwiła mnie nieobecność mojego narzeczonego tym bardziej, że praktycznie od Soboty go nie widziałam. Nie dzwonił, nie pisał, kompletnie nic, a do tego nie przyszedł na dzisiejszy trening, ale co zrobię. Po chwili zaczęłam prowadzić trening. Miałam nadzieję, że spóźni się czy coś w tym stylu, ale niedoczekanie. Na szczęście chłopaki robili wszystko bym się tym nie przejmowała i faktycznie, na czas treningu praktycznie w cale o tym nie myślałam. Trening skończyłam jakoś 10 minut przed czasem, a kiedy poszłam do szatni wzięłam szybki prysznic i postanowiłam jechać do Reusa. Po 15 minutach byłam już pod jego domem. Samochód był na miejscu, więc wszystko wskazuje na to, że jest. Pośpiesznie wyszłam z auta i skierowałam się w stronę wejścia. Delikatnie nacisnęłam na klamkę po czym weszłam na posiadłość piłkarza. Słyszałam jakieś śmiechy i od razu coś mi tu nie pasowało. Wolnym krokiem kierowałam się w stronę salonu będąc przy tym najciszej jak potrafię. Kiedy stałam  kilka kroków od pomieszczenia po prostu zaniemówiłam. Nie wierzyłam własnym oczom. Zobaczyłam Marco siedzącego bez koszulki na kanapie, a na nim siedzącą okrakiem, półnagą, śmiejącą się Anię. 
-Nigdy bym Ci tego nie zrobił hmmm? -rzuciłam cicho, a po moim policzku spłynęła całkiem samotna i słona łza. Kiedy mnie usłyszeli dziewczyna natychmiast zeskoczyła z blondyna i zakryła się koszulką.
-Ann to nie jest tak jak wygląda -zaczął coś dukać jednocześnie wstając.
-A jak możesz mi to wytłumaczyć?!... Spokojnie już pogodziłam się z tym, że dla was liczy się tylko sex, a uczucia nie mają znaczenia -"uśmiechnęłam się" ze łzami w oczach i obróciłam na pięcie chcąc już wychodzić jednak po chwili znów się wróciłam- A jeszcze jedno, to chyba należy do Ciebie -zdjęłam z palca pierścionek i rzuciłam w niego- Szczęścia życzę! -dodałam na odchodne i w ekspresowym tempie wyszłam z domu piłkarza. Od razu odpaliłam samochód i z piskiem opon ruszyłam w stronę mojego domu. Kiedy już w nim byłam opadłam na kanapę gapiąc się w jeden punkt. Nie chciałam być teraz sama, jeszcze przez tego idiotę coś bym sobie zrobiła. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer jednego z najlepszych przyjaciół. Poprosiłam go o spotkanie w parku, kiedy usłyszałam potwierdzenie znów wyszłam z domu i skierowałam się w ustalone miejsce.
***********************************************************************************
 
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Wiem, że nie było mnie tu bardzo długo bo prawie przez miesiąc, ale jakoś nie miałam czasu tutaj pisać xd Całe ferie nie było mnie w domu, ale z tego tłumaczyć się chyba nie muszę. Do tego później dochodziło brak weny a nawet ochoty pisania tutaj, więc  wszystkich czytających serdecznie przepraszam xd A co do rozdziału :
Jakoś za kolorowo mi tutaj było, nie gniewajcie się hyhy <3
 


piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 54 ;)

Rozdział 54 

Marco wyszedł z łóżka i szybkim krokiem skierował się w stronę drzwi. Jedyne co słyszałam to jakieś szepty. Po chwili Reus razem z naszym gościem przyszedł do pokoju.
-Cześć sieroto -Robert zaśmiał się i pocałował mnie w policzek.
-O hej! A co ty tu robisz? -zdziwiłam się.
-Wracałem wł z zakupów i pomyślałem, że wpadnę w odwiedziny, a że nie było was u blondyny to pomyślałem, że na pewno jesteście tutaj. No i jesteście! -zaśmiał się.
 -Twój niezawodny umysł po raz kolejny wskazał Ci dobrą drogę -dorzucił Reus.
-Też się cieszę -odparł radośnie- Dobra ja wam nie przeszkadzaj, odpoczywaj. I jak czegoś będziecie potrzebować, to wiecie gdzie dzwonić -uśmiechnął się.
-Dzięki, pozdrów Anię! -uśmiechnęłam się trochę sztucznie, ale no cóż. Robert wyszedł z domu, a my znów wróciliśmy do oglądania filmów. Po jakimś czasie jednak zmęczenie wzięło górę i mimowolnie zasnęłam wtulona w piłkarza. Obudziłam się dopiero następnego dnia o 10 jednak nie było przy mnie piłkarza. Powoli wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę kuchni. Zobaczyłam na blacie karteczkę na której napisane było: 
"Kochanie przepraszam, że tak szybko uciekłem, ale miałem sprawę do załatwienia.
Kocham Cię - Twój Marco :*"
Odłożyłam kawałek papieru na swoje miejsce i wzięłam się za robienie dla siebie jakiegoś śniadania. Przygotowałam dla siebie owsiankę. Razem z gotowym posiłkiem skierowałam się z powrotem do sypialni i usiadłam na łóżku. Skakałam obojętnie po programach aż w końcu zostawiłam na jednym z moich ulubionych seriali. Śmiech sprawiał mi ból w złamanym żebrze, ale były momenty, że nie mogłam się powstrzymać. Po skończeniu śniadania zatrzymałam serial i poszłam po lód na okład. Miejsce było cały czas spuchnięte, ale na szczęście nie sprawiało mi to aż tak wielkiego bólu jak mogło by się wydawać. Ponownie położyłam się na łóżku i oglądałam serial. Był maraton, więc miałam zajęcie na cały dzień. Jednak nie wiem czy wytrzymam leżąc i nic nie robiąc przez tydzień! To całe wieki!
*Marco*
Wczoraj cały dzień spędziłem razem z Ann z wiadomych powodów, jednak wizyta Roberta u dziewczyny zdziwiła mnie bardzo. Zacząłem myśleć o tym co mówiła mi Ania. Może miała rację? Może jestem tak zakochany w Ann, że nie widzę jak rozkochuje w sobie mojego przyjaciela? O czym ja myślę! To nie możliwe, prawda? Całą noc chodziło mi to po głowie, przez to nie mogłem spać. Przespałem może z dwie, trzy godziny i wstałem o 8. Musiałem dowiedzieć się czy to jest prawdą, więc napisałem do Roberta z prośbą spotkania się. Chyba też nie spał bo odpisał mi po jakiś dwóch minutach. Umówiliśmy się za pół godziny u mnie, więc napisałem Ann karteczkę, którą zostawiłem na blacie w kuchni i wyszedłem z domu dziewczyny. Dość szybko byłem na miejscu, więc mogłem sobie dokładnie przemyśleć co powiedzieć Robertowi. Punktualnie o umówionej godzinie do mojego domu wszedł uśmiechnięty Lewy, ale kiedy zobaczył moją minę jego całkiem się zmieniła.
-Hej, o co chodzi? -zapytał siadając koło mnie na kanapie.
-Cześć, muszę Cię o coś zapytać -odparłem oschle.
-To pytaj, zamieniam się w słuch -rzucił i oparł się zakładając ręce na piersi.
-Nie wiem czy wiesz, ale rozmawiałem ostatnio z twoją żoną.
-A co Ona ma z tym wspólnego? -zapytał zdziwiony.
-No właśnie całkiem sporo... Rozmawiałem z nią o Ann i dowiedziałem się dlaczego jej aż tak nie lubi. Twierdzi, że coś do niej czujesz i tak właśnie brzmi moje pytanie. Czy czujesz coś do Ann? -chyba pierwszy raz mówiłem tak poważnie do jednego z moich przyjaciół.
-Stary żartujesz sobie ze mnie? Przecież nie jestem świnią, wiem, że ją kochasz nad życie. Zresztą nawet gdybym coś do niej czuł nie zrobił bym Ci tego, jesteś moim najlepszym przyjacielem -odparł nieco zmieszany i w tym momencie zrobiło mi się naprawdę głupio. Pierwszym powodem było to, że osądziłem go o to, a drugim to co zrobiliśmy mu razem z Anią. Powiedziałbym mu to, ale nie mam odwagi tym bardziej po tym co właśnie powiedział.
-Dobra wiesz głupio wyszło, po prostu jestem o nią mega zazdrosny i sam rozumiesz. Mam nadzieję, że między nami wszystko okey?
-No jasne, rozumiem Cię. Jasne, że jest okey, ale za to całe osądzanie wisisz mi co najmniej cztery rundki w fife -zaśmiał się włączając konsole.
-Nie ma sprawy -odparłem z podobnym uśmiechem, a po chwili graliśmy już razem.
***************************************************************************************
 
 

środa, 12 lutego 2014

Rozdział 53 ;)

Rozdział 53
 
Na miejscu byliśmy po kilku minutach. Marco gnał samochodem jakbym co najmniej  rodziła, a nie spadła ze schodów. Prosiłam żeby zwolnił, ale za nic nie chciał mnie słuchać. Kiedy już byliśmy w szpitalu Reus od razu podszedł do recepcji. Dziewczyna kazała nam skierować pod pokój numer 8, więc tak zrobiliśmy. Po jakiś 3 minutach przyszedł lekarz zapraszając mnie do gabinetu. Marco miał zostać przed, co go jakoś zbytnio nie zadawalało. Powiedziałam doktorowi Schultzowi co było na rzeczy, a on pokręcił tylko głową, ze skrzywioną miną. Po chwili rozmowy przebadał bolące miejsce. Kilka razy syknęłam z bólu co było dość oczywiste. Kiedy skończył kazał przeprosił mnie i wyszedł. Po kilku sekundach wrócił z piłkarzem do środka. Chłopak był jeszcze bardziej zdenerwowany niż ja. Usiadł na jednym z krzeseł, a lekarz ponownie do mnie podszedł.
-Mam nie za miłą wiadomość, ale nie jest to tak poważne jak może się wydawać -odparł spokojnie, a ja odetchnęłam z ulgą podobnie jak blondyn- Powodem bólu jest złamanie prawego żebra.
-Jak to złamanie? Przecież to wygląda jak lekkie stłuczenie -powiedziałam zdziwiona.
-Może wyglądać, ale tak nie jest -uśmiechnął się- Nie założę pani gipsu, bo nie jest to konieczne. Wystarczy zwykły bandaż z maścią łagodzącą, ale za to przez najbliższy tydzień musi pani leżeć.
-Mhm, a długo będzie się to goić?
-Zobaczymy jak będzie się pani czuć. Za tydzień proszę przyjść na kontrolę. Pocieszę panią, że leczenie nie powinno trwać dłużej niż trzy tygodnie -powiedział po czym zrobił mi opatrunek i ponownie usiadł za biurkiem- A i proszę jakoś dwa, trzy razy dziennie robić zimne okłady.
-W takim razie dziękujemy bardzo i do zobaczenia -powiedział za nas piłkarz. 
-Do zobaczenia -odpowiedział pogodnie kiedy wychodziliśmy z gabinetu.
-Widzisz i po co było tyle krzyku? -zapytałam podczas wchodzenia do auta.
-Ann złamałaś żebro to nie jest jakieś nie wiem przecięcie podczas krojenia -powiedział zaniepokojony.
-Przesadzasz. Sam słyszałeś, że to nic wielkiego -przewróciłam znacząco oczami. Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Chłopak pomógł mi wyjść z samochodu i "amortyzował mnie" abym przypadkiem znów nie upadła. Poprosiłam chłopaka aby przyniósł mi z sypialni pościel, a ja sama poszłam się przebrać w jakieś wygodniejsze ciuchy. Kiedy wyszłam chciałam iść jeszcze po lód na okład, ale Marco kazał mi iść się położyć, posłuchałam go i poszłam do sypialni na dole. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i włączyłam telewizor przed nim stojący. Po chwili dołączył do mnie blondyn. Podał mi lód, a sam usiadł koło mnie. Przyłożyłam okład do żebra i oparłam głowę na ramieniu piłkarza. On za to objął mnie delikatnie i przysunął się bliżej mnie.
-Przepraszam, że byłem taki niemiły, ale po prostu się o Ciebie martwię. Mam nadzieję, że nie jesteś za to na mnie zła czy coś -powiedział nie pewnym głosem po chwili ciszy.
-Oj przestań, nawet o tym nie pomyślałam -zaśmiałam się, a chłopak odetchnął teatralnie i dał mi słodkiego buziaka- Kocham Cię wiesz?
-Zaskoczę Cię, ja Ciebie też -tym razem to On się zaśmiał i znów połączył nasze usta w pocałunku. Skakałam po kanałach szukając czegoś ciekawego. Miałam ochotę na jakiś dramat, ale kiedy zobaczyłam, że za chwilę zaczyna się "P.S. I love you" nie mogłam tego przełączyć. Reus na początku prosił abym przełączyła, że nie ma ochoty na żadne romanse, ale na szczęście udało mi się go przekonać. Mimo jego protestów nawet trochę się wciągnął.
-Ejj no! -krzyknął kiedy na chwilę zatrzymałam.
-A tak bardzo prosiłeś, żeby przełączyć -zaśmiałam się.
-No, ale ja chcę wiedzieć jakie jeszcze listy będą! -oburzył się.
-Haha spokojnie agresorze -pstryknęłam go w nos- Idę tylko po coś do jedzenia, bo strasznie zgłodniałam -powiedziałam jednocześnie się odkrywając.
-O nie, nie, nie, nie, nie! -rzucił i z powrotem mnie przykrył- Ty masz leżeć, ja idę po jedzenie.
-No i się zaczyna -powiedziałam zrezygnowana. Marco pocałował mnie w policzek i szybko poszedł do kuchni. Wrócił po kilku minutach z talerzem pełnym kolorowych kanapek. Położył się koło mnie i włączył ponownie film. Oglądaliśmy zajadając się kanapkami. W sumie przez cały dzień nie robiliśmy nic innego. Jakoś o 18 usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Spojrzałam zdziwiona na piłkarza, a On na mnie. Oboje nie mięliśmy pojęcia kto przyszedł do nas w gości.
*************************************************************************************
 
 


wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 52 ;)

Rozdział 51
 
*Ann*
Od razu po tym jak weszliśmy do klubu poczułam na sobie wzrok Ani. Dalej za sobą nie przepadamy, ale szczerze mówiąc to już się robi trochę męczące. W momencie w którym Marco ogłosił nasze zaręczyny czułam się jeszcze bardziej nie zręcznie. Lewandowska mierzyła mnie wzrokiem i nawet nie zamierzała tego ukrywać. Nie mam nic do niej, chociaż swoimi słowami nie raz sprawiła mi wiele przykrości. Mimo to chciałabym się z nią w końcu pogodzić. Po jakimś czasie wyszliśmy na parkiet. Tańczyłam z Reusem do czasu aż Robert nie zrobił odbijanego. Ja nie miałam nic przeciwko, ale Ania jak zawsze jednak nie zwracałam na nią większej uwagi. Chciałam się po prostu dobrze bawić jednak poczułam lekkie ukłucie kiedy zobaczyłam jak razem z moim narzeczonym wychodzą. Potańczyłam jeszcze chwilę z przyjacielem, a następnie przeprosiłam go i wróciłam do pustego stolika. Popijając drinka śledziłam wzrokiem poczynania mojego narzeczonego i naszej "przyjaciółki". Nie jestem pewna, ale chyba się kłócili. Ich relacje były dobre, więc zastanawiałam się co jest powodem sprzeczki. Mam nadzieję, że nie ja, nie chcę żeby przez niechęć dziewczyny do mnie ich znajomość się zepsuła. Po jakimś czasie Ona wróciła do klubu, jednak piłkarz został na zewnątrz. Widziałam jak powoli się oddala, więc bez zastanowienia wstałam i przebijając się przez tłum tańczących ludzi wyszłam z lokalu. Oparłam się o wyjście obserwując blondyna siedzącego na ławce.
-Można się dosiąść? -zapytałam po chwili. Chłopak uśmiechnął się tylko pokazując żebym koło niego usiadła, więc tak też zrobiłam. Zapytałam go dlaczego tak nagle wyszedł, a w odpowiedzi usłyszałam słowa "Musiałem coś przemyśleć". Pierwsze co przyszło mi na myśl to to, że żałuje oświadczyn. Momentalnie z moich oczu zaczęły spływać łzy. Mówiłam co tylko przyszło mi na myśl nawet nie słuchając co chłopak do mnie mówił. Obiecywał jednak, że nie o to chodzi. Uwierzyłam mu, bo w sumie nie miałam powodu żeby tego nie zrobić. Wróciliśmy do klubu na jakąś godzinę po czym wróciliśmy do domu piłkarza.
*następnego dnia*
Obudziłam się dość wcześnie bo jakoś chwilę po 9. Marco jeszcze spał więc nie miałam zamiaru go budzić. Wstałam z łóżka i zamierzałam zejść na dół. Wyszłam cicho z pokoju zamykając za sobą drzwi. Kiedy byłam na szczycie schodów nagle mocniej zakręciło mi się w głowie. Nie mogłam złapać równowagi i niestety spadłam aż na sam dół. Poczułam tylko ból w prawy żebrze. Pomyślałam, że to nic takiego, może jakieś mocniejsze stłuczenie? Tak więc bardzo powoli wstałam i wolnym krokiem skierowałam się w stronę kuchni. Oparłam się o blat i złapałam za miejsce w którym czułam ból. Jednak nie to było moim największym problemem. Bardziej interesował mnie fakt, że znów powróciły moje silne zawroty w głowie. Stałam w tym miejscu dość długo, jednak nagle poczułam ręce na biodrach i jak ktoś mnie przytula. Zacisnęłam zęby tak żeby nie syknąć, bo piłkarz ucisnął miejsce, które mnie boli. Szybko zsunęłam jego ręce próbując nie pokazywać bólu.
-Już wstałeś? Przecież dopiero 9 -powiedziałam w dalszym ciągu stojąc tyłem do piłkarza.
-Sam się dziwię -zaśmiał się- W sumie obudził mnie jakiś hałas. Spadło Ci coś może?
-Nie, może to coś na dworze -skłamałam, ponieważ domyśliłam się, że mój upadek był powodem przebudzenia się chłopaka. Odwróciłam się w końcu twarzą do niego i dałam mu szybkiego buziaka.
-Wiesz, że mi nie wystarczy tylko takie cmoknięcie -zaśmiał się i znów do mnie przywarł.
-Ała! -nie byłam w stanie po raz kolejny ukryć przeszywającego bólu.
-Ej co się stało? -spytał przestraszony i zdezorientowany chłopak.
-Nie nic -rzuciłam i odeszłam kawałek od niego.
-Ann co się stało? Co Cię boli?! -powiedział już nieco głośniej.
-Nic się nie stało, stłukłam sobie tylko lekko żebro chyba -odpowiedziałam cicho.
-Jak to, ale kiedy i jak? -zdziwił się i znów do mnie podszedł.
-No normalnie przed chwilą -odparłam i spojrzałam na Marco. Stał z założonymi rękoma na piersi z wyraźnie niezadowoloną miną- Ehhh... no spadłam ze schodów, nic wielkiego.
-Nic wielkiego?! Ann to jest coś wielkiego! -widziałam, że jest nieźle wkurzony, ale wiedziałam, że tak zareaguje- Gdzie Cię boli?
-Ale Marco naprawdę to nic wiel....
-Ann gdzie Cię boli?! -przerwał mi w połowie zdania powtarzając po raz kolejny podwyższonym tonem. Wiedziałam, że nie da za wygraną, więc podciągnęłam koszulkę i wskazałam na bolące miejsce- I Ty twierdzisz, że to nic wielkiego? -powiedział i pokazał na spuchnięte miejsce.
-Zaraz przejdzie -odparłam cicho uśmiechając się lekko.
-Nie ma mowy, jedziemy do szpitala -powiedział stanowczo. Nawet nie chciałam mu się sprzeciwiać tym bardziej, że był naprawdę rozłoszczony. Marco poszedł do góry po jakieś moje ciuchy, a ja czekałam na niego na dole. W miarę szybko się ubraliśmy i po chwili byliśmy już w drodze do szpitala.
**********************************************************************************
 
nwm co to jest, przepraszam, za taką beznadzieję ...